Advertisement
Menu
/ guardian.co.uk

Jak Real zmienił Wyspy

Trochę historii

Autorem tekstu jest David Lacey, były korespondent Guardiana. Na emeryturę przeszedł w 2002 roku i od tego czasu pisze cotygodniowe teksty dla gazety.

Wielkimi krokami zbliża się finał Ligi Mistrzów. Z tej okazji przypomnijmy sobie, jak to Real Madryt kilka lat z rzędu zdobywał Puchar Mistrzów w latach sześćdziesiątych.

Dzień Świętego Kryspina, anno Domini MCMLX, Real Madryt właśnie pokonał Eintrach Frankfurt 7:3, zdobywając dzięki temu Puchar Europy. Widowisko na Hampden Park w Glasgow oglądał na żywo tłum liczący grubo ponad sto dwadzieścia siedem tysięcy kibiców. Na tamten moment w powszechnej opinii był to jeden z najwspanialszych pokazów ofensywnej piłki w historii tych, jakie mogła oglądać brytyjska publiczność. Obserwować mecz, pracując jako komentator, mógł Ivan Sharpe. O meczu powiedział potem, porównując rodzimą piłkę do pokazu Niemców i Hiszpanów, że: „Zdobądźmy się na stwierdzenie, że naprawdę trzeba podsumować opłakany los, do którego stoczyła się nasza piłka nożna. Wyspiarkość doprowadziła do tego, że bardzo oddaliliśmy się od rozwoju taktycznego na świecie”.

Gdy dzisiaj spojrzymy na czarno-biały, z licznymi zakłóceniami, przez z tamtej potyczki, zobaczymy, że futbol Realu Madryt wydaje się, mimo że bez wątpienia stał na wysokim poziomie, stateczny w porównaniu do obecnej Barcelony, która, jak mówią, jest jej najlepszym wcieleniem w historii. Gdyby Lionelowi Messiemu dano tyle czasu i miejsca, co Alfredo Di Stéfano, czy też Ferencowi Puskásowi, to strzeliłby pół tuzina bramek jeszcze przed przerwą.

Niemniej jednak wpływ tamtego meczu na brytyjską piłkę nożną, kluby i upodobania fanów był zauważalny. Do tamtej pory była tam tendencja, żeby europejskie rozgrywki traktować jako zwykłą odskocznię od bardziej poważnych interesów, jak wygrywanie lig i pucharów u siebie. Jedyny angielski zespół, który potrafił błyszczeć w Europie, Manchester United, padł ofiarą katastrofy lotniczej w Monachium w dwa lata wcześniej. Po tym, jak Anglicy przegrali w 1953 roku na Wembley z Węgrami aż 6:3, ichnia piłka nożna ciągle była w stanie dowartościowywania się. Rzeczy ulegały poprawie. Burnley w meczu, który można by puszczać młodym adeptom piłki nożnej, pokonało Wolverhampton Wanderers. Zwycięzcy grali przede wszystkim podaniami, pobici zaś od zawsze byli oddani grze długimi piłkami. I później, na miesiąc przed tym, jak Real oczarował Hampden, Tottenham był wyraźnie lepszy od Wilków na Molineux. Ten sam Tottenham miał w rok później wygrać dublet (Mistrzostwo i Puchar Anglii).

Real rozszerzył horyzont brytyjskim klubom, które stały się przekonane, że Puchar Europy i, właśnie utworzony, Puchar Zdobywców Pucharów potrzebują prawdziwej uwagi. Sukcesy Tottenhamu i West Hamu w 1963 i 1965 roku w mniej prestiżowych rozgrywkach pociągnęły za sobą triumfy Celticu i Machesteru United w tych ważniejszych (1967 i 1968 rok). Wielki aplauz i ryk, którym Hampden pogratulowało Realowi po końcowym gwizdku finału, utworzyły echo sięgające daleko, daleko w przyszłość.

Tamten mecz udowodnił, że to wielki koniec tamtego Realu. To był ich piąty Puchar Mistrzów w tyluż samo latach. Nikt inny nie zdołał odebrać im choćby jednego Pucharu. Jednak później przyszły chude lata – przez kolejne trzydzieści siedem takie trofeum trafiło na Bernabéu tylko raz. Dopiero potem Liga Mistrzów padła łupem Królewskich trzykrotnie między 1998 a 2002 rokiem. Ostatni raz właśnie na Hampden, kiedy zwyciężono Bayer Leverkusen 2:1, a decydującą bramkę fantastycznym wolejem strzelił Zinedine Zidane.

W 1960 roku niektórzy zawodnicy Realu wchodzili w wiek weteranów. Di Stéfano miał trzydzieści cztery lata, Puskás trzydzieści trzy. Ich potencjał ofensywny był wówczas tak wielki, że Didi, inspirator tryumfu Brazylii na Mistrzostwach Świata w Szwecji dwa lata wcześniej, nie złapał się na stałe do jedenastki. Inny Braziljczyk, Canario, który kilka razy pojawił się w wyjściowym składzie, został ściągnięty razem z Luisem del Solem. Obydwaj oni, dołączył się także Franscisco Gento, komplementowali umiejętności weteranów.

Skromnie w porównaniu z Los Blancos wypadał Eintracht Frankfurt. Od samego początku w ich zespole nie było żadnego aktualnego reprezentanta Niemiec Zachodnich (Republiki Federalnej Niemiec, nazwa taka sama jak dzisiejsza, bo po obaleniu Muru Berlińskiego nastąpiło de facto wchłonięcie NRD – przyp. red.). Zdążyli się jednak wspaniale pokazać, pokonując Rangersów, chlubę połowy Glasgow, w półfinałach w stosunku 12:4.
Przez dwadzieścia minut piłka Realu była tak nonszalancka, że aż beztroska. Wówczas Richard Kress dał Eintrachtowi prowadzenie. Duża pomyłka. Królewscy wrzucili na wyższy bieg, a do końca spotkania Di Stéfano i Puskás strzelili razem siedem bramek, pierwszy trzy, drugi cztery. Dwie bramki Steina były niemal niezauważane.

Zachwycająca prostota siódmej bramki piłkarzy Realu stanowiła esencję całego charakteru ich piłki. Di Stéfano dostał podanie od Del Sola na własnej połowie i rozpoczął torować sobie drogę do bramki poprzez defensywę rywali, męcząc ją i umieszczając piłkę w siatce.

Co ciekawe, Eintracht mógł nie wziąć udziału w finale, bo zachodnioniemiecka federacja piłkarska zabroniła zespołom grać przeciwko drużynom z Puskásem w składzie. Powód był prosty i dość racjonalny – Węgier oskarżył niemieckich zawodników o branie dopingu, kiedy ci pokonali jego reprezentację w finale Mistrzostw Świata w 1954 roku. Do 1960 roku Węgier zdążył jednak formalnie przeprosić za swe słowa za co Hampden i historia piłki nożnej są mu wdzięczne. Czego na pewno nie mogą powiedzieć we Frankfurcie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!