Komisja Europejska zajmuje się Realem
Raport <i>The Independent</i>
Autorem artykułu jest Sam Wallace, piłkarski korespondent Independentu.
Już niebawem Komisja Europejska może zmusić Real Madryt i FC Barcelona do zmiany statusu prawnego. Jak do tej pory obie drużyny funkcjonowały jako własność członków klubu, tak zwanych socios. Prawdopodobne jednak, że przekształcą się w spółki akcyjne, tracąc w ten sposób jeden z ważniejszych czynników, które pozwoliły im zdominować hiszpańską i europejską piłkę nożną.
Sprawa jest już badana przez Dyrekcję Generalną do spraw Konkurencji Komisji Europejskiej. The Independent ujawnia, że w ramach tych działań doszło do przełomu, a w związku z tym obu klubom mają zostać postawione zarzuty otrzymywania nielegalnej pomocy od państwa. Pomocy, która jest nierozerwalnie związana ze statusem prawnym obu klubów – z systemem członkowskim.
W przypadku Realu Madryt jest to już drugie dochodzenie Komisji Europejskiej – wcześniej rozpoczęło się wciąż trwające dochodzenie w sprawie transakcji gruntowej klubu i rady miasta Madryt, całą operację datuje się na 1996 roku. Antagoniści w tej sprawie twierdzą, że doszło tam do nielegalnej z punktu widzenia konstytucji hiszpańskiej pomocy państwowej.
Co ciekawe, oba kluby znajdują się w wyśmienitej kondycji finansowej, co zdaje się potwierdzać coroczny raport Money League przygotowywany i publikowany w styczniu przez Deloitte. Ich sposób organizowania struktury właścicielskiej w innych krajach jawi się jako atrakcyjna cecha struktury prawnej. Rozczarowani fani z Anglii często porównują ten system z tym stosowanym w Premier League, gdzie każdy ma swojego, zazwyczaj nieobecnego na miejscu, właściciela. Struktura własnościowa obu klubów – razem liczą sobie ponad 250 tysięcy członków – maskuje straszliwą nierówność prowadzenia hiszpańskiego futbolu.
W 1990 roku hiszpański rząd ustanowił prawo, wedle którego wszystkie kluby poza Realem, Barceloną, Athletikiem Bilbao i Osasuną musiały przekształcić się w sportowe spółki akcyjne, dokładnie „Sociedades Anonimas Deportivas” i nie mogły być już dużej własnością socios. Wyłączenie tej czwórki sprawiło, że kluby te mają znaczącą przewagę nad resztą, szczególnie gdy chodzi o wysokość podatków od osób prawnych i nieruchomości. Mają też zagwarantowywany status not for profit, to znaczy niezarobkowy. Oznacza to, że mogą co prawda prowadzić działalność gospodarczą, ale uzyskane pieniądze muszą być przeznaczone na działalność statutową klubu. W skrócie – bogacą się nie jakieś podmioty prywatne, ale sam klub.
Nowsza sprawa wypłynęła przy pierwszym okresie obserwacji przez UEFA zasad Finansowego Fair-Play uchwalonych w zeszłym roku. Choć potencjalne sankcje za niezgodności z nimi zostaną ogłoszone dopiero w kwietniu. Jeszcze w niedzielę menedżer Arsenalu, Arsène Wenger, mówił, że Real „żartuje” sobie z FFP, składając tak wysoką ofertę za Bale’a. Do tego wszystkie finanse Królewskich są pod europejską lupą w większym stopniu niż kiedykolwiek wcześniej.
Przy okazji prowadzenia sprawy ujawniły się nie tylko problemy Realu, ale też… Dyrekcji Generalnej ds. Konkurencji w Komisji Europejskiej. Okazuje się, że wielu Hiszpanów sprawuje w tym urzędzie prominentne funkcje. Może dlatego po wniesieniu wstępnej skargi w 2009 roku, opóźniono podjęcie ostatecznej decyzji w wyznaczonym przez regulamin czasie – do teraz się jej nie doczekaliśmy.
Dlatego Europejski Rzecznik Praw Obywatelskich postanowił zainterweniować. Człowiek ten odgrywa rolę niezależnego arbitra, sprawującego pieczę nad decyzjami podejmowanymi przez organy Unii. Jego siedziba mieści się we Strasburgu. 30 maja biuro ombudsmana wystosowało list to prezesa Komisji Europejskiej, José Manuela Barroso. Wezwano w nim do podjęcia decyzji w sprawie klubów, Komisja jednak nie udzieliła odpowiedzi. W liście krytykuje się też DG ds. Konkurencji za „niedotrzymywanie” ustalonych ostatecznych terminów przy skardze wobec Realu i Barcelony. Ombudsman stwierdził wręcz, że „Żadne wyjaśnienia komisji nie usprawiedliwią zwłoki przy podejmowaniu decyzji”. Sama Dyrekcja Generalna ustaliła te zasady. Zarządzono, że werdykt w „priorytetowych przypadkach” ma zapaść w ciągu roku. Tak właśnie sklasyfikowane sprawę hiszpańskiego futbolu. Komisja Europejska powiedziała jednak dla The Independent, że: „Czas trwania dochodzenia zależy od stopnia złożoności przypadku i tego, jak przebiega kooperacja z narodowymi autorytetami w danej kwestii”.
Ombudsman w liście do Barroso wyraził też swe obawy, co do narzekań na to, że DG ds. Konkurencji może się wykazać lojalnością w stosunku do hiszpańskich klubów i jej brakiem w stosunku do Komisja. Istnieje szansa, że będzie to czynnik, który sprokuruje potencjalny konflikt interesów w tym gremium. Ściśle rzecz biorąc, rzecznik napisał: „Nie dostarczono żadnego wyjaśnienia, które mogłoby rozwiązać podejrzenia o konflikcie interesów na szczeblu Dyrekcji Generalnej ds. Konkurencji”. Mimo że Rzecznik nie znalazł dowodów na podobne działania którejś z tamtejszych jednostek, to wyraźnie podkreśla na zewnątrz, że biuro chce się odciąć od podejrzeń.
Na przykład szef Dyrekcji, Joaquín Almunia, nie ukrywa,że jest fanem Bilbao, jednego z klubów wyłączonych z regulacji. Kiedy Komisja pytała o to, czy Almunia jest lojalny, powiedział jej, że poświęca się dla walki z nielegalną pomocą państwową i, powołując się na wspólne oświadczenie, ma w tej sprawie takie same cele jak Michel Platini, prezes UEFA.
Rzeczniczka Dyrekcji generalnej powiedziała, że „umowa z Ombudsmanem” zakłada „zajęcie w bliskiej przyszłości stanowiska co do pomocy państwowej zawodowym klubom sportowym”. Tak więc wkrótce może wyjaśnić się sprawa statusu własnościowego Realu i Barçy. Dodała potem: „Komisja spogląda na sytuację to klubów (dokładnie tak powiedziała – przyp. red.) z perspektywy etapu wstępnego”. Zdaje się, nie pamiętają, że zasady panujące w Komisji Europejskiej mówią o tym, że etap wstępny dawno już minął.
Narzucona z góry konwersja do spółki akcyjnej każdego klubu, który awansował do Segunda Divisón, zasiała niemały zamęt w sytuacji finansowej mniejszych zespołów. Guadalajarę, klub z Kastylii La-Mancha, relegowano z powrotem do trzeciej ligi w ramach kary za nieścisłości przy przeprowadzaniu tej operacji. Mówi się, że wyniosły one około 2 milionów euro w kapitale. AD Alorcón ma podobne problemy z konwersją prawną. W tym tygodniu klub dowie się, czy zostanie w drugiej lidze czy spadnie do trzeciej. Z kolei kibice Mirandés napisali do UEFA protest o „niepewności, zwątpieniu i społecznym braku zaufania” spowodowanym ich utratą kontroli nad klubem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze