Pucharu nie będzie
Real Madryt przegrał z Barceloną po dwóch dogrywkach (108:111)
Ćwierćfinał, który przejdzie do historii. Koszykarze Realu Madryt i FC Barcelona Regal nie zawiedli, stworzyli fascynujące widowisko, z przeogromną dawką emocji i zwrotów akcji. Dwukrotnie przedłużano regulaminowy czas gry, aby wyłonić zwycięzcę. Ostatecznie honor ten przypadł Katalończykom (108:111) i to oni zagrają w półfinale Copa del Rey.
Słaby początek w wykonaniu madryckiej drużyny zatuszował Nikola Mirotić, autor ośmiu z jedenastu pierwszych punktów. Koledzy nie okazali wdzięczności, biernością w defensywie gromadząc siedem punktów straty (18:25). Barcelona bardzo szybko zorientowała się, że jeżeli pragnie uzbierać trochę punktów, warto zaczaić się w strefie podkoszowej. Koszykarze w białych koszulkach byli pod własną obręczą niemal bezradni wobec silnych i sprytnych katalońskich środkowych.
Zawodnicy Realu Madryt czternaście minut czekali na swój pierwszy kontratak, co może w pewnym stopniu tłumaczyć niekorzystny rezultat. Kiedy szybkie rozgrywanie w biegu stało się niemożliwe, ponieważ rywal zmuszał do ataków pozycyjnych solidną obroną, nieocenione okazały się genialne dogrania Sergia Rodrígueza. Gdy brakowało mu wsparcia kolegów, sam zabrał się za celowanie do kosza, z dobrym skutkiem.
Choć wynik błąkał się w okolicach remisu, Madryt miał poważny problem. Nie mógł grać po swojemu, skazany był na długie budowanie ataków, raził nieporadnością w obronie. Ofensywne ograniczenie skłoniło zawodników do nadmiernych rzutów zza obwodu, co w znakomitej większości kończyło się niepowodzeniem i oddaniem piłki przeciwnikom. Pablo Laso także nie błyszczał oryginalnością: „Jaycee, Jaycee rzuca z dystansu, a jeżeli Jaycee nie rzuca, szukamy w środku Niko i Felipe”, nauczał podczas jednej z przerw. Dogrania czy też wejścia pod kosz stanowiły tego wieczoru jedynie alternatywę dla uparcie egzekwowanych rzutów za trzy.
Upartość zgubiła Real Madryt w tym meczu nie raz, a nieosiągalny dla innych jej szczyt osiągnął Sergio Llull, próbujący szczęścia z dystansu... siedemnastokrotnie. Hiszpański rozgrywający oddał siedemnaście rzutów zza linii 6,75 metra, trafiają sześć z nich. Siedemnaście rzutów!
Barça również nie grała koncertowo, co pozwoliło na remis po regulaminowym czasie gry. Potrzeba było dwóch dogrywek, aby przypisać zwycięstwo Katalończykom. Podczas pierwszej rzutem na taśmę popisał się Erazem Lorbek, natomiast w drugiej bardzo istotne trafienie zaliczył Brad Oleson. Co gorsza, w obu pięciominutowych kwartach podopieczni Lasa wkładali serce w odrobienie powstałych strat, aby po chwili zaprzepaścić wszystko głupimi, niezdarnymi czynami.
Real Madryt nie zasłużył na wygraną, lecz był jej bardzo bliski, ani przez chwilę nie poddając walki. Przegrał nie dlatego, że rywal zawiesił poprzeczkę niedostępnie wysoko, że Juan Carlos Navarro rzucił ponad trzydzieści punktów czy ze względu na krzywdzące decyzje arbitrów. Przegrał na własne życzenie.
108 – Real Madryt (18+28+14+17+16+15): Draper (2), Llull (23), Fernández (15), Mirotić (17), Begić (-) – Suárez (2), Reyes (2), Rodríguez (18), Hettsheimeir (4), Carroll (17), Slaughter (8).
111 – FC Barcelona Regal (25+24+15+13+16+18): Sada (2), Navarro (11), Wallace (11), Mickeal (26), Tomić (20) – Huertas (13), Jasikevicius (-), Rabaseda (-), Oleson (5), Lorbek (17), Jawai (6).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze