Fantastyczna Czwórka w natarciu
Pierwsza <i>goleada</i> Królewskich w tym sezonie
Real Madryt po raz pierwszy w tym sezonie pokazał pełnię ofensywnego potencjału. Dopiero w siódmym oficjalnym meczu po zakończeniu pretemporady Królewscy zdołali zaserwować rywalowi goleadę. Ojcami wczorajszego zwycięstwa była Fantastyczna Czwórka Ancelottiego – Cristiano, Bale, James, Benzema – oraz pewny jak zwykle Nacho, który pierwszego gola w spotkaniu celebrował niczym własnego, choć UEFA zapisała go jako trafienie samobójcze.
Drużyna Carletto oddała 22 strzały, z czego 13 w światło bramki. Statystyka ta zaczyna przypominać powoli te, które Los Blancos prezentowali w szczytowej formie w zeszłym sezonie. Najczęściej, bo aż ośmiokrotnie, rywala próbował zaskoczyć oczywiście Cristiano Ronaldo.
Pierwszym zawodnikiem kwartetu, który wpisał się na listę strzelców był Gareth Bale. Bramka była efektem współpracy Walijczyka z Luką Modriciem. Zagranie Chorwata w pole karne było nasączone magią. Atakujący Królewskich po otrzymaniu podania najpierw podbił piłkę nad bramkarzem, a następnie wepchnął ją do pustej bramki. Później natomiast wystawił futbolówkę jak na tacy Cristiano Ronaldo, który wyprowadził zespół na trzybramkowe prowadzenie. Było to 68. trafienie Portugalczyka w Champions League. Tym samym CR7 wyprzedził Messiego, który jednak dziś wieczorem będzie miał okazję się odkuć, oraz zbliżył się na zaledwie 3 gole do Raúla.
Cristiano bardzo często szukał wczoraj na boisku Benzemy. Co prawda po idealnym podaniu Francuz za pierwszym razem nie potrafił pokonać golkipera Szwajcarów, jednak na piłkę czyhał już głodny bramek James. Były napastnik Lyonu musiał więc poczekać do akcji będącej wisienką na torcie wczorajszego starcia. Karim ustalił wynik spotkania po idealnej współpracy z, jakżeby inaczej, Cristiano. BBC odbierało wczoraj bez zakłóceń.
Do zabawy chciał przyłączyć się także Sergio Ramos, jednak piłka po jego uderzeniu z rzutu wolnego wzniosła się ku madryckiemu niebu. Bale natomiast w jednej z akcji zachował się zbyt egoistycznie, nie podając do świetnie ustawionych Cristiano i Benzemy.
Tym, który najbardziej potrzebował przełamania był z całą pewnością Benzema. Francuz był autorem tysięcznego trafienia Realu Madryt w europejskich rozgrywkach. – Jestem bardzo szczęśliwy, jednak najważniejsze jest to, że drużynie udało się zwyciężyć – stwierdził skromnie Karim, po czym odniósł się jeszcze do gwizdów pod swoim adresem. – Nic się nie stało. Niczego nie słyszę. Gram w wielkim klubie i wiem, że wiąże się z tym duża presja. Najważniejszym dla mnie nie jest jedynie strzelanie goli. Najbardziej istotna jest współpraca z kolegami, bramki potem przychodzą same.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze