Finansowe Fair Play niegroźne dla Realu
Za to niebezpieczne na przykład dla PSG
Na pierwszy, a może na drugi rzut oka widać, że prawdopodobnie rekordowy transfer Garetha Bale’a do Realu Madryt nie przystaje do polityki UEFA. Michel Platini chce zastopować transferową karuzelę. Arsène Wenger, który dawno z tej karuzeli wypadł, zważywszy na to, że w tym roku w życie wejdzie FFP (Finansowe fair play – przyp. red.), nazwał madryckie plany „żartem”. Jeśli jednak spojrzymy na to, co udało się największym klubom wynegocjować w zapisach FFP, zobaczymy, że sytuacja nie jest wcale tak dwuznaczna, jak się wydaje. Tym bardziej, kiedy spojrzymy również na przychody Królewskich.
FFP zadowoli nawet tych krytyków, którzy bali się, że nowe zasady umocnią hegemonię bogatych w europejskiej piłce – tak się nie stanie. Innowacje faworyzują te kluby, które mogą pochwalić się największymi wpływami. Prominentnym członkiem tego grona przez ostatnie osiem lat z pewnością był Real Madryt.
Ostatni finansowy raport Money League opracowany przez Deloitte (jedna z firm należących do tak zwanej „wielkiej czwórki” zajmującej się badaniem finansów przedsiębiorstw – przyp. red.) wskazał, że Królewscy po raz pierwszy przekroczyli barierę 500 milionów euro przychodu. Uzyskali dokładnie 512,6 miliona euro, to znaczy, że odnotowali w tym aspekcie jedenastoprocentowy skok w stosunku do roku poprzedniego. Rolę odgrywa tutaj też hiszpański model podziału pieniędzy z praw do transmisji telewizyjnych. W przeciwieństwie do angielskiego, w ramach którego zyski rozłożone są dość równomiernie pomiędzy wiele zespołów, hiszpański model zakłada podział lwiej części zysków pomiędzy Barcelonę i Real.
Już po sporządzeniu tych analiz, Real podpisał nową, o trzydzieści procent bardziej lukratywną, umowę sponsorką z wykonawcą koszulek. Klub zaczął też pracować nad projektem unowocześnienia stadionu. Dopóki w grę wchodzi FFP czysta suma wydana na transfer jest mniej ważna, niż może się niektórym wydawać. Te pieniądze można poddać amortyzacji za pomocą regulowania długości kontraktów. Sprawi to, że pensja piłkarza stanie się czynnikiem ważniejszym niż wcześniej. Również dlatego Real chce nie tylko kupować zawodników, ale też ich sprzedawać. Gonzalo Higuaín trafił do Napoli za 37 milionów, a w sprawie Garetha Bale’a mówi się o włączeniu kogoś do jego transferu.
Dobrze wiadomo, że Los Blancos wolą płacić za transfer w ratach – dlatego Tottenham ciągle nie dostał jeszcze całej kwoty za Lukę Modricia. Wpływ na to mają długi klubu, często mówi się nawet o około 590 milionach euro. Dochodzenie w sprawie Realu prowadzi też Komisja Europejska, która bada transakcję sprzedaży gruntów zawartą między radą miasta Madryt i klubem. Dzięki temu widzimy wszystkie problemy Królewskich. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę wyliczenia wykonane dla Realu przez Swissa Ramble’a, który na podstawie ksiąg angielskich klubów wyliczał ich osiągi finansowe, to dług klubu wynosiłby około 146 milionów euro – mniej niż ten Arsenalu czy Manchesteru United.
Dodatkowo FFP gwarantuje klubom 45 milionów euro luzu przez pierwsze dwa sezony, zasady nie obejmą też transferów, których dokonano przed ich wejściem w życie. Nawet jeśli są krzywdzące, mogą wskazać dobry kierunek na przyszłość i łagodzić sytuację.
Wszystko to oznacza, że Real zarabiając takie pieniądze jest mniej narażony na piłkarską degrengoladę niż Manchester City, Paris Saint-Germain, czy AS Monaco.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze