RealMadryt.pl w Madrycie: W drodze do raju
Na drugi koniec Europy w pogoni za Klasykiem
Na samym wstępie muszę przyznać, że czeka mnie niezwykle trudne zadanie. Wszystko dlatego, że poprzednimi relacjami z Madrytu, Leszczu i Klatus bardzo wysoko postawili mi poprzeczkę. Niemniej jednak, postaram się podjąć wyzwanie, by przybliżyć wam w jak najlepszy sposób atmosferę, która roztacza się nad Madrytem przed niedzielnym El Clásico
Podróż do stolicy Hiszpanii rozpocząłem o godzinie 9.48 na Dworcu Wschodnim w Warszawie, gdzie wsiadłem w pociąg kierujący się do Krakowa. Przez 4,5 godziny na przemian zajmowałem się podziwianiem przaśnych krajobrazów rozciągających się za oknem oraz czytaniem zaległej lektury na uczelnię (La verdad sobre el caso Savolta Eduardo Mendozy – z czystym sumieniem polecam). Na krakowskim dworcu chlebem i solą powitała mnie nasza współpracowniczka Zuza, bez której pomocy moja wyprawa prawdopodobnie zakończyłaby się w Małopolsce. Sam Kraków nie był tak łaskawy i przywitał mnie deszczem. Z dworca wspólnie wyruszyliśmy na spotkanie Coverowi i w trójkę zrobiliśmy szybką wycieczkę po Krakowie, w którym gościłem po raz pierwszy w życiu. Pierwotnie miałem w zamiarze wrzucenie wspólnego zdjęcia na tle Smoka Wawelskiego, jednak, jak się potem okazało, fotografię zapisałem w beznadziejnej jakości i raczej nie nadaje się ono do publikacji.
Wyprawa do Madrytu była dla mnie swego rodzaju chrztem bojowym. Nigdy wcześniej bowiem nie miałem okazji przebywać w Madrycie, ani nawet lecieć samolotem (na zagraniczne wojaże zawsze wybierałem się autokarami). Pierwszy lot nie okazał się jednak taki straszny. Pomyślnie wylądowałem i dzielnie przemierzałem kolejne korytarze lotniska w celu dostania się do metra. Mając w kieszeni pięciodniowy bilet mogłem przejść do kolejnego celu – odnalezienia hostelu. Po wyjściu z pociągu na stacji Nuevos Ministerios nie za bardzo wiedziałem, w jaką linię powinienem wsiąść dalej. Na szczęście Hiszpanie, których spytałem o radę byli bardzo skorzy do pomocy, a w dodatku jechali w tym samym kierunku. Miałem więc okazję na luźną rozmowę na różne tematy, w tym na pogadankę o Gran Derbi. Jeden z rozmówców szczególnie ubolewał nad kontuzją Jeségo, ponieważ sam pochodził z Wysp Kanaryjskich.
Następnie pobłądziłem chwilę po labiryntach stołecznego metra, aż w końcu udało mi się wyjść z podziemi i mogłem zacząć podziwiać centrum Madrytu w pełnej krasie. Miasto w środku tygodnia tętniło życiem. W stolicy Hiszpanii, mimo totalnej kompromitacji w pod względem czysto sportowym, spotkać można było mnóstwo znakomicie bawiących się fanów Schalke. To tylko pokazuje, że futbol to znacznie więcej niż sport.
Stolica Hiszpanii wciągnęła mnie już podczas pierwszego dnia pobytu. Docelowo relację tę miałem zdać już wczoraj, jednak uroki miasta spowodowały drobny poślizg. Jutro podzielę się z wami moimi wrażeniami związanymi z meczem Euroligi między Realem Madryt a CSKA Moskwa. W kolejnych sprawozdaniach możecie spodziewać się większej liczby fotografii. Hasta mańana!
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze