Nie dla psa kiełbasa - 2:3
Real ze stadionu Montjuic wyjechał jedynie ze srebrnymi medalami.
Real niestety przegrał finałowy mecz o Puchar Króla w stosunku 2:3. Stracił tym samym szanse na pierwszą w swej 102-letniej historii potrójną koronę.
Przed meczem trenerzy obu drużyn zapowiadali ostrą walkę. Nie były to słowa rzucone na wiatr, bowiem dziś w całym meczu sędzia pokazał, uwaga, aż 17 żółtych kartek! Dwie z nich oznaczały dla Caniego i Gutiego zejście z boiska.
Rozpoczęło się dla nas dobrze. W 23. minucie nasz numer 23, czyli Beckham kapitalnie strzelił z rzutu wolnego. Piłka wpada tuż przy słupku i Lainez po raz pierwszy wyciąga piłkę z siatki. Niestety, powtarza się scenariusz z ostatniego meczu ligowego, kiedy Real zremisował z Zaragozą 1:1. Teraz też po paru minutach przeciwnik doprowadza do remisu. Tym razem dośrodkowanie Savio, byłego gracza Realu zamienia na bramkę Dani, notabene... były gracz Realu. Żeby było ciekawiej, w 44. minucie faulu w polu karnym dopuścił się Guti, który do tej pory grał całkiem nieźle. Faul słuszny, toteż takiej sytuacji nie zmarnował David Villa. Wynikiem 2:1 dla Realu Z. zakończyła się pierwsza część meczu.
Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia Królewskich z Madrytu. Trzy minuty wystarczyły Blancos, by wyrównać stan meczu. Po raz kolejny Roberto Carlos pokazał, jak należy wykonywać rzuty wolne. Wziął rozbieg, przymierzył i piłka z chirurgiczną dokładnością wpada w "mysią dziurę". Lainez był bez szans. Do końca meczu wynik się nie zmienił, więc o tym, kto wzniesie Puchar Króla miała zadecydować dogrywka. Dziwił fakt, że Carlos Queiroz mając jeszcze dwie zmiany do wykorzystania (wcześniej wprowadził w miejsce Solariego napastnika Portillo) nie zdecydował się wprowadzić dwóch, "świeżych" graczy. To by się przydało tym bardziej, że od pewnego momentu Guti zaczął notować sporo strat, a Figo wydawał się potykać o własne nogi. W rezultacie Gutiemu puściły nerwy i sfaulował przeciwnika łapiąc drugi żółty, a w konsekwencji czerwony kartonik. Siły były więc wyrównane, ale co z tego, skoro Królewskim potrzebne było sztuczne oddychanie? Pierwsza połowa dogrywki nie zmieniła obrazu gry, dalej mecz toczył się w niezłym tempie. Zaś w drugiej części gry Zaragoza zaskoczyła pozytywnie swych kibiców. Najwyraźniej wydusili z siebie drugi oddech, bowiem w 111. minucie Galletti przymierzył kapitalnie zza pola karnego, pokonując niepewnego w tym meczu Cesara. Radość uzasadniona piłkarzy, kibiców Zaragozy. Mimo rozpaczliwych ataków Królewskich nie udało się zmienić wyniku i doprowadzić do karnych. A szkoda, bo przy odrobinie większej motywacji i rozsądku trenera Queiroza można było ten mecz wygrać, bo umiejętności to na pewno nie zabrakło. Zatem także po 11. latach nie udało nam się zdobyć Copa del Rey. Może za rok?
Pozostałą jeszcze walka o Ligę Mistrzów no i La Liga. Trzeba żyć dalej, Hala Madrid! Zapraszam masochistów na obejrzenie zapisu "minuta po minucie" naszego debiutanta, Spice Boy'a oraz przeczytania obszernej relacji ze spotkania autorstwa Sobka.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze