Advertisement
Menu
/ fifa.com

Šuker: Benzema przypomina mnie

Wywiad z byłym piłkarzem Realu

Davor Šuker to legenda chorwackiej piłki nożnej. W Realu Madryt grał w latach 1996-99 i zdobył z nim Ligę Mistrzów. Brązowy medalista Mistrzostw Świata we Francji, na których rozegrał rewelacyjny turniej, zostając na nim królem strzelców.

Davor, minęło dokładnie piętnaście lat od czasu, w którym wziąłeś udział w Mistrzostwach Świata we Francji. Myślisz o tym turnieju każdego dnia czy jest to już odległe wspomnienie?
Może się to wydawać odległe, ale oczywiście nie jest takie w moich myślach, czy pamięci chorwackich fanów piłki nożnej. Kończąc na trzecim miejscu, stworzyliśmy historię. To wielki wyczyn dla kraju z czterema milionami mieszkańców, który niedawno brał udział w wojnie na Bałkanach. Jesteśmy bardzo dumni z tego, że byliśmy częścią tamtej drużyny. Zaś ja sam jestem dumny z indywidualnego wyniku, bo udało mi się zrealizować marzenie o grze na Mistrzostwach Świata i byciu najlepszym ich strzelcem.

Jeśli miałbyś wybrać jedno wspomnienie z tamtego turnieju, co by to było?
Gole! Cała szóstka, którą strzeliłem. Ostatni przyszedł przeciw Holandii (w meczu o trzecie miejsce zakończonym wynikiem 2:1), a dzień potem jechaliśmy już do domu. Mogę wywołać w pamięci oglądanie w telewizji finału granego między Francją i Brazylią: wówczas prowadziłem, ale Ronaldo potrzebował tylko jednej bramki, aby wyrównać. Wiedziałem, że jeśli nie strzeli przez tamte dziewięćdziesiąt minut, to będę na światowym szczycie. Ale tylko jedna bramka mogła wszystko zmienić! Nie mogę też nie wspomnieć o wszystkich Chorwatach, którzy powędrowali do Francji, żeby nas wspierać. Udowodnili, że jesteśmy małą, ale wspaniałą nacją.

Wojna pozostanie bardzo świeżą w umysłach tamtej generacji chorwackich piłkarzy. Czy ten fakt pomógł wam stworzyć wyjątkowego ducha wewnątrz zespołu?
Oczywiście, dla nas była to dobra okazja, aby pokazać o co chodzi w naszym kraju. Przed 1998 roku niewielu ludzi wiedziało o Chorwacji. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że to mały naród, który wcześniej był częścią Jugosławii, ale nic więcej. To bardzo ważne, ale też bardzo trudne, aby uzyskać rozgłos jako kraj, jednak myślę, że nam się to udało.

Jak ważna może być piłka nożna dla ludzi, którzy przeszli przez taką sytuację?
Bardzo ważna. Jestem dumny z tego, że grałem w 1998 roku. Być tam, nosić opaskę i barwy twojego kraju, reprezentować naród, doświadczać związku wytworzonego między piłkarzami i fanami… Tak jak paru ludzi walczyło wewnątrz naszego kraju, tak my walczyliśmy tam na boisku.

Zwróćmy się się w stronę nowoczesnej piłki. Biorąc pod uwagę wyniki strzeleckie Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo, czy napastnik nadal może być płodny, nie będąc przy tym szybkim?
Na początek najważniejsze, trzeba powiedzieć, że Messi i Cristiano są nie z tego śwata – są bardzo daleko od reszty. Można ich porównywać z takimi jak Pelé, Maradona, Cruyff, Beckenbauer – ta era należy do nich. Jeśli mowa o innych, to prędkość jest elementem gry, ale potrzebujesz też talentu, kontroli, boiskowej inteligencji i efektywności naprzeciwko bramki. Jeśli tego nie masz, trudno jest ci strzelać.

Czy jest obecnie jakiś napastnik podobny do ciebie?
Myślę, że tym, który najbardziej mnie przypomina, jest Karim Benzema. Ma prawdziwy talent do utrzymywania futbolówki pod kontrolą. Tak, powiedziałbym, że jest najbardziej podobny.

Grałeś dla klubów w Niemczech i Hiszpanii, dwóch krajach, które obecnie są wysoko cenione w piłkarskim świecie. Czy ten trend zaczął się już wtedy?
Tak, oczywiście. Niemcy zawsze inwestują w przyszłość i jest to coś, czego wszyscy powinniśmy się od nich uczyć. Jeśli zaś chodzi o Hiszpanię, to gdy przybyłem tam w latach dziewięćdziesiątych, zaczęli inwestować we wszystko: piłkę nożną, koszykówkę, piłkę ręczną, nawet polo wodne! Chodzi o to, że trudno jest o rezultaty w krótkim terminie. Potrzebujesz dziesięciu albo piętnastu lat, żeby je mieć, ale kto chce dzisiaj tylko czekać? Jednak to jest klucz do sukcesu.

Diego Maradona to twój przyjaciel, byliście kolegami w Sevilli i grałeś nawet w jego meczu pożegnalnym. Skoro znasz go dobrze, czy uważasz, że porównania z Messim są sensowne?
Trudno powiedzieć, bo w każdej dekadzie piłka bardzo się zmienia. Pamięta się Pelégo i Maradonę, ale jak ich porównać? Kiedyś tylko kilka kamer filmowało mecze, kiedy teraz dwadzieścia cztery nagrywają rozgrzewkę! Mimo wszystko myślę, że Maradona jest lepszy. Ale czas Messiego nadejdzie: będzie strzelał multum bramek, łamał nawet więcej rekordów, jednak musi wygrać coś z Argentyną. Jest bardzo młody i jego czas przyjdzie – życzę mu wszystkiego najlepszego.

Możesz opowiedzieć nam jakieś anegdotki o twoim chwilach przy Maradonie?
Kiedy byłem w Sevilli z nim, Carlosem Bilardo i Diego Simeone, ogólnie nasze treningi oglądało między trzema a pięcioma tysiącami ludzi. Pamiętam, jak pewnego poranka Diego się spóźnił i w swoim stylu zajechał za kółkiem Ferrari. Momentalnie wszyscy ludzie oglądający nas zniknęli i pobiegli tłoczyć się wokół na niego na parkingu. To pokazuje, jak był popularny. I kolejna historia, którą lubię opowiadać. Jako dziecko oglądałem Diego w na ekranie telewizora w moim pokoju. Aż nagle znalazłem się w sytuacji, w której jadam z nim śniadania, trenuję i dzielę szatnię – to było niesamowite. Czekałem tylko, kiedy coś do mnie powie, powie cokolwiek, i wreszcie pewnego dnia zawołał mnie. Powiedział tylko: „Davor, nie chcę, żebyś rozglądał się szeroko czy coś. Po prostu spuść głowę i biegnij w stronę bramki, a ja umieszczę piłkę przed tobą gotowym ją wbić”. Nie ma wielu graczy na świecie, którzy mogą coś takiego powiedzieć, ale on był jednym z nich. A jeśli obejrzysz bramki, które dla mnie zrobił w Sevilli, to tak się właśnie działo. To coś, co zostanie ze mną na zawsze.

Kiedy widzisz byłego kolegę z Realu Madryt, Clarence'a Seedorfa, wciąż grającego w Brazylii na wysokim poziomie, czy wywołuje to u ciebie myśli, że mogłeś pograć trochę dłużej?
Będę szczery: nie chodziło tylko o grę. Kiedy jesteś snajperem, musisz strzelać rok w rok i masz wiele do stracenia. W piłce nożnej nie chodzi tylko o to, żeby grać mecze, mieć Ferrari, ładny zegarek i spotykać się z piękną kobietą. Żeby osiągnąć sukces trzeba trenować każdego dnia. Potrzebujesz sporo umiejętności, ale również wiele ciężkiej pracy.

W naszym ostatnim pytaniu chcemy się dowiedzieć, dlaczego wolałeś zostać prezesem CFF (Chorwacki Związek Piłki Nożnej – przyp.red.) niż trenerem, czy ekspertem piłkarskim, jak wielu twoich byłych kolegów?
Nawet jeśli jesteś świetnym strzelcem czy najlepszym piłkarzem na świecie, to automatycznie nie czyni cię to wielkim trenerem. To nie jest coś, do czego pasuję. Nie skończyłem nawet żadnych kursów trenerskich. Zdaję sobie sprawę z tego, że to dobra praca i pieniądze mogą być niezłe, ale jest też ciężko. Szczególnie wtedy, gdy byłeś już w piłce przez dwadzieścia lat, kiedy traciłeś wszystkie te weekendy i wakacje, nie mogąc nawet pójść do kościoła w niedzielę (śmiech). Na koniec tego wszystkiego musisz rozważyć jeszcze jedną rzecz: jako łowca bramek zawsze jesteś na pierwszych stronach gazet, ale gdy zaczynasz jako trener, musisz się przyzwyczaić do bycia schowanym na innych stronach. Tak między nami, sądzę, że mogę więcej zrobić dla futbolu w moim kraju w ten sposób, to dzięki memu darowi do języków i wszystkim przyjaźniom, które zawarłem grając. Chcę oddać piłce nożnej tyle, ile ona dała mi i dlatego pracuję w tym kierunku.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!