Owen: Martwiły mnie tylko dwie kwestie
Anglik o etapie w Realu
Poniższy wpis ukazał się na blogu Michaela Owena, prowadzonym na portalu Sportlobster.
Nigdy nie miałem zamiaru odejść z Liverpoolu. Zawsze myślałem, że będę zawodnikiem jednej drużyny. Byłem w Stanach Zjednoczonych, na przygotowaniach do sezonu, kiedy zadzwonił mój agent. Powiedział mi, że kontaktował się z nim Real Madryt i chcą mnie sprowadzić. Nie wiedziałem czy mam się śmiać, czy płakać. Po tygodniu rozważań uznałem, że jeżeli nie spróbuję, mogę żałować tej decyzji do końca życia. Plan był taki, że zawsze mogę wrócić, podobnie jak Ian Rush (cóż, przynajmniej taki był mój plan!).
Zawsze uśmiecham się, gdy przypominam sobie o czym myślałem w drodze na lotnisko. Mniejsza o piłkę, to przyszłoby naturalnie. Nie miałem wątpliwości, że poradzę sobie, gdy wyjdę na tą słynną murawę. Martwiły mnie tylko dwie kwestie: co zrobić, gdy podadzą mi piłkę w trakcie prezentacji na Santiago Bernabéu i gdzie usiąść w szatni! Pierwsze wrażenie jakie zrobię na kolegach z drużyny było dla mnie sprawą kluczową. Ciężko jest stworzyć kompromis między okazaniem szacunku, pokory i jednocześnie pewności siebie. Na pewno nie chciałem być pierwszą osobą w szatni i usiąść na czyimś miejscu, ponieważ to od razu może doprowadzić do katastrofy. Ryk śmiechu w momencie, gdy Zidane lub ktoś jego pokroju wchodzi do szatni i widzi, że nowy usiadł na miejscu, które zajmował od lat – nie chciałem brać w tym udziału. Widziałem to wcześniej wielokrotnie. Jednak na Bernabéu nie trzeba było się o to martwić. Każdy zawodnik miał przydzieloną szafkę wraz z plakatem i nazwiskiem. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego.
W dniu mojej prezentacji panikowałem. Konieczność nauczenia się paru kwestii po hiszpańsku była wystarczająco ciężka, ale byłem przerażony częścią, w której oczekuje się od ciebie żonglowania piłką, aby media dostały swoje zdjęcia. Żonglerka to jedno, ale triki nigdy nie były moją mocną stroną. W ostatniej chwili zdecydowałem się z tego wycofać. Kiedy rzucili mi piłkę, kopnąłem ją w stronę publiczności, aby dać jakiś powód do radości ludziom, którzy przyszli mnie powitać. Następnie rzucono do mnie jeszcze jedną piłkę, więc kolejny kibic otrzymał pamiątkę z tamtego dnia. Nie było siły, bym spróbował wykonać jakąś sztuczkę i zawiódł na oczach całego świata! To był sezon, którego nigdy nie zapomnę. Świetne doświadczenie zarówno na boisku, jak i poza nim. Przywdziewanie słynnych białych barw, wychodzenie z dumą na stadion i gra z postaciami takimi jak Figo, Ronaldo, Beckham, Raúl, Carlos i Zidane – to było marzenie. Tak jak myślałem, byłem w stanie przystosować się do innego stylu. Rozegranie 43 spotkań i zdobycie 19 bramek było dla mnie powodem do dumy.
Jedyną wadą mojej decyzji o wyjeździe do Madrytu było to, że po roku w Hiszpanii nie zdołałem wrócić do macierzystej drużyny. Jednak możliwość gry na Bernabéu u boku najlepszych piłkarzy – sądzę, że nie mogę za bardzo narzekać!
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze