Advertisement
Menu

Jesteśmy tam, gdzie być powinniśmy

Real Madryt zmierzy się dziś z Barçą o finał Euroligi

Bardzo rzadko używa się stwierdzenia, że Real Madryt to najbardziej utytułowany koszykarski klub w Europie. Nic dziwnego. Drużynie takiej nie przystoi, aby w ostatnich trzech dekadach po najważniejsze trofeum na ziemi Starego Kontynentu sięgać zaledwie raz. Raz! Piłkarska posucha w podobnych rozgrywkach sprawia przy tym wrażenie jedynie chwili odpoczynku od triumfów. Koszykarskiemu Realowi Madryt chwila ta się wyraźnie przedłużyła. Głód sukcesu doskwiera mu jak żadnej innej drużynie.

Powrót na szczyt
Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte ubiegłego wieku należały do tych najbardziej owocnych. Madrycki klub uzbierał wtedy aż siedem europejskich pucharów, dopiero po piętnastu latach dodając do kolekcji jeszcze jeden. Na nim historia się zatrzymała. Rok później udało się zagrać w Final Four, po czym nastąpiło kolejne piętnaście lat nieobecności madrytczyków na europejskim szczycie. Wszystko zaczyna wracać do normy dopiero teraz. Real Madryt jest tam, gdzie chce i gdzie być powinien.

Minione trzy lata przyniosły dwa awanse na najwyższy stopień euroligowej drabiny. Przygodę z Final Four sprzed dwóch lat najlepiej wspomnieć jedynie z obowiązku, skupiając się na przyszłość, bowiem to ona jest istotna.

Półfinał
Droga do sukcesu była długa, kręta i wyboista. Dwadzieścia siedem meczów, z czego aż dwadzieścia zakończonych dla madridistas pomyślnie. Bardzo dobra gra, szybko wywalczone przepustki do kolejnych etapów, wyrównana walka z największymi markami rozgrywek. Wszystko zgodnie z planem. Drużyna słabsze okresy gry ma już za sobą, przetrwała je dzielnie i jest w pełni przygotowana do decydujących potyczek.

Dostęp do meczu finałowego blokuje już tylko jedna drużyna, bardzo dobrze znana, lecz nie przez wszystkich lubiana. FC Barcelona Regal. Katalończycy to obecnie absolutny szczyt nie tylko hiszpańskiej, ale i europejskiej koszykówki. Podczas minionych lat regularnie docierają do finałowego turnieju Euroligi i choć w liczbie tytułów wyraźnie ustępują kolegom ze stolicy, wszystkie dwa zdobyli podczas ostatniej dekady.

Przewaga
Choć o żadnych przywilejach mowy być nie może – wszak o zwycięstwie zadecyduje jeden i tylko jeden mecz – zaryzykuję stwierdzenie, że Real Madryt ma teoretyczną przewagę.

Ćwierćfinałowa rywalizacja okazała się być dla niego dość łatwą przygodą, pozbawioną zaciętości i dramaturgii. Zakończyła się już po trzech starciach. Zupełnie inaczej wejściówki do elitarnego grona wywalczyła Barcelona. Pięć wyczerpujących bitew z Panathinaikosem, zwroty akcji i brak pewności do samego końca. Podopieczni Lasa mieli więcej czasu na odpoczynek, a i sama seria nie była tak wymagająca.

Ponadto Barça pozbawiona będzie wsparcia Pete'a Mickeala, jednego z najlepszych zawodników składu, który z powodów zdrowotnych zmuszony był zawiesić karierę, a także Nathana Jawaia, rzekomo potrzebującego cudu, aby wyleczyć uraz na wieczorne starcie. Co najistotniejsze, zagra Juan Carlos Navarro. Ostatnie El Clásico przegapił, jego koledzy przegrali, toteż w najbliższym z pewnością postara się o rolę pierwszoplanową. Pablo Laso dysponuje jednak całym składem i grzechem byłoby z tego nie skorzystać.

Koncentracja
Zabrzmi to nie tylko znajomo, ale i z pewnością oklepanie. Najważniejsze będzie skoncentrowanie się na grze, przez całe czterdzieści minut (albo i dłużej, jeżeli zaistnieje taka potrzeba). Real Madryt bardzo często słabo rozpoczynał spotkania, a jego późniejsze gonitwy za wynikiem nie zawsze kończyły się spektakularnymi remontadami. Najczęstszym powodem, zaraz obok zwykłej nieskuteczności, był właśnie brak skupienia, zwłaszcza w obronie. Proste indywidualne błędy burzyły defensywny mur całego zespołu.

Barcelona postara się za wszelką cenę nie pozwolić rywalom na wykorzystanie w pełni ofensywnego potencjału, na co z kolei Laso będzie musiał odpowiedzieć umiejętną rotacją. Dysponuje dostatecznie bogatymi zasobami, aby zakończyć misję z powodzeniem. Nie mam wątpliwości, że Madryt jest przygotowany do turnieju. Mam nadzieję, że dzisiaj nie odpuści ani na sekundę.


FC Barcelona Regal zmierzy się z Realem Madryt w piątek, o godzinie 21:00, w hali O2 Arena w Londynie. Transmisja w Canal+ Sport. Drugą parę półfinałową tworzą drużyny CSKA Moskwa i Olympiakosu, które zagrają o godzinie 18:00.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!