RealMadryt.pl w Madrycie: Młodzież skarbem narodów
Z wizytą na meczu Castilli
Rozczarowani postawą pierwszej drużyny z nadzieją obejrzenia piłkarzy mogących niedługo stanowić realne wzmocnienie udaliśmy się dziś na Estadio Alfredo Di Stéfano, gdzie Castilla mierzyć się miała z drużyną Trival Valderas w ramach czwartej kolejki Segunda B. O motywację młodych graczy nie musieliśmy się martwić, w pierwszych trzech meczach nie zdołali bowiem wywalczyć choćby punktu, a lepszej okazji na przełamanie niemocy niż spotkanie u siebie z drużyną również zajmującą miejsce spadkowe mieć już nie mogli. I rzeczywiście, podopieczni Zidane’a od początku rzucili się na rywali, szybko zdobywając pierwszego gola, a końcowy wynik, choć do 80. minuty był remisowy, ostatecznie pozwolił zdobyć pierwszy komplet oczek i rozpocząć ucieczkę z końca tabeli. Zakończenie pozytywne, a jak wrażenia z samego spotkania?
Mecz zaplanowano na niedzielne popołudnie. Godzina dwunasta, prawie trzydzieści stopni – jak powiedziałby klasyk nie są to warunki do grania w piłkę. Jeśli dodać do tego fakt, że mierzyć się miały drużyny zaledwie trzecioligowe, a kibice kilka godzin wcześniej emocjonować się mogli pojedynkiem dwóch najlepszych hiszpańskich drużyn, trybuny powinny były świecić pustkami, prawda? Nieprawda. Niemałym zaskoczeniem była dla nas niemal zapełniona trybuna główna – tutaj Realem Madryt żyje się bez względu na kategorię wiekową, a piknikowa, rodzinna atmosfera (choć niepozbawiona żywiołowych reakcji przy udanych akcjach lub nieprzychylnych decyzjach arbitra) jedynie potęgowała w nas przekonanie, że kibice wybrali odpowiednią formę spędzenia niedzieli. Zresztą, pod pewnymi względami mecz ten niczym nie różnił się od spotkań ligowych.
Sam stadion również, choć skromny i położony w miasteczku sportowym, a więc pośrodku niczego, na pewno zalicza się do jednego z tych miejsc, które każdy madridista powinien kiedyś odwiedzić. Krótka wizyta przy kasach, szybkie przejście przez bramki i już jesteśmy w środku, witani przez Don Alfredo. Droga na trybuny wiedzie obok dziesięciu pucharów Europy – krótka lekcja historii pokazująca, że królewski klub zawsze był i nadal jest wielki. Jeszcze jedna bramka (skrajna była otwarta, nie musieliśmy skakać :) ) i byliśmy na trybunie gotowi na pierwszy gwizdek.
A mecz? Nie był to futbol z najwyższej półki, ale jak na potyczkę trzecioligową i tak przerósł nasze oczekiwania. Zwłaszcza moje, zdarza mi się bowiem regularnie serwować sobie zmagania naszej rodzimej ekstraklasy, przez co słysząc „trzecia liga” podświadomie spodziewałem się kopania po czołach. Zamiast tego dane nam było obejrzeć kawałek solidnego, wprawdzie niepozbawionego wad, ale przyjemnego dla oka futbolu, okraszonego świetnym występem Burguiego. Hiszpański pomocnik rajdami po skrzydle siał popłoch w szeregach rywali, momentami przypominając Ronaldo lub Di Maríę z najlepszych czasów. To jego bramce i dwóm asystom Zizou zawdzięcza pierwsze w sezonie punkty. Sam bohater też zresztą wydawał się zadowolony ze swojego występu. Niestety ogromnym zawodem był Raúl de Tomás – dziewiątka Castilli jest ostatnio bez formy, a kolejne marnowane sytuacje mimowolnie przywodziły na myśl derbowe sytuacje innego gracza z numerem 9. Niestety na klasowego napastnika Królewscy wciąż będą musieli poczekać.
Medrán, Burgui, De Tomás – czy któryś z nich zagości na stałe w pierwszej drużynie?
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze