Zjazd niczym skok Baumgartnera
Koniec Kaki w Realu Madryt
Poniższy tekst jest tylko i wyłącznie opinią autora. Nie jest oficjalnym stanowiskiem redakcji RealMadrid.pl.
Temat Kaki w Realu Madryt rozpoczął się jakieś siedem lat temu, kiedy Pedja Mijatović uważnie zaczął przyglądać się poczynaniom zawodnika AC Milan. Marzenie kibiców Realu Madryt spełniło się 9 czerwca 2009 roku, a Brazylijczyk podpisał kontrakt z Królewskimi. Z miejsca kupił sobie publiczność, która rozkochana w piłkarzu biegła do sklepów po koszulki z numerem ósmym. Sprzedaż pięciu koszulek na minutę od momentu podpisania umowy, to było coś, co chyba nigdy wcześniej nie miało miejsca. Trykoty z nazwiskiem Kaká znikały w zatrważająco szybkim tempie.
Sukces marketingowy został osiągnięty, ten sportowy miał być kwestią czasu.
Sam piłkarz nie krył zadowolenia z powodu transferu i nie żałował słów, dzięki którym zyskiwał coraz większą przychylność całego Madridismo.
– Moja kariera była wypełniona sukcesami z Milanem i było wiadome, że jeżeli kiedyś odejdę z Mediolanu, to tylko do Realu Madryt. Powiedziałem szefom Milanu, którzy mogli wybrać mi klub, aby to był Real Madryt – mówił wywiadzie dla oficjalnej strony Realu Madryt.
Mówił to, co kibice chcieli usłyszeć. Nawiązywał do rywalizacji z Barceloną. Twierdził, że na Camp Nou Real Madryt może tylko wygrać. Za osiem milionów euro rocznie można powiedzieć wszystko. Te wszystkie wypowiedzi, w mojej opinii, były mocno pod publiczkę, dlatego wiele osób czekało na to, co piłkarz pokaże na boisku.
Rzeczywistość okazała się brutalna, a Kaká w zespole Królewskich był jedynie cieniem Kaki z Milanu. Gdzie podziała się ta szybkość, polot, drybling, świetny przegląd pola, dokładność w podaniach i celność strzału? Nie wiadomo. Szybko media zaczęły podejrzewać, że Brazylijczyk nie wyleczył kontuzji pachwiny, która tak bardzo dokuczała zawodnikowi w przeszłości w brawach Rossonerich.
Władze mediolańskiego klubu zrobiły niezły biznes – tak to wyglądało w moich oczach i pewnie wielu z was może się zgodzić z takim przedstawieniem sprawy..
– Wiem, że publiczność na Bernabéu jest przyzwyczajona do oglądania bardzo dobrego futbolu i to normalne, że się niecierpliwią. Jednak logicznym jest też, że nie zawsze będziemy mogli grać ładnie, dlatego prosiłbym o trochę cierpliwości – próbował studzić atmosferę zawodnik.
Dni mijały, kontuzje powracały, a ja pamiętam niestety więcej nieudanych występów w wykonaniu Kaki niż meczów, które mu wyszły. Niesprawiedliwym będzie oczywiście, jeśli napiszę, że Brazylijczyk zawsze zawodził, bo tak nie było. Ale naprawdę dobrych meczów w jego wykonaniu mógłbym naliczyć… nie wiem, z pięć, sześć? Chyba nie więcej.
Początek roku 2010 miał przynieść przełom.
– Przez siedem czy osiem miesięcy dolegała mi pubalgia (bolesność spojenia łonowego – przyp.red.), co z biegiem czasu tylko uległo pogorszeniu. Przyszedł czas, że musiałem zaprzestać treningów na pewien okres. Teraz, w końcu, nie odczuwam żadnego bólu – mówił w styczniu Kaká, pełen nadziei na poprawę swojej sytuacji w Madrycie.
Ale kolejne miesiące nie przynosiły poprawy. W pierwszym sezonie strzelił dziewięć bramek i zaliczył osiem asyst, ale już w następnym Brazylijczyk zaliczył trzynaście występów mniej (tylko 20 w sezonie 2010/11) i strzelił sześć bramek.
Jak na gracza, który kosztował 65 milionów euro to wynik kompromitujący, prawda?
Po zakończeniu drugiego sezonu w barwach Realu Madryt, rozpoczęły się pierwsze poważniejsze spekulacje odnośnie odejścia piłkarza ze stolicy Hiszpanii. Wiele mówiło się o Chelsea i Manchesterze City. Włodarze angielskich klubów nie stać było jednak na spełnienie oczekiwać zarówno Królewskich, jak i samego piłkarza.
Dni mijały, a Kaká spadał coraz niżej, od czasu do czasu odbijając się w górę. Tak jak chociażby po fantastycznym meczu z Valencią w kwietniu 2011 roku, kiedy to Brazylijczyk strzelił dwie bramki i był wiodącą postacią w zespole. Ale zwyżka formy nie potrwała długo i szybko były piłkarz Milanu znowu był tylko rezerwowym. Lub „etatowym rezerwowym”, jak określili go dziennikarze madryckiego AS-a.
Wciąż dostawał kolejne szanse od José Mourinho, który nieustannie wierzył w swojego gracza. Szukał mu miejsca na boisku, próbował chociażby wariantu z Mesutem Özilem, ale to nie było to. Przyznacie sami, że kiedy Brazylijczyk był przy piłce, to częściej irytował, niż wzbudzał radość.
Ale i cierpliwość Mourinho w końcu się skończyła. Kulminacją był chyba mecz z CSKA Moskwa w sezonie 2011/12, kiedy to Kaká wszedł na końcówkę spotkania, ale zaprezentował się fatalnie, czego nie ukrywał trener poprzez swoje reakcje na ławce rezerwowej. Wspomniany sezon był chyba mimo wszystko najlepszym w wykonaniu Kaki. Nie trapiły go tak bardzo kontuzje, a pod względem statystyk nie było tak źle. 40 meczów, w tym osiem bramek i czternaście asyst. Pomocnik Realu Madryt dołożył swoją cegiełkę w zdobyciu mistrzostwa Hiszpanii.
Po stosunkowo niezłym sezonie przyszedł chyba najlepszy moment, aby Brazylijczyk odszedł z Madrytu. Ten jednak nie chciał głównie ze względu na bajeczne wynagrodzenie, jakie pobierał w klubowej kasie. Kolejne kluby – Inter Mediolan, PSG czy AC Milan musiały obejść się smakiem.
Ostatecznie został, ale obecny sezon to już równia pochyła w wykonaniu Kaki. W tym sezonie tylko dwanaście razy pojawiał się na boisku, notując ledwie siedem występów w lidze. Rozegrał chyba tylko jeden dobry występ, za to wiele nieudanych.
Podsumowaniem przygody Kaki z Realem Madryt jest jego występ z Osasuną w Pampelunie. Wszedł na boisko po raz kolejny z ławki rezerwowych, ale po 18. minutach musiał już zejść do szatni. Dostał czerwoną kartkę za głupotę. Zachował się idiotycznie i nieodpowiedzialnie, pozbawiając zespół szans na uzyskanie korzystnego wyniku. Sam piłkarz chyba wie, że jego czas w Madrycie dobiega końca. Stracił resztki szacunku w oczach kibiców i wszystko wskazuje na to, że niedługo odejdzie. W ostatnich dniach pojawił się w Mediolanie.
– Byłbym gotowy zrobić cokolwiek, żeby wrócić do Milanu. Moja sytuacja jest delikatna, ale dałem już pozwolenie Milanowi na poszukanie rozwiązania. W Mediolanie przeżyłem najpiękniejsze chwile w życiu. Jeśli oba kluby dojdą do porozumienia, jestem gotowy poświęcić się dla powrotu – powiedział, mając na myśli zgodę na obniżkę zarobków.
Jak to ktoś kiedyś powiedział: Chociaż masz w domu Złotą Piłkę, bez pewności siebie jesteś nikim. Tego chyba głównie zabrakło Kace w Realu Madryt, bo czego innego? Umiejętności nie traci się z miesiąca na miesiąc. Można zrzucać wszystko na kontuzje, ale to żadne wytłumaczenie. Brazylijczyk spędził w Madrycie cztery lata, w trakcie których rozegrał ledwie 1/3 możliwego czasu gry. Wystąpił w 58% spotkań, wchodząc na boisko głównie z ławki.
Nie będzie przesadą, jeśli ktoś powie, że Kaká jest najbardziej przepłaconym transferem w historii Realu Madryt. 65 milionów euro za rezerwowego? Możecie odpowiedzieć sobie sami.
Dla mnie czas Kaki w Madrycie dobiegł końca. Niech odejdzie, kiedy tylko nadarzy się okazja. Ricardo Izecson dos Santos Leite zanotował piłkarski zjazd, niczym skok Felixa Baumgartena ze stratosfery. Brazylijczyk zanotował upadek. Z najlepszego piłkarza na świecie stał się byle przeciętniakiem, nie znaczącym żadnej wartości w zespole.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze