Rozgrzewka przed bawarskim pożarem
Przed meczem z Osasuną
Po dwóch zwycięstwach z rzędu ze światowej klasy rywalami Real Madryt wraca na krajowe podwórko, gdzie zmierzy się z szesnastą w tabeli Osasuną. Dziś na Santiago Bernabéu przyjeżdża drużyna, która na 10 meczów z Bayernem czy Barceloną przegrałaby 9. Królewscy nie mają prawa wpaść w najmniejszy dołek i chociaż do rewanżu z Bawarczykami pozostały tylko trzy dni, dziś po prostu trzeba wygrać. Najlepiej oczywiście jak najmniejszym nakładem sił, te bowiem z pewnością przydadzą się na Allianz.
W Madrycie trudno na cokolwiek narzekać. Wydaje się, że wkrótce i Bale, i Ronaldo będą mogli grać na 100% możliwości, wreszcie wygląda na to, że drużyna znalazła wspólny język na boisku i nauczyła się wygrywać z mocnymi rywalami. Trudno nie mieć przed meczem z Osasuną gdzieś z tyłu głowy poprzedniego i następnego starcia z Bayernem. Droga po la Décimę jest absolutnym priorytetem, gdyby ktokolwiek miał wybierać tylko jedną ścieżkę, jaką Królewscy mieliby podążać w tym sezonie. Zwycięstwo w Lidze wciąż jest jednak w zasięgu, ale trzeba pamiętać, że Blancos nie są już zależni wyłącznie od siebie i muszą liczyć na dwa potknięcia Atlético.
Trudno spodziewać się wielkiej rotacji w składzie Królewskich, ale też wydaje się, że trzon drużyny zostanie zachowany. Powinniśmy dziś więc zobaczyć takich zawodników jak Diego López, Sergio Ramos, Isco czy Cristiano Ronaldo. Nawet rotacje na bokach obrony, które wspaniale poradziły sobie parę dni temu z Bayernem, nie powinny wprowadzić niepotrzebnego zamieszania i nerwów do ostatniego gwizdka sędziego. Jaki skład by dziś nie zagrał, to Real Madryt jest faworytem i to Real Madryt musi zrobić wszystko, by wygrać.
Cele Osasuny są rzecz jasna zupełnie inne niż Królewskich. Drużyna Javiego Gracii jest na 16. miejscu w tabeli i ma tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Oczywiste jest jednak to, że ekipa z Nawarry ma znacznie większe szanse na zapunktowanie w starciach z Espanyolem, Celtą czy Betisem niż na skuteczne postawienie się maszynie Ancelottiego na jej terenie. Niewykluczone, że właśnie dlatego, by poszukiwać punktów gdzie indziej, trener gości pozwoli na odpoczynek kilku ważnym graczom – chociaż i tak musi radzić sobie bez kontuzjowanych Lolo, Sisiego i Nino, a także pauzujących za kartki Gato Silvy i Roberto Torresa. Najgroźniejszym piłkarzem los Rojillos w ofensywie jest Oriol Riera. Wychowanek FC Barcelona już niejednokrotnie postraszył albo nawet skrzywdził Królewskich. To właśnie za sprawą jego dwóch bramek Real wywiózł w pierwszej rundzie z Pampeluny zaledwie remis 2:2 (czerwoną kartkę w 44. minucie ujrzał wówczas Sergio Ramos). Dziś na takie wpadki po prostu nie można sobie pozwolić.
Priorytetem najbliższych dni jest starcie w Monachium, nie ma wątpliwości. Jeśli jednak dziś Królewscy zdobędą trzy punkty, o co nie powinno być szczególnie trudno, do Niemiec pojadą w znacznie lepszych nastrojach. I o te nastroje dziś zagrają piłkarze Ancelottiego. Czy z Karimem, Cristiano, Bale'em i resztą, czy bez, dziś będziemy oglądać kolejny odcinek serialu pod tytułem: „Nie można się potknąć”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze