O długu Realu Madryt
Wyjaśnienia odnośnie informacji <i>Asa</i>
W ostatnich dniach wielką popularność zyskał Carlos Mendoza, socio Realu Madryt, który w wywiadzie dla Asa opowiedział o długu Królewskich i problemach klubu. Hiszpan stwierdził, że dług klubu to nie tylko 90 milionów z długu netto, które organizacja jest winna bankom, ale całe zadłużenie to 541 milionów euro, ponieważ Real Madryt nie jest winny pieniędzy tylko bankom, ale także piłkarzom, innym organizacjom, klubom, administracji publicznej czy pożyczkodawcom. Mendoza podkreślił, że dług w wysokości 541 milionów euro jest dwa razy większy niż ten, który Florentino przejął kilkanaście lat temu od Lorenzo Sanza. Socio wykazał też zaniepokojenie, że przy tym długu klub ma zamiar przeprowadzić przebudowę stadionu za 400 milionów euro. Nie zabrakło wzmianki, że Real Madryt ma największe przychody, ale wykazano też zmartwienie, że w ostatnim roku wzrosły one tylko o 1%.
W wywiadzie zahaczono też o przekształcenie klubu w spółkę akcyjną. Tę „akcję” As kontynuował także w wydaniach środowym i czwartkowym. Najpierw ekonomista Gay de Liébana stwierdził, że przy takim długu Real będzie musiał stać się spółką akcyjną. Następnego dnia socio Martínez Laredo z okładki krzyczał, że przekształcenie się w spółkę akcyjną będzie niedopuszczalne. Wielu socios Realu Madryt nie ma wątpliwości o co chodzi - po Mourinho grupa Prisa, w skład której wchodzi As, wzięła się za Florentino. Z klubu latem wypływały wiadomości, że jedną z głównych przyczyn odejścia Portugalczyka były wybory. Wielu socios miało mieć wątpliwości co do następnej kadencji prezesa, jeśli ten utrzymałby Mourinho, a tę sytuację mocno podgrzewali dziennikarze. Grupa Prisa aktywnie szukała na rynku kontrkandydata (informacje o spotkaniach dziennikarzy (!) i nakłanianiu różnych ludzi do kandydowania) i była gotowa na pełny atak w przypadku pozostania Mourinho. Trener jednak doszedł do porozumienia z klubem i opuścił Madryt, a Florentino bez problemu zwyciężył.
Ktoś zapyta - dlaczego Prisa niby atakuje Florentino? W Hiszpanii układy świata sportowego z dziennikarzami są jasne i otwarte. Kluby filtrują informacje na zewnątrz, a w zamian media otaczają je ochroną. Zarabiają na tym wszyscy. Jak jednak wspominał - w wywiadzie przetłumaczonym także na naszej stronie - były dziennikarz Asa, Florentino odmówił takiej współpracy z grupą Prisa. Obecnie do tego wszystkie dochodzi sytuacja finansowa koncernu, który jest zadłużony na 3 miliardy euro (3 miliardy, a z okładek i tytułów atakuje się Real za 500 milionów!), z których miliard musi już spłacić najbliższą wiosną. Co więcej, akcje spółki kosztują obecnie 40 eurocentów (spadły z 17 euro!). Dlatego szuka się usunięcia Florentino i wstawienia prezesa w typie Calderóna, za którego klub był dosłownie domem otwartym. Kibiców czytających Asa mogą też mylić nagłówki prasowe o spółce akcyjnej. Florentino jest ostatnią ostoją madridistas przed wyemitowaniem przez Real Madryt akcji. Wydaje się, że prezes do tego dąży, ale tak naprawdę dążą do tego inni. Złotym przykładem była sytuacja wokół jednego ze spotkań Péreza z socios we wrześniu. Sternik Realu zapytany o spółkę akcyjną i groźby Unii Europejskiej powiedział, że Real Madryt jest spokojny o całą sytuację, bo jego obecna struktura wcale nie daje mu tak wielkich korzyści, o jakich mówi się w Brukseli, ale - jak zaznaczył z „ale” - jeśli będzie taka potrzeba, to klub znajdzie rozwiązanie w postaci dla przykładu niezbywalnej akcji na jednego socio. Tymczasem As wypuścił tytuł, w którym informowano, że Florentino jest gotowy na przekształcenie Realu. Wrzesień był zresztą dosyć zabawnym miesiącem, bo As rozpoczął ciężką kampanię mającą na celu zdyskredytowanie prezesa przed Walnym Zgromadzeniem. W jednym dniu w gazecie poświęcono 4 strony na podsumowanie wszystkich błędów, pomyłek i niesprawdzonych obietnic sternika Królewskich. Dzień przed głosowaniami w dzienniku podano, że już ponad 100 socios przeciwstawi się Florentino, a za nimi mogą pójść inni. Ostatecznie w trzech głównych głosowaniach przeciwko punktom opowiedziało się w sumie 15 delegatów (odpowiednio 7-7-1).
Wracając jednak do finansów, kibice Królewskich przeprowadzili własne analizy i spojrzeli na problem ze swojej strony. Pan Mendoza stwierdził, że dług klubu to 541 milionów euro. Chociaż kilka części długu nie wchodzi do jego realnego założenia, o czym czytamy w raporcie ekonomicznym, to liczby potwierdzają słowa Hiszpana: zobowiązania krótkoterminowe i długoterminowe razem dają 541 milionów euro. To szeroka definicja długu. Jednak nawet ten w takim założeniu jest przez Florentino skutecznie zmniejszany. Na koniec okresu, w którym dymisję złożył Calderón, ta część pasywów sumowała się do kwoty 683 milionów euro, czyli przez 4 lata zmniejszono ją o 142 miliony euro. Poza tym Mendoza nie wspomniał w ogóle o płynnych aktywach, które wyniosły 156 milionów euro i są niezbędne do wypełniania różnych terminów zapłaty.
Jeśli Real miałby być likwidowany, to zadłużenie wyniosłoby te 541 milionów euro. Jednak jeśli ktoś chciałby nabyć klub i dalej go prowadzić, to nie wszystko z 541 milionów zostałoby uznane za dług, ponieważ część jest krótkoterminowa lub związana z działalnością operacyjną, które występują co roku i nie trzeba jej spłacać z kasy klubu. Do tego dochodzą też należności, czyli pieniądze, jakie inni są winni Realowi. Za dług powinniśmy więc tak naprawdę uznać więc kwoty długoterminowe, które trzeba spłacić z własnych pieniędzy.
W długu krótkoterminowym mamy między innymi rozliczenia międzyokresowe dotyczące karnetów czy składek socios, a także wypłaty dla zawodników, przy czym warto przypomnieć, że gracze Królewskich pieniądze dostają dwa razy do roku. Do tego dochodzą wierzyciele z działalności normalnej, a także dłużnicy. W sumie aktualny dług netto (co jestem winny ja minus to, co winni mi są inni) to 182 miliony euro. Warto jednak pamiętać, że przez termin wpłat czy wypłat ta cyfra, dopóki klub nie rozpocznie likwidacji, tak naprawdę nie może zostać uznana za dług, jako że jest to sytuacja powtarzalna w czasie.
Jeśli chodzi o dług długoterminowy, w klubie w jego skład wchodzą długi bankowe, długi za prace na stadionie, długi za transfery piłkarzy, ale także pieniądze, jakie inne kluby są winne Realowi za zawodników. Co ciekawe, w futbolu długi za transfery piłkarzy to substytut długów bankowych, ale to one są ważniejsze. UEFA o wiele uważniej przygląda się operacjom między klubami i wypełnianiu tych zobowiązań. Ostatecznie dług netto długoterminowy wynosi 251 milionów euro. Jeśli dodamy do tego wyliczenia krótkoterminowe, to dostaniemy 434 miliony euro. Jednak jeśli uznamy te kwoty za normalność i zwykłą działalność, to od 251 milionów odejmujemy aktywa płynne i dostajemy 95 milionów euro. Ten dług netto w tym przypadku różni się od podanego przez klub z powodu przyjęcia do obliczeń uproszczonych założeń.
Jak pisze autor tych obliczeń, dla niego dług Realu Madryt to 251 milionów euro. Oczywiście nikt nie kłamie, gdy mówi o 541 milionach, ale mając na uwadze długi krótkoterminowe i aktywa płynne, wydaje się, że mówienie o ponad 500-milionowym długu to raczej próby podważenia finansowej siły Królewskich. Do tego, na koniec, warto dodać, że Forbes twierdzi, iż Real Madryt to klub sportowy z największą wartością na świecie, sięgającą 3,4 miliarda dolarów. Oczywiście do dokładnych analiz, wycen i ocen sytuacji finansowej potrzebujemy Rachunku Przepływów Pieniężnych, Rachunku Zysków i Strat czy bilansów z lat poprzednich, ale same dane z bilansu za ostatni rok pozwalają ocenić dług Realu Madryt.
Nie brakuje porównań do Barcelony. Jeśli weźmiemy pod uwagę dług według Mendozy, to suma pasywów w Barcelonie wyniosła 30 czerwca 491 milionów euro. Jeśli chodzi o wydatki personalne, to w Realu Madryt sięgają one 47% budżetu, a w Barcelonie aż 62%. Ciekawe jest też porównanie kapitału własnego, czyli własnych środków klubu. Barcelona na tej pozycji wykazała jedynie 12,4 miliona euro, a Królewscy aż 320 milionów euro. Również różne wskaźniki finansowe wypadają zdecydowanie na korzyść Realu Madryt [między innymi dług/EBITDA - 0,6 (Real) do 2,8 (Barcelona)].
Dlatego my, jako kibice Realu Madryt, powinniśmy do informacji hiszpańskich czy również polskich mediów (te drugie również lubują się we wszystkim, co złe dla Realu Madryt, a gdy mowa o pieniądzach, to mamy do czynienia z newsem dnia) podchodzić podobnie jak działacze i Florentino - spokojnie. Z Realem Madryt, w kwestii finansowej, nie jest tak źle.
Przy tłumaczeniach i pisaniu tego artykułu wykorzystano oficjalne dokumenty Realu Madryt, Barcelony, firmy Deloitte, a także prywatne obliczenia. Bilans Królewskich z ostatniego raportu rocznego znajdziecie tutaj, a wyliczenia co do długu tutaj.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze