Advertisement
Menu
/ swiatpilki.com

Podsumowanie 29. kolejki La Liga

El Clásico dla Barcelony, <i>Atleti</i> liderem

Jeden z naszych użytkowników i redaktor serwisu swiatpilki.com, kluchman, podsumowuje 29. kolejkę ligi hiszpańskiej. Zapraszamy do lektury.

Wczoraj zakończyła się dwudziesta dziewiąta kolejka hiszpańskiej La Liga. Oczywiście tym razem wszystkie pozostałe mecze odbywały się nieco w cieniu budzącego ogromne zainteresowanie El Clásico. Mimo to warto choć na chwilę oderwać się od wciąż zauważalnych emocji po starciu dwóch najbardziej utytułowanych klubów Primera División i przyjrzeć się również temu, jak w ostatnich dniach radziły sobie inne drużyny. Tym bardziej, że terminarz nie zwalnia tempa i już dzisiaj zostaną rozegrane pierwsze mecze w ramach trzydziestej serii spotkań.

Celta Vigo 0-2 Málaga CF
0-1 Camacho 24'
0-2 Camacho 32'
Sędziował: Jesús Gil Manzano

Fernando Tissone jest kolejnym piłkarzem, który w tym sezonie doznał zerwania więzadła krzyżowego w kolanie i nie zagra w piłkę przez około sześć miesięcy. Argentyński pomocnik Málagi kontuzji nabawił się podczas środowego treningu. Dwa dni później kolegów 27-latka czekał bardzo ważny wyjazdowy mecz z Celtą Vigo. Málaga nie była faworytem, ale pokazała mnóstwo dobrej piłki i odniosła zasłużone zwycięstwo. Spotkanie na Estadio Balaídos zaczęło się od ofensywnej gry obu zespołów. Dzięki temu już w pierwszych dwudziestu minutach kibice mogli oglądać dwa bardzo mocne strzały zza pola karnego, po których piłka odbijała się od poprzeczki. Bliscy szczęścia byli Michael Krohn-Dehli oraz Samuel García. Gości od objęcia prowadzenia niewiele dzieliło także w sytuacji, w której piłkę w siatce umieścił Nordin Amrabat. Jednak jak pokazały powtórki, sędziowie słusznie nie uznali tego trafienia z powodu minimalnego spalonego.

W końcu coraz lepiej grająca Málaga dopięła swego i jeszcze przed przerwą dwukrotnie na listę strzelców wpisał się Ignacio Camacho. Wysoko ustawiona linia obrony oraz agresywna i nastawiona na atak gra zespołu Bernda Schustera pozwoliły Boquerones na niemal całkowite zdominowanie przeciwników. Nic więc dziwnego, że Luis Enrique nie czekał zbyt długo z wprowadzeniem na boisko największej gwiazdy swojego zespołu. Rafinha uporał się z kontuzją, lecz nie był w stanie pokierować swojej drużyny do odrobienia strat. W drugiej połowie Málaga skupiła się już na obronie i oddała inicjatywę gospodarzom. Natomiast wspomniany Rafinha był przez rywali bardzo agresywnie atakowany, co dla Dudy skończyło się bezpośrednią czerwoną kartką, na którą w pełni zasłużył. Choć po tym wydarzeniu do końca meczu pozostawało jeszcze ponad dwadzieścia pięć minut, Celta nie potrafiła znaleźć sposobu na zaskoczenie dobrze broniących się gości. Málaga nie straciła gola w trzecim wyjazdowym meczu z rzędu i nie ma w tym ani odrobiny przypadku. Mimo to podopieczni Bernda Schustera mogliby częściej pokazywać sposób gry z pierwszej połowy piątkowego starcia z Celtą. Wówczas na pewno byliby w tabeli znacznie wyżej.

SKRÓT MECZU


Granada CF 1-0 Elche CF
1-0 Brahimi 63'
Sędziował: Alejandro José Hernández Hernández

W pierwszym w sobotnich spotkań na Estadio Nuevo Los Cármenes zagrały sąsiadujące ze sobą w tabeli zespoły Granady i Elche. Choć gospodarze prezentowali się nieznacznie lepiej, pierwsza połowa tego meczu nie należała do najciekawszych. Gra toczyła się głównie w środku boiska i żadna z drużyn nie kwapiła się do podejmowania dużego ryzyka. Wyglądało na to, że wynik remisowy satysfakcjonuje obie strony, więc kibice nie mieli okazji do podziwiania wielu ciekawych akcji ofensywnych, aczkolwiek w końcówce pierwszej połowy na listę strzelców powinien wpisać się Youssef El-Arabi.

Po przerwie było już nieco ciekawiej, choć sam obraz meczu nie uległ znaczącej zmianie. Do największej kontrowersji doszło, gdy Javi Márquez wykonując rzut wolny z boku pola karnego, postanowił podjąć próbę zaskoczenia Roberto bezpośrednim strzałem. Bramkarz Granady złapał piłkę, lecz tego, czy zapobiegł przekroczeniu przez nią linii bramkowej, nie rozstrzygnęły nawet powtórki telewizyjne. Sędziowie nie mający dostępu do technologii wykorzystywanej na boiskach Premier League, zdecydowali się puścić grę, więc na pierwszego gola w tym meczu trzeba było jeszcze trochę poczekać. W końcu po ponad godzinie gry prosty błąd Damiána Suáreza wykorzystał El-Arabi, po czym podał do Brahimiego, a ten po raz drugi w tym sezonie ligowym wpakował piłkę do siatki. Około dziesięciu minut później Cristian Săpunaru sfaulował w polu karnym El-Arabiego, za co zobaczył drugą żółtą, a następnie czerwoną kartkę. Przed szansą na definitywne rozstrzygnięcie losów spotkania kopnięciem futbolówki z jedenastu metrów stanął Fran Rico, lecz trafił tylko w słupek. Na szczęście dla pomocnika Granady, w kolejnych minutach jego drużyna nadal przeważała, a grające w dziesiątkę Elche nie było już w stanie nawet zbliżyć się do wyrównania i cenne trzy punkty zdobyła ekipa gospodarzy.

SKRÓT MECZU


RCD Espanyol 0-0 Levante UD
Sędziował: David Fernández Borbalán

W ostatnich dniach Nikos Karabelas przedłużył swój kontrakt z Levante do czerwca 2016 roku. Świadczy to o tym, że zarówno sam piłkarz, jak i klub są zadowoleni ze swojej współpracy i to pomimo faktu, że grecki obrońca nie jest przez Joaquína Caparrósa postrzegany jako gracz pierwszej jedenastki. W meczu z Espanyolem Nikos nie po raz pierwszy w tym sezonie całe dziewięćdziesiąt minut spędził na ławce rezerwowych, a jego koledzy zaprezentowali się przeciętnie. To co najciekawsze w tym spotkaniu, wydarzyło się już w pierwszej minucie, gdy dobre okazje do zdobycia gola mieli Héctor Moreno oraz Sergio García, lecz znów swój kunszt pokazał Keylor Navas. Później kostarykański bramkarz miał już znacznie mniej pracy. Podobnie zresztą jak golkiper gospodarzy, Kiko Casilla. Ten ostatni swoją najtrudniejszą interwencję zaliczył na samym początku drugiej połowy.

Biorąc pod uwagę cały mecz, należy stwierdzić, że wynik odzwierciedla jego przebieg. Nie jest prawdą, że Levante chciało ograniczać się tylko do obrony. Mimo to obu zespołom brakowało kreatywności i choć gospodarze posiadali inicjatywę przez większość spotkania, niewiele z tego wynikało. Liczne dośrodkowania w pole karne stosowane przez podopiecznych Javiera Aguirre, to na pewno nie jest najefektywniejszy sposób atakowania przeciwko ekipie Granotas i niczego w tej kwestii nie zmieniła nawet czerwona kartka ujrzana przez Víctora Casadesúsa.

SKRÓT MECZU


Real Valladolid 1-1 Rayo Vallecano
1-0 Zé Castro (sam.) 7'
1-1 Bueno 44'
Sędziował: Antonio Miguel Mateu Lahoz

Świetnie dla Realu Valladolid rozpoczął się mecz z Rayo Vallecano, aczkolwiek większa w tym zasługa defensywy Franjirrojos niż postawy gospodarzy. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego nastąpiła seria błędów bramkarza i obrońców, która zakończyła się kuriozalnym samobójczym golem Zé Castro. Sytuację próbował jeszcze uratować Alejandro Gálvez, lecz wybił piłkę, gdy ta przekroczyła już całym obwodem linię bramkową. Kolejne minuty to wyraźna przewaga gości i skuteczna gra w defensywie podopiecznych Juana Ignacio Martíneza. Taka sytuacja trwała aż do ostatniej akcji przed przerwą, gdy dobre podanie z głębi pola od Roberto Trashorrasa znakomitym strzałem z powietrza popisał się były piłkarz Realu Valladolid, Alberto Bueno.

Utrata prowadzenia korzystnie wpłynęła na widowisko, gdyż Real Valladolid chciał ten mecz wygrać i zaczął grać ofensywniej, zamiast tylko czekać na to, co zrobi zespół Rayo. Co więcej, to właśnie gospodarze mieli lepsze sytuacje i byli bliżsi zdobycia zwycięskiego gola. Tych okazji nie wykorzystał jednak Óscar González, mecz zakończył się remisem, a Real Valladolid pozostał w strefie spadkowej. Rayo nie udało się odnieść czwartego zwycięstwa z rzędu, ale Paco Jémez i tak może być usatysfakcjonowany postawą swoich podopiecznych i zapewne liczy na kolejne punkty w zbliżającym się starciu z Osasuną.

SKRÓT MECZU


Athletic Bilbao 1-0 Getafe CF
1-0 Susaeta 39'
Sędziował: Fernando Teixeira Vitienes

Wobec zawieszenia Aritza Aduriza i kontuzji Kike Soli, Ernesto Valverde w meczu z Getafe postanowił dać szansę gry od pierwszej minuty młodemu Gillermo. Nic w tym dziwnego, jeśli weźmie się pod uwagę, że Gaizka Toquero nie strzelił gola w lidze od dwudziestu trzech miesięcy. Grający na środku ataku Guillermo zaliczył przeciętny występ i został w trakcie spotkania zmieniony przez wspomnianego Toquero, ale cały Athletic odniósł pewne zwycięstwo, będąc zespołem zdecydowanie lepszym od rywali od pierwszej do ostatniej minuty. Z drugiej strony nie oznacza to, że Baskowie zachwycili swoją grą, gdyż pomimo wyraźnej kontroli nad przebiegiem wydarzeń, stwarzali sobie raczej niewiele dogodnych sytuacji do zdobycia gola. Athletic wygrał, gdyż pod koniec pierwszej połowy Markel Susaeta doskonale uderzył piłkę z dystansu po krótkim rozegraniu rzutu wolnego przez Andera Herrerę.

Swoją zasługę w tak skromnej porażce niewątpliwie ma także zespół Getafe, który w drugim meczu pod wodzą Cosmina Contry bronił znacznie lepiej niż tydzień wcześniej w starciu z Granadą. Szkoda tylko, że gra ofensywna gości przez wiele minut właściwie nie istniała. Gdyby jednak Ciprian Marica lepiej przymierzył w końcówce spotkania z szesnastu metrów, Athletic zapłaciłby wysoką cenę za niewystarczające starania w celu zdobycia drugiej bramki. Pomimo wygranej i coraz bliższej szansy gry w Lidze Mistrzów, pewnym zmartwieniem dla Ernesto Valverde na najbliższe mecze jest kontuzja doznana w sobotę przez Carlosa Gurpegiego. Doświadczony obrońca prawdopodobnie nie zagra w piłkę przez około dwa tygodnie. Cóż jednak znaczy taki problem wobec tego, z którym musi zmagać się szkoleniowiec Getafe. Azulones pozostają bez zwycięstwa w tym roku kalendarzowym, a znaczącej poprawy w ich grze nadal próżno szukać.

SKRÓT MECZU


CA Osasuna 1-2 Sevilla FC
0-1 Jairo 27'
0-2 Bacca (k.) 45'
1-2 Acuńa 90+4'
Sędziował: Alfonso Javier Álvarez Izquierdo

W meczu z Osasuną Unai Emery postanowił dać odpocząć kilku podstawowym zawodnikom. Był to oczywiście skutek wyczerpującego starcia z Betisem w Lidze Europy. Zmiennicy nie zawiedli i Sevilla odniosła zasłużone zwycięstwo, choć samo spotkanie na El Sadar przebiegało raczej w nieoczekiwany sposób. To Osasuna dłużej utrzymywała się przy piłce, a Sevilla skupiała się na obronie i kontratakach. O ile gospodarze nie potrafili odnaleźć się w ataku pozycyjnym, goście swoje założenia taktyczne realizowali znakomicie i po szybkiej akcji swojej drużyny Andrésa Fernándeza pokonał Jairo Samperio. Tuż przed przerwą ten sam piłkarz spudłował w znacznie łatwiejszej sytuacji, lecz tym razem, pisząc potocznie, upiekło mu się, gdyż po chwili sędzia Álvarez Izquierdo dopatrzył się zagrania ręką Damii i podyktował rzut karny dla Sevilli. Pod nieobecność na placu gry Ivana Rakiticia, piłkę na jedenastym metrze ustawił Carlos Bacca i spokojnie podwyższył prowadzenie ekipy gości. Jedyną złą wiadomością dla Sevilli po pierwszych czterdziestu pięciu minutach był uraz Beto, którego w bramce zastąpił Javi Varas.

W drugiej połowie niewiele się zmieniło. Nadal Osasuna bezproduktywnie próbowała coś wskórać, a Sevilla stwarzała sobie znacznie groźniejsze sytuacje. Lecz po strzeleniu gola, podobnie jak Jairo, również Carlos Bacca zgubił gdzieś swoją skuteczność i nie zdobył kolejnego gola, choć dogodnych okazji mu nie brakowało. Tak czy inaczej, Sevilla w pełni kontrolowała przebieg meczu i odniosła już piąte zwycięstwo z rzędu, potwierdzając zarazem, że tuż przed spotkaniem z Realem Madryt jest w co najmniej dobrej formie. Rozmiary porażki Osasuny w ostatniej akcji meczu po indywidualnej akcji zdołał zmniejszyć Javier Acuńa.

SKRÓT MECZU


Real Betis 0-2 Atlético Madryt
0-1 Gabi 57'
0-2 Diego Costa 63'
Sędziował: Javier Estrada Fernández

W meczu z Atlético Betisowi na pewno nie zabrakło chęci i determinacji. Niestety zabrakło umiejętności piłkarskich, ale też po prostu chłodnych głów, które zwiększyłyby szanse na korzystniejszy wynik. Gabriel Calderón podobnie jak Unai Emery w meczu ligowym wystawił do boju zupełnie inny skład niż ten, który kilka dni wcześniej grał w europejskich pucharach. Przeciwko drużynie Los Colchoneros argentyński szkoleniowiec zdecydowanie postawił na defensywę i długimi fragmentami twarda, nieustępliwa i fizyczna gra przynosiła pożądany efekt. Z pewną pomocą Betisowi przyszedł również sędzia liniowy, który niesłusznie przyczynił się do anulowania prawidłowo zdobytej bramki przez Diego Costę.

Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem bezbramkowym, a w drugiej świetną okazję, by wyprowadzić gospodarzy na prowadzenie zmarnował Juan Carlos. Niestety niedługo potem bezmyślnego zagrania ręką dopuścił się sporadycznie grający w tym sezonie napastnik Betisu, Braian Rodríguez. Po swoim zagraniu zasłużenie został przez arbitra wysłany do szatni i od tego momentu Atlético uzyskało dużą przewagę. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Trzy minuty po wspomnianej czerwonej kartce, piłkę przed polem karnym Betisu otrzymał Gabi i korzystając z dużej ilości wolnego miejsca, posłał precyzyjny strzał przy słupku, pokonując bezradnego Antonio Adána. Wyraźna dominacja gości doprowadziła także do kolejnego trafienia Diego Costy i mecz został definitywnie rozstrzygnięty. Betis nie był w stanie odpowiedzieć choćby jedną składna akcją.

SKRÓT MECZU


Valencia CF 2-1 Villarreal CF
1-0 Javi Fuego 35'
2-0 Javi Fuego 43'
2-1 Giovani 83'
Sędziował: Pedro Jesús Pérez Montero

Na Estadio Mestalla ogromnym rozczarowaniem była postawa gości. Villarreal grał powolnie i bezproduktywnie przeciwko zmotywowanej ekipie Juana Antonio Pizziego. Nic więc dziwnego, że gospodarze zdecydowanie dominowali w tym meczu i w końcu spotkała ich za to nagroda. Jedynym zaskoczeniem był fakt, że obie bramki dla gospodarzy zdobył Javi Fuego, ponieważ były defensywny pomocnik Rayo Vallecano nie jest znany z wpisywania się na listę strzelców. Gole przeciwko Villarrealowi były jego pierwszymi w karierze na boiskach Primera División. Trzeba jednak wspomnieć, że zanim Hiszpan rozpoczął swój dziewięciominutowy koncert, urazu nabawił się Diego Alves. Podstawowego bramkarza Los Ches nie zobaczymy na boiskach La Liga przez około miesiąc.

Zadowolona z bezpiecznego prowadzenia Valencia w drugiej połowie zwolniła tempo, co przy braku oczekiwanej reakcji gości zdecydowanie obniżyło jakość widowiska. Blanquinegros kontrolowali przebieg wydarzeń, ale gdy tylko popełnili błąd, spotkała ich za to kara. Po bezmyślnym zagraniu João Pereiry kontaktowego gola strzelił Giovani dos Santos. Niestety trafienie Meksykanina wcale nie doprowadziło do emocjonującej końcówki. Villarreal nadal grał słabo i spadł na siódme miejsce w tabeli.

SKRÓT MECZU


Real Madryt 3-4 FC Barcelona
0-1 Iniesta 7'
1-1 Benzema 20'
2-1 Benzema 24'
2-2 Messi 42'
3-2 Ronaldo (k.) 55'
3-3 Messi (k.) 65'
3-4 Messi (k.) 84'
Sędziował: Alberto Undiano Mallenco

Wspomniane na wstępie El Clásico nie zawiodło oczekiwań. Mecz pomiędzy Realem Madryt i Barceloną dostarczył mnóstwo emocji i zwrotów akcji. Obie drużyny pokazały sporo dobrej piłki, a o wyniku zadecydowały epizody. Spotkanie świetnie zaczęło się dla zespołu gości, gdyż już w pierwszych minutach gola zdobył Iniesta, a Messi miał świetną okazję by zdobyć drugiego gola i postawić Real Madryt w bardzo trudnej sytuacji. Tym razem Argentyńczyk spudłował i do zdecydowanej ofensywy ruszyli grający głównie z kontrataku gospodarze. Głównie dzięki świetnym akcjom Ángela Di Maríi, Królewscy zdołali nie tylko odrobić straty, ale także objąć prowadzenie. Oba gole zdobył Karim Benzema, aczkolwiek trzeba zauważyć, że Francuz miał dobre okazje, by skończyć to spotkanie z bardziej okazałym dorobkiem. Po jednej z nich Gerard Pique wybił piłkę tuż sprzed linii bramkowej. Z czasem Real dał się zbyt głęboko zepchnąć do defensywy i w efekcie jeszcze przed przerwą po zamieszaniu w polu karnym do remisu oprowadził Lionel Messi.

Po przerwie inicjatywę jak zwykle posiadała Barcelona, ale trudno powiedzieć, że grała ona lepiej od Realu Madryt. W końcu po jednym z kontrataków gospodarzy, rzut karny wywalczył Cristiano Ronaldo, choć jak wyraźnie pokazały powtórki, Portugalczyk był faulowany tuż przed szesnastką. Z prezentu od arbitra skorzystał sam poszkodowany i Real ponownie wyszedł na prowadzenie. Gdy wydawało się, że podopieczni Carlo Ancelottiego kontrolują przebieg wydarzeń, wydarzyło się coś, co całkowicie zmieniło obraz spotkania. Mający mnóstwo miejsca i przez nikogo nieatakowany Messi posłał ze środka pola fenomenalne podanie do wychodzącego na pozycję Neymara, który po chwili przewrócił się w polu karnym. Werdykt sędziego? Rzut karny i czerwona kartka dla Sergio Ramosa, który swoim zachowaniem dał Brazylijczykowi pretekst do upadku. Przy grającym w osłabieniu rywalu Barcelona nie miała już problemów z uzyskaniem ogromnej przewagi i po dwóch skutecznych strzałach Messiego z jedenastu metrów, zapewniła sobie cenne zwycięstwo. Abstrahując od oceny słuszności wszystkich decyzji sędziowskich, które budziły wiele kontrowersji, poza Blaugraną z takiego rozstrzygnięcia jednych z najlepszych Gran Derbi ostatnich lat najbardziej cieszą się piłkarze Atlético, którzy powrócili na fotel lidera.

SKRÓT MECZU


UD Almería 4-3 Real Sociedad
0-1 Vela (k.) 21'
1-1 Óscar Díaz 29'
1-2 Agirretxe 58'
2-2 Verza (k.) 66'
3-2 Verza (k.) 71'
3-3 Bergara 85'
4-3 Hicham 91'
Sędziował: Miguel Ángel Ayza Gámez

Jeśli komuś po El Clásico wciąż było za mało emocji i za mało kontrowersji, to mecz pomiędzy Almeríą i Realem Sociedad musiał zaspokoić jego apetyt. Jedynym minusem tego spotkania pozostaje fakt, że pomimo dobrej gry piłkarzy, głównym aktorem widowiska został sędzia Ayza Gámez. Zaczynając od początku, trzeba zauważyć, iż gospodarze wykazywali znacznie więcej ambicji i chęci do gry niż ekipa Txuri-Urdin. Przewaga gości w liczbie oddawanych strzałów wynikała wyłącznie z różnicy umiejętności pomiędzy zawodnikami. Jednak objęcie prowadzenia Baskowie zawdzięczają sędziemu, który z sobie znanych powodów odgwizdał rzut karny po całkowicie przypadkowym zagraniu ręką Trujillo, którego obrońca Rojiblancos nie mógł uniknąć. Po chwili jedenastkę wykorzystał Carlos Vela, lecz utrata gola nie zraziła gospodarzy. Piłkarze Almeríi nadal grali ofensywnie, co w przypadku tej ekipy naprawdę jest rzadkością i po kapitalnej akcji rozegranej z klepki, Óscar Díaz doprowadził do wyrównania. Było to zarazem pierwsze trafienie napastnika gospodarzy w tym sezonie. Pomimo prób obu zespołów, w kolejnych minutach pierwszej połowy gole już nie padły.

Druga połowa była ciekawsza. Po wyjściu z szatni Real Sociedad zaprezentował zupełnie inny poziom motywacji i dobra gra Basków niemal pozwoliła im na ponowne objęcie prowadzenia. Niestety dla gości w doskonałej okazji zawiódł Antoine Griezmann, kierując piłkę obok bramki. Niewykorzystana szansa powinna zemścić się po kilku minutach, gdy po rzucie rożnym dla gospodarzy, piłkę w bramce umieścił Verza. Sędziowie w tej sytuacji niesłusznie orzekli spalonego, Real Sociedad błyskawicznie wyprowadził kontratak, a Imanol Agirretxe cudownym lobem po raz drugi wyprowadził Txuri-Urdin na prowadzenie. Na tym pomoc sędziego dla drużyny Jagoby Arrasate zakończyła się, a ze słabej formy Ayzy Gámeza zaczęła korzystać Almería. Arbiter być może uświadamiając sobie, że zdecydowanie skrzywdził Rojiblancos we wcześniejszej części meczu, podarował im dwa rzuty karne, których po prostu być nie powinno, ponieważ faule miały miejsce poza polem karnym. Oba prezenty wykorzystał Verza i Almería po raz pierwszy w tym spotkaniu objęła prowadzenie. Radość trwała kilkanaście minut, gdyż Real Sociedad znów zaczął grać lepiej i po stałym fragmencie gry do remisu doprowadził Markel Bergara. Niekorzystny obrót wydarzeń ponownie nie zniechęcił gospodarzy. Po utracie prowadzenia prawdziwym trenerskim nosem popisał się trener Francisco Javier Rodríguez. Na boisko wszedł Hicham Khaloua, dla którego był to debiut w Primera División, gdyż na co dzień występuje w drużynie rezerw. To właśnie 18-letni Marokańczyk już w doliczonym czasie gry swoim golem dał cenne trzy punkty Almeríi i pozwolił swojej drużynie na wydostanie się ze strefy spadkowej.

SKRÓT MECZU

Tekst ukazał się także w serwisie swiatpilki.com.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!