Co dalej z Ronaldo?
Z nim nigdy nie może być spokojnie. W Brazylii, Włoszech i Anglii trąbią już o tym głośno. Ronaldo ma latem przenieść się do Chelsea!
Z nim nigdy nie może być spokojnie. W Brazylii, Włoszech i Anglii trąbią już o tym głośno. Ronaldo ma latem przenieść się do Chelsea! W Hiszpanii, a zwłaszcza w Madrycie, nikt nie chce jednak pisać o tej sprawie, cisza zupełna. Nikt nie chce w to wierzyć, ale historia kariery najsłynniejszego napastnika świata nie zostawia złudzeń. Przychodzi do klubu, strzela mnóstwo goli, rozkochuje w sobie do nieprzytomności kibiców. A potem to wszystko jakby zaczęło go nudzić. Zaczyna stwarzać problemy, kłócić się ze wszystkimi, obrażać na rzekome szykany, wreszcie znikać. Pewnego dnia pod jego dawny adres przysyła swe samochody firma przewozowa i jest już po wszystkim. Ronaldo jest zakochany po uszy w nowym klubie. I w nowym mieście zapowiada, że już nigdy go nie opuści. Że nareszcie znalazł spokojną przystań. Do czasu...
A wszystko to dla pieniędzy. Można to jeszcze zrozumieć. Ronaldo urodził się i wychowywał w bardzo biednej rodzinie. Jego matka Sonia, porzucona przez męża, piekła w domu pizze i sprzedawała w sąsiedztwie, by jakoś związać koniec z końcem. Jej dzieci marzyły o własnych łóżkach, a mały Ronnie na noc rozkładał kanapę.
Nic dziwnego, że pani Da Lima dała się skusić dwóm hochsztaplerom, którzy pierwsi dostrzegli unikalny talent chłopca. Wykupili zawodniczą kartę 13-latka z klubu Social Ramos za 7,5 tysiąca dolarów. Musieli jeszcze mieć zgodę matki, którą łatwo udało się przekupić kompletem wymarzonych mebli i obietnicą kupna mieszkania w bloku, jeśli wszystko dobrze pójdzie. Dzieciaka przekupili spełniając jego największe życiowe marzenie - w prezencie dostał nowiutkie (wreszcie nieużywane) buty Nike'a. A gdy miał 15 lat podarowali mu zdezelowanego volkswagena, ani trochę nie przejmując się tym, że nie ma prawa jazdy.
Ci dwaj obrotni biznesmeni, Alexandre Martins i Reinaldo Pitta, zrobili interes życia. Niestety, dla piłkarza i jego coraz to nowych klubów, nie odczepili się od Ronaldo i nadal są w 51 procentach właścicielami jego karty. A są to osoby bardzo nieciekawe, od lat mające kłopoty z policją. Oskarżani są o notoryczne unikanie płacenia podatków i gigantyczne oszustwa we wszystkich dziedzinach swej działalności. Ostatnio czas spędzają w aresztach, na przesłuchaniach i w salach sądowych. Ciągle jednak mają wielki wpływ na piłkarza i to dzięki ich głównie podszeptom i intrygom Brazylijczyk oskarżany jest już w kilku miastach o niewierność.
To złe duchy mistrza świata. Bez przerwy pchają go do nowego klubu. Sprzedali go do Cruzeiro za 50 tysięcy dolarów, do PSV Eindhoven za 4,7 miliona, do Barcelony za 19,5, do Interu Mediolan za 27,9 miliona (FIFA dopatrzyła się nieprawidłowości i kazała dopłacić jeszcze 1,8 miliona), wreszcie do Realu Madryt za 45 milionów. Ciągle im mało i teraz pchają swoją kurę znoszącą złote jajka w objęcia Romana Abramowicza.
Tu dopiero wyczuli interes! Rosyjski miliarder od kilku miesięcy rozrzuca dziesiątki milionów na lewo i prawo. Dzień bez ujrzenia swego nazwiska na czołówkach gazet uważa za stracony. Do tej pory wydał na transfery około 180 milionów euro, ale szczerze trzeba powiedzieć, że naprawdę wielkiej gwiazdy nie udało mu się jeszcze kupić. Jak na razie Chelsea to drużyna budowana przypadkowo i w takim składzie trudno jej wróżyć jakiekolwiek sukcesy. Teraz Abramowiczowi potrzeba kogoś naprawdę wyjątkowego, a lepiej niż z Ronaldo trafić nie może. Inna sprawa, że musi się spieszyć, bo już z Kremlu nadchodzą niepokojące wieści, że prezydenta Rosji Władimira Putina coraz bardziej drażni szastanie pieniędzmi przez jego rodaka. Przebąkuje się nawet o powołaniu jakiejś specjalnej komisji, mającej się zająć interesami Abramowicza...
Tym razem Rosjanin będzie musiał zapłacić za Ronaldo (jeśli jednak do tego dojdzie) bardzo słono. Prezes Realu, Florentino Perez nie odpuści żadnego eurocenta, a klauzula odstępnego za piłkarza, który ma podpisany kontrakt do 30 czerwca 2006 roku wynosi okrągłe sto milionów euro! Martins z Pittą już zacierają ręce, a i ich pupilek cieszy się na pewno na obiecane 250 tysięcy euro tygodniówki.
Czy do tego dojdzie, zastanawiają się wszyscy. To bardzo możliwe, wystarczy tylko prześledzić kulisy rozstań Ronaldo ze swymi poprzednimi klubami. W Barcelonie traktowany był jak bóstwo. Nie dokończył jednak fantastycznego sezonu, w którym rzucił na kolana wszystkich, a uwieńczył go zdobyciem tytułu króla strzelców Primera Division. Jeszcze przed ostatnim meczem nieoczekiwanie wyjechał wcześniej niż musiał na zgrupowanie reprezentacji Brazylii przed turniejem Copa America i do Barcelony już nie wrócił. Jak mógł przedłużał swój pobyt w ojczyźnie, spędził tam wakacje krytykując zza oceanu trenera i działaczy, a w sierpniu wylądował już w Mediolanie. Mocno napracowali się jego agenci i prawnicy, w sprawach finansowych musiała jeszcze interweniować FIFA, w Barcelonie już się nie pojawił.
W porównaniu ze swymi innymi klubami, w Interze spędził najwięcej czasu, ale dlatego, że przez prawie dwa lata leczył tam kontuzje i przeszedł wiele operacji i zabiegów. Gdy jednak Perez zaproponował mu większe pieniądze, nie wahał się ani chwili. Gdzieś miał swoje deklaracje wdzięczności dla klubu, który w tym trudnym okresie nie opuścił go ani na chwilę, choć wielu ludzi położyło już krzyżyk na jego karierze.
Choć nie grał przez długie miesiące, Inter regularnie wypłacał mu należne gaże, nie próbując nawet zmiany kontraktu, choć miał do tego prawo. I tak jak w Barcelonie, pewnego dnia Ronaldo zniknął. Odnalazł się najpierw w Brazylii, potem na Sardynii, gdzie czas spędzał na jachcie prezesa Realu. Stamtąd wieszał psy na trenerze Hectorze Cuperze i oskarżał działaczy o niewdzięczność (niezły tupet!). Gdy sprawy transferu się przedłużały i musiał wrócić do Mediolanu uparł się, że nie założy ani razu koszulki Interu, odmówił udziału we wszystkich treningach.
Teraz jeszcze do tego nie doszło, ale wszystko jest na dobrej drodze. Kilkanaście dni temu Ronaldo rozsierdził wszystkich swym potajemnym wyjazdem do Londynu. W dzień, gdy jego koledzy grali pucharowy mecz z Eibarem, on swym prywatnym samolotem poleciał rzekomo załatwiać sprawy związane ze swoim kontraktem reklamowym z Nike. Co prawda nie był przewidziany do gry w tym meczu, ale też nikogo nie poinformował o swojej wycieczce. Sprawa może i by się nie wydała, gdyby nie pech. Z powodu mgły samolot nie mógł w powrotnej drodze wylądować pod Madrytem, musiał skierować się do Salamanki i Ronaldo spóźnił się półtorej godziny na poranny trening. Zapłacił za to 2700 euro kary (w regulaminie klubowym jedna minuta kosztuje 30 euro), a potem jeszcze 6 tysięcy (to maksymalna kara uznawana przez związek zawodowy piłkarzy) za samowolny wyjazd bez pozwolenia.
To podobno właśnie wtedy w Londynie Ronaldo spotkał się na kolacji z Abramowiczem i zaczął uzgadniać szczegóły.
Potem było znów jak kiedyś. Zaczął się obrażać na działaczy, wszyscy dostrzegli na lotnisku w San Sebastian jego długą i gorącą wymianę zdań z Perezem. I zaczyna być złośliwy. Najpierw ogłosił, że zamierza zagrać na igrzyskach olimpijskich w Atenach. A to może oznaczać dla Realu stratę wielu milionów, bo w tym terminie klub zaplanował serię spotkań pokazowych, a na nie musi pojechać ze wszystkimi swymi gwiazdami. Ostatnim pomysłem Brazylijczyka jest wyjazd na karnawał do Rio de Janeiro. Twierdzi, że zawsze prowadził tam paradę jednej ze szkół samby i tym razem też nie odpuści. I wcale go nie obchodzi, że koniec karnawału wypada 21 i 22 lutego. Tego samego dnia, kiedy Real ma grać z Espanyolem i tylko dwa dni przed arcyważnym meczem w Lidze Mistrzów przeciw Bayernowi Monachium. Ronaldo doskonale wie, że klub nie może pozwolić polecieć i bawić się szaleńczo przez kilka dni w Rio. Wygląda na to, jakby szukał pretekstu do śmiertelnej już obrazy.
Historia, niczym w Barcelonie i Mediolanie, się powtarza...
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze