Schmeichel: Mou raczej nie zastąpi Fergusona
Rozmowa z Duńczykiem
Przychodzi punktualnie na spotkanie w lobby minimalistycznego hotelu w centrum Manchesteru. Jak na swoje 48 lat, Peter Schmeichel wygląda młodo i ciągle ma to spojrzenie, którym straszył napastników w latach 90. El Mundo podejmuje w zimny, ale słoneczny dzień. Zapewnia, że nie odszedł do Sportingu, żeby uciec od angielskiego klimatu. – Nie chodziło dokładnie o klimat. Szukałem miejsca do gry, ale chciałem także mieć tę przerwę na święta i znaleźć możliwość podładowania baterii przed powrotem do bramki. Szukałem nie tak ostrej gry, jak w Anglii, ale ciągle konkurencyjnej ligi, wciąż miałem ambicję wygrywania. Pragnąłem także radości dla mojej rodziny w miłym miejscu po tym, ile od nich wymagałem wcześniej. Nie muszę chyba mówić, jak piękne jest niebo nad Lizboną.
To po Mundialu we Francji w 1998 roku bramkarz zdecydował, że musi obniżyć wymagania fizyczne. – Premier League to najostrzejsza liga na świecie – zapewnia. – Po powrocie z Francji przeżywałem jedne z najlepszych chwil. Przed dwa miesiące grałem niesamowicie dobrze, nie popełniłem błędu, wykonywałem kluczowe parady i nagle boom [pstryknięcie palcami], nie mogłem niczego zrobić dobrze!
To był jego ostatni sezon w United. Pożegnał się z Diabłami w wieku 36 lat, wygrywając w 1999 roku Ligę Mistrzów w historycznym finale z Bayernem na Camp Nou. Za nim zostało pięć mistrzostw i trzy puchary, a także sława anioła bramki Manchesteru. Schmeichel, gdy mówi o United, używa pierwszej osoby liczby mnogiej - „my” - jakby opowiadał o rodzinie. Poza komentowaniem meczów Duńczyk jest także ambasadorem klubu i współpracuje z jego fundacją. – Tydzień po meczu z Realem pojadę do Hong Kongu i Japonii, żeby promować nasze letnie tournée.
Rozmawianie o Schmeichelu to rozmawianie o idolu Casillasa i De Gei, który przechodząc z Hiszpanii zamienił „13” na „1”, z którą grali wcześniej Duńczyk i Van der Sar. Odejście Schmeichela pozostawiło taką pustkę, że aż 10 golkiperów nie potrafiło zdobyć zaufania Fergusona. To zmieniło się dopiero z przyjściem wspomnianego Holendra.
Czy to wyjaśnia wątpliwości wobec De Gei odkąd zmienił Van der Sara w poprzednim sezonie?
Uważam, że to niesprawiedliwe obarczać taką odpowiedzialnością barki De Gei. Ma potencjał na bycie znakomitym golkiperem, ale Manchester United to najtrudniejsze miejsce dla bramkarza na świecie. Takiej sytuacji nie ma w Tottenhamie, Arsenalu czy Liverpoolu. To tak wielki klub, że media tutaj nie krytykują trenera czy samej organizacji, bo oni wszystko robią dobrze i odnoszą sukcesy. Kiedy jednak można skrytykować kogoś z drużyny, od razu to robią. I to ma miejsce w przypadku De Gei, krytyka jest bardzo niesprawiedliwa. Jest bardzo młody, popełnił wiele błędów na początku, ale naprawdę odzyskał dobrą formę.
De Gea ma wszystko, żeby być numerem jeden czy ciągle jest za młody?
Problem jest taki, że trzeba wiedzieć, co się robi. W pewnym momencie trener musi podjąć odpowiednią decyzję: stwierdzić, że zostaje z Davidem, bronić go i piętnować ludzi za pisanie takich rzeczy. Albo powiedzieć Davidowi: słuchaj, naprawdę w ciebie wierzę, ale traktują cię sprawiedliwie, może będzie lepiej, jeśli wrócisz rozwijać się do Hiszpanii, dużo się nauczyłeś z tego doświadczenia i wzmocniłeś się.
Nie uważa pan, że zmienianie De Gei z Lindegaardem oznaczało dla Hiszpana negatywny sygnał i brak zaufania?
Myślę, że w głowie Fergusona De Gea jest pierwszy, a Lindegaard drugi. I sądzę, że on starał się chronić David oszczędzając go. Ale widzę w tym dwa problemy: media uważają, że trener jest niepewny, a bramkarz potrzebuje gry w każdym tygodniu, żeby utrzymać równowagę między błędem a poprawną decyzją. Ja nie zaakceptowałbym takiej ławki. Sądzę, że Ferguson to zrozumiał i daje mu teraz grać.
Zachowując proporcje, Mourinho posadził Casillasa na ławce przed jego kontuzją. Też sądzi pan, że Iker nie oferował najlepszej formy, jak utrzymywał trener Realu?
Trudno to stwierdzić. On zagrał we wszystkich meczach klubu i kadry w ostatnich 11 czy 12 latach i to absolutna gwiazda Hiszpanii. Nie ma wobec niego wątpliwości, wygrał wszystko: Ligę Mistrzów, Ligę, Mundial, EURO... Nie ma trofeum, którego nie miałby w swojej gablocie. Jednak z tego, co czytałem i widziałem w słowach Mourinho, interpretuję sytuację tak, że Casillas się zaniedbał i potrzebował kopniaka w tyłek.
Zasługiwał na niego?
Nie mam pojęcia! Nie mówię, że na niego zasługiwał. Jednak jeśli widzisz, że przez pewien czas zawodnik twojej drużyny nie gra dobrze przez to, że nie koncentruje się na treningu czy rozprasza go jego życie pozasportowe, to jak to poprawiasz? Odstawiasz od drużyny. To przyszłoby na myśl każdemu na świecie. I kiedy Casillas wrócił do bramki, to był absolutnie fantastyczny, dopóki się nie połamał.
Schmeichel przyznaje, że podziwia Casillasa. Nie ukrywa nawet tego, że chciałby, żeby jego syn Kasper, obecnie bramkarz Leicester City, miał szansę na grę w Realu, a pojawiały się już takie plotki, żeby uczyć się pod okiem Hiszpana. – Jeśli zapytasz mnie kto jest teraz najlepszym bramkarzem na świecie, nie odpowiem, że Casillas, bo ma kontuzję – mówi zaczepnym tonem. – Zawsze lubiłem Casillasa. Jednak myślę, że obecnie najlepszy jest Manuel Neuer. Widzę w nim to coś: umiejętność liderowania, prowadzenie gry zamiast czekania na strzał. Nie ma wielu takich bramkarzy. Podziwiam taką mentalność.
Duńczyk odstawia też na bok rolę ambasadora United i analizuje najbliższy dwumecz z Królewskimi. – Mamy najbogatszy klub świata przeciwko trzeciemu najbogatszemu, ale Barcelona nie jest tak wielka. Real Madryt i Manchester United zdominowały historię w ostatnich 100 czy 50 latach – stwierdza Schmeichel. – Praktycznie każdy uważa za faworyta Real Madryt. Dla mnie to trochę dziwne. Jednak w pewien sposób mi się to podoba. Naprawdę powinniśmy z nimi wygrać, bo mamy po prostu dobry sezon.
United było trochę słabe w obronie.
A widziała pani defensywę Realu? Czasami mamy swoje problemy w obronie, ale po powrocie Vidicia znacząco się poprawiliśmy. A obrońcy Realu mogą mieć najlepsze dni w swoich życiach, ale mogą mieć też włączony tryb z błędami. Ramos czasami się myli.
Schmeichel nie szczędzi pochwał José Mourinho, ale nie widzi w go jako następcy Fergusona. – Raczej nie będzie jego następcą. Nie sądzę, że klub będzie szczęśliwy z tego, co Mourinho przynosi ze sobą. To świetny kandydat ze względu na swoje cechy trenerskie, ale nie sądzę, że klub chce wszystkich tych zewnętrznych spraw, które przychodzą z nim. Widzieliśmy to w Chelsea, Interze i teraz oglądamy w Madrycie. To trener na trzy lata, nie więcej.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze