Siedem miesięcy kontuzji Jeségo

Jesé pracuje niestrudzenie, aby powrócić do gry w listopadzie. Dziś mija siedem miesięcy od meczu z Schalke, w którym Hiszpan po brutalnym wejściu Kolašinaca doznał zerwania więzadła w prawym kolanie. Wówczas czas rekonwalescencji oszacowano na sześć miesięcy. Niestety siedemnaście dni po operacji Kanaryjczyk otrzymał fatalne wieści. Do jego kolana wdało się zakażenie i musiał ponownie powędrować na stół operacyjny.

Zawodnik Realu Madryt wrócił do punktu wyjścia, ale w tej chwili przechodzi już ostatni etap leczenia. Podczas tego okresu piłkarz przeszedł szereg różnych metod szkoleniowych. W lipcu klub dał mu pozwolenie na kontynuowanie leczenia w Las Palmas wraz z rodziną. Później ćwiczył regularnie na basenie technikę nurkowania na bezdechu, aby uzyskać pojemność płuc podobną do tej sprzed kontuzji. Ostatecznie wychowanek Królewskich nie tylko osiągnął taki wynik co wcześniej, ale nawet go pobił, wytrzymując pod wodą trzy minuty bez oddychania. Jesé odbył również rodzaj treningu zwany pliometryką. Polega on na skakaniu na różnych wysokościach oraz wykonywaniu serii sprintów w celu poprawy szybkości reakcji mięśni.

Nie od dziś wiadomo, że usługi medyczne w Madrycie stoją na najwyższym poziomie. Mógł się przekonać o tym także skrzydłowy Blancos, bowiem w lipcu zaczął biegać przy pomocy specjalnego urządzenia antygrawitacyjnego, które jest technologią stworzoną przez NASA. Wcześniej ta maszyna została użyta również przy kontuzjach Kaki oraz Xabiego Alonso. Dzięki niej Jesé został wprowadzony do specjalnego worka, który zmniejsza masę ciała o osiemdziesiąt procent, więc mógł on pracować bez obciążania chorego kolana, co byłoby niemożliwe przy zwykłym joggingu.