Alfabet Jerzego Dudka
Były bramkarz Realu opisuje najważniejsze persony w Madrycie
W Magazynie Futbol ukazał się Alfabet Jerzego Dudka, w którym były bramkarz Realu Madryt opisuje najważniejsze persony świata piłki nożnej, z którymi zetknął się w trakcie swojej kariery. Postaci związane z Realem Madryt przedstawiamy poniżej, całość przeczytać można w części pierwszej oraz drugiej.
Raúl Albiol
Najbardziej niedoceniany stoper Realu Madryt. Na Santiago Bernabéu przyszedł z Valencii. Niezbyt pochlebnie wypowiadał się o José Mari Bakero, który na Estadio Mestalla był wtedy asystentem. Albiol to bardzo sympatyczna postać. Mimo że nie dostawał szans w kilku meczach z rzędu i był obrażony, nigdy nie było tego widać po formie, kiedy wchodził na boisko. Zawsze można było na niego liczyć.
Xabi Alonso
Zawodnik, który wywarł na mnie największe wrażenie, gdy mówimy o boiskowej inteligencji. Ma niesamowity przegląd pola, jest bardzo ułożony, wyrachowany. W Liverpoolu ze Stevenem Gerrardem prześcigali się o to, kto zagra celniej i dalej do partnera z drużyny. Poza boiskiem Xabi jest bardzo familijnym człowiekiem.
Álvaro Arbeloa
Po prostu hart. Jest niesamowicie twardym zawodnikiem. Kiedy przyszedł do Liverpoolu i już na pierwszych treningach pokazał, że gra na pograniczu faulu, od razu nam się to spodobało i szybko zyskał akceptację drużyny. Na Anfield prezentował nierówną formę, ale kiedy trafił do Realu Madryt, to solidnymi występami potwierdził, że można na niego liczyć. Może nie jest zbyt ofensywnie grającym obrońcą, lecz na pewno bardzo przydatnym zespołowi. Podobnie jak Xabi Alonso – fanatyk książek. Im grubsza, tym lepsza.
Karim Benzema
Wywarł na mnie największe wrażenie, kiedy dopiero co został piłkarzem Realu i przyjechał na pierwszy obóz do Irlandii. Był w niesamowitej formie. Kapitalny zwód, balans ciała, bardzo szybki, w dodatku typowy egzekutor. Od razu zobaczyłem w nim nowego Brazylijczyka Ronaldo. Poza boiskiem bardzo cichy, spokojny. Nie wiem, jakim cudem rozbija co chwilę te swoje samochody. Przez pierwsze pół roku w Madrycie rozwalił trzy. Dziwna historia, ponieważ nie wygląda na gościa, który nie potrafi jeździć.
Cudem uchroniony od kontuzji. Przed oczyma stoi mi do dziś starcie w walce o piłkę podczas jednego z treningów. Wybiłem Karimowi futbolówkę tuż sprzed nosa, on już nie zdążył cofnąć nogi i mocno w nią wleciałem. Miałem najgorsze myśli, lecz zamiast urwanej nogi, zobaczyliśmy wiszący na kostce Benzemy but, który rozpadł się na dwie części. Niesamowite szczęście w nieszczęściu!
Ramón Calderón
Bardzo sympatyczna, wyrazista postać, mocno dbająca o wizerunek. Do czasu… W ostatnich wyborach doszło do fałszerstwa, nie potrafił utrzymać stanowiska prezesa. Dwa mistrzostwa Hiszpanii i wszystkie sukcesy, które osiągnął, utopiły się w aferze korupcyjnej. Wielka szkoda, gdyż wszyscy zawodnicy bardzo go szanowali.
Fabio Cannavaro
Pierwszy mistrz świata, którego poznałem osobiście. Człowiek z przyjaznym charakterem. Mimo że wiele osiągnął, to prezentował wielką klasę na boisku i poza nim. Nie wywyższał się. Zawsze bardzo pomocny. Uważam, że rok za wcześnie odszedł z Realu. Widać, że nie mógł się dogadać z władzami klubu. Wielbiciel sałaty i makaronu.
Ricardo Carvalho
Zawodnik, który chodzi jak cień za José Mourinho, ale nigdy nie wykorzystywał tego, że ma mocną pozycję w drużynie, był cichy. Jego mądrość boiskowa w wielu meczach okazywała się nieoceniona. Mimo że wiele osiągnął, to wcale się z tym nie obnosi. Bardzo spokojny.
Iker Casillas
Świetna historia! Jako mały chłopak wychowywał się na wieżowcach niedaleko Santiago Bernabéu. Po kilkunastu latach marzeń został idolem i wielkim zawodnikiem klubu z Madrytu. Bardzo dobry kapitan. Może nie mówi za dużo, ale zawsze wtedy, kiedy się już odezwie, jest to adekwatne do sytuacji i miejsca. Duża osobowość, poza boiskiem robi bardzo wiele dla innych.
Cristiano Ronaldo
Nie sądziłem, że Real Madryt go kupi. Podobnie zresztą jak reszta chłopaków z drużyny, która w szatni zastanawiała się, skąd Real weźmie takie pieniądze. Widziałem z jakim przejęciem reagowali. Tym bardziej, że Ronaldo miał w Manchesterze United opinię mocno aroganckiego, nastawionego na wielki indywidualizm. Kiedy Portugalczyk pojawił się na Santiago Bernabéu, to przez wszystkich od razu został obdarzony sympatią. W szatni stara się być zawodnikiem zespołowym, osobą bardzo przystępną. Zawodnik, który najszybciej spłacił swój transfer. Ponad 90 milionów euro zapłaconych za niego przez Real, spłaciło się już po pierwszym sezonie półtorakrotnie.
Vicente del Bosque
Prekursor sukcesów reprezentacji Hiszpanii, choć o mały włos nie zniszczył kariery Ikerowi Casillasowi, kiedy na samym początku posadził go na ławce rezerwowych i powiedział, że ten chłopak nie nadaje się na pierwszego bramkarza Realu Madryt. Później tenże Iker zrobił mu mistrzostwo świata. Del Bosque to osoba niesamowicie inteligentna, wyważona, bardzo wierząca. Połączenie Beenhakkera i Mourinho.
Ángel Di María
Jeden z tych zawodników, który w pojedynkę potrafi wygrać mecz. Trochę podatny na krytykę, nie lubi, gdy zwraca się mu uwagę. Czasem myśli, tak jak chyba każdy Argentyńczyk, że jest dużo lepszym zawodnikiem, niż bywa to w rzeczywistości.
Alfredo Di Stéfano
Dla Hiszpanii postać tej rangi, jak dla nas Kazimierz Górski. Osoba niesamowita, niezwykle szanowana. Na powitalnej konferencji prasowej wręczył mi koszulkę, podał rękę. To był uścisk dłoni pewnego siebie starszego pana. Widziałem wiele jego meczów, jeszcze czarno-białych. Wyglądało tak, jakby grał na podwórku z dziećmi, a nie dorosłymi kolegami. Po prostu bawił się piłką.
Guti
Niesłychany talent. Widziałem podczas kariery wielu zawodników z potencjałem, ale takich, jak Guti, było bardzo mało. Jego największym problemem była mentalność. Miał tyle humorów, ile minut ma godzina czy nawet doba. Czasem przychodził na trening po to, by zejść po 15 minutach, gdyż – podejrzewam – nie wyspał się. Nic nikomu nie mówił, ani trenerowi, ani kolegom, wychodził z klubu i nie widzieliśmy go przez trzy kolejne dni. Bardzo często się obrażał, lecz mimo tego – był świetnym kompanem!
Gabriel Heinze
Niesamowicie twardy zawodnik, nie odpuszczał na żadnym treningu. Jak kosił, to wszystkich równo. Nie było przebacz! Bardzo duża pewność siebie. To dotyczy chyba zresztą wszystkich Argentyńczyków i pomaga im na boisku. Mieszkaliśmy w Madrycie blisko siebie. Bardzo serdeczny facet.
Gonzalo Higuaín
Pseudonim "Pipa". Trochę niedoceniany w Realu, choć to dobry strzelec, jest szybki, ma niezłą technikę. Kiedy przyszedł do Madrytu, to mocno się otworzył, zżył z zespołem. Często się też obrażał, gdy lądował na ławce rezerwowych. Mam nadzieję, że jeszcze pokaże talent, który jest nieprzeciętny.
Klaas-Jan Huntelaar
Wydaje się, że ma podobny talent do Marco van Bastena. W Realu nie miał szans na przebicie się. Może dlatego, że w Madrycie było wtedy za dużo Holendrów? Huntelaar miał przebłyski, na treningach był niesamowity, lecz nie potrafił tego przełożyć na mecze. Może brakowało wsparcia ze strony chłopaków?
Kaká
Połączyła nas historia ze stambulskiego finału Ligi Mistrzów. Jako jeden z niewielu wykorzystał rzut karny, strasznie mnie oszukał. Później spotkaliśmy się w Madrycie. Zawsze na treningach przypominał ten moment. Przed strzałem mówił z uśmiechem: "Finał 2005". Byłem bardzo zawiedziony, kiedy w półfinale ostatniej edycji Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium, w serii rzutów karnych, nie trafił z jedenastki. Postawiłbym wszystkie pieniądze na to, że spudłuje Sergio Ramos, ale w Kakę wierzyłem. Z Brazylijczykiem do tej pory mamy bardzo serdeczny układ. Wspieramy się duchowo.
Sami Khedira
Czołg najlepszej jakości. Nieustępliwy, z niemiecką mentalnością, niesłychany charakter, a poza boiskiem bardzo grzeczna osobowość. Mój sąsiad w Madrycie. Wygląda jak Tunezyjczyk, lecz z tą nacją nie ma nic więcej wspólnego.
Marcelo
Opowiadał, że kiedy grałem w finale Ligi Mistrzów w Stambule, on występował jeszcze na… hali. Kopał także na plaży, stąd taka bajeczna technika, niespotykana u lewego obrońcy. Gdy przyszedłem do Madrytu, to zobaczyłem 17-latka z niesamowitym potencjałem, lecz dużymi brakami taktycznymi. Marcelo szybko je nadrobił. Jeden z weselszych chłopaków w Realu, który zawsze potrafi wprowadzić dobrą atmosferę. Zresztą Brazylijczykom przychodzi to łatwo, ponieważ mają wesołą naturę.
Predrag Mijatović
Pamiętam negocjacje w sprawie nowego kontraktu z Realem. "Precia" był przyjacielski, nie było mowy, żeby kogoś skrzywdził. Jak coś obiecał, to dotrzymywał słowa. Zawsze gustownie ubrany, włosy brał na żel i czesał do tyłu. Wyglądał jak serbski mafiozo, ale nie miał z nim nic wspólnego. Po prostu w takim stylu czuł się dobrze. Myślałem, że Mijatović dalej będzie pracował w Madrycie, lecz Real jest niczym Biały Dom – kiedy przychodzi nowy prezes, to od razu wybiera swojego dyrektora sportowego.
José Mourinho
Mimo niskiego wzrostu (176 cm – przyp. red.), ma niesamowitą osobowość. Nie było zawodnika, którego prowadził, aby później mówił źle o Portugalczyku. To tylko pokazuje profesjonalizm José, jego perfekcjonizm, uczciwość i trzeźwe spojrzenie na to, co się dzieje wokół zespołu. Bardzo zżyty z drużyną. Jeśli jesteś przeciwko niej, to od razu stajesz się również jego wrogiem. Zauważyłem, że wszystkie teamy, które prowadził, przeżywają kryzys, gdy odchodzi Mourinho. Chyba właśnie dlatego, że José w każdym zespole potrafi wytworzyć niesamowitą, wojowniczą atmosferę.
Fernando Morientes
Brat bliźniak Raúla. Chłopak legenda. Pozytywna osobowość, bardzo grzeczny, wyważony. Mimo że wiele osiągnął, wcale się z tym nie obnosił. Miał trochę pecha w Liverpoolu, gdyż zaczął łapać kontuzję za kontuzją. Szkoda, że nie mógł uczestniczyć w sukcesach w Lidze Mistrzów. Niesamowity kiler, miał podobny instynkt strzelecki do Ruuda van Nistelrooya. Jak na Hiszpana przystało – wyjątkowo sympatyczna postać.
Mesut Özil
Niczym późniejsza wersja Zinedine'a Zidane'a. Gdy tylko przyszedł do Realu i zaczął operować piłką, to doszło do mnie, że ten chłopak ma niesamowite umiejętności. Kapitalny przegląd pola, wzorowa technika, świetna kontrola nad piłką – talent czystej wody. Zapewniał mnie, że Niemcy mają młodą, silną drużynę, pokonają zmęczonych sukcesami Hiszpanów i wygrają Euro 2012.
Manuel Pellegrini
Ojciec drużyny. Trener, który przynajmniej w Realu Madryt, osiągnął dużo. Właściwie tyle, ile mógł. Może brakowało mu trochę osobowości, odpowiedniej klasy w podejściu do gwiazd, ale był bardzo przyjazny, perfekcjonista. Tak, jakby nie urodził się w Południowej Ameryce. Chyba za szybko go przekreślono w Madrycie. Mógł zostać. To tak, jakby już po pierwszym sezonie zrezygnowano z Mourinho, bo nie wygrał mistrzostwa. A te premierowe rozgrywki są bardzo ważne, ponieważ właściwie wtedy poznaje się zespół. Pellegrini był jednym z lepszych trenerów, jeśli chodziło o metodykę.
Pepe
Poza boiskiem jest aniołkiem, a na murawie – diabłem. Każdy trener chce mieć takiego diabła w drużynie. Zrobi wszystko, by zespół wygrał, bardzo się angażuje. Czasami przesadza, jak to miało miejsce w pamiętnym meczu z Getafe, gdy skoczył na przeciwnika. To świadczy jednak o tym, że nie ma żadnych kompleksów. Jest bardzo ceniony na boisku, a jeszcze bardziej w szatni Realu. Zawsze, kiedy proponowałem chłopakom jakiś projekt charytatywny, to Pepe zgłaszał się pierwszy. Ma wielkie serce. Bolą mnie trochę negatywne opinie na jego temat. Ja zawsze mam przed oczami Pepe-aniołka, który jest w stanie pomóc wszystkim proszącym.
Florentino Pérez
Jeden z dwóch najlepszych prezesów, których miałem w historii. Nie wiem, czy tak dobrze zna się na piłce, jak na biznesie. Pewnie nie, bo biznes ma opanowany w małym paluszku, wie na ten temat wszystko. Dzięki niemu, jego sercu, Real Madryt żyje. Wielki fanatyk piłki, otaczający się ludźmi, którzy lepiej od niego znają się na futbolu. Z marketingowego punktu widzenia, Pérez często pokazuje się na salonach. Jednak rządzić daje zaufanym współpracownikom, bardzo rzadko sam podejmuje decyzje, za co należy się wielki szacunek. Czapki z głów także przed prezesem Liverpoolu – Davidem Mooresem. Może jest pięterko niżej od Péreza, ale to gość z podobną klasą.
Juande Ramos
Miałem okazję spotkać się z nim niedawno przy okazji obozu Piasta Gliwice. Nie wiedziałem, że dalej trenuje Dnipro Dniepropetrowsk. Jest chyba najdłużej prowadzącym ukraiński klub zagranicznym szkoleniowcem! Uważa się, że nie potrafi sobie poradzić przy okazji meczów o wielką stawkę. Że wygra 90 procent spotkań, lecz to najważniejsze w karierze – przegra. Dzieje się tak nie z powodu niekonsekwencji, a chyba braku szczęścia. Był bardziej starszym bratem, niż ojcem. Miał dobry kontakt z zawodnikami. Gdy pięć kolejek przed końcem przegraliśmy ligę z Barceloną, to wydawało się, że da szansę zmiennikom, w tym i mnie. Iker Casillas był tak zmęczony, że nie potrafiłby nawet zatrzymać taksówki na ulicy. Ramos postanowił jednak, że cały czas będziemy wychodzili pierwszym składem. Byłem zawiedziony, gdyż nie graliśmy już o nic. Podejrzewam, że trener nie zrobił tego dla drużyny, a samego siebie. Myślał, że klub może przedłuży z nim kontrakt. W efekcie nie wygraliśmy żadnego z tych pięciu ostatnich meczów, a Ramos przyznał się do błędu. Powiedział, że powinien wystawić innych zawodników.
Sergio Ramos
Wraz z Pepe był jednym z najdroższych obrońców sprowadzonych do Madrytu. Na początku miał w Realu bardzo ciężko, gdyż przyszedł z Sevilli, to urodzony Andaluzyjczyk. Historia pokazuje, że nieraz nie jest łatwo takim zawodnikom zaadaptować się w nowej drużynie. Kiedy pojechaliśmy do Sewilli, gwizdało na niego całe miasto. Zapytałem, jak sobie z tym radzi. Sergio odparł jedynie, że nie może nic z tym zrobić. Ci ludzie nie są w stanie darować mu podczas meczu, że podpisał kontrakt z innym klubem, ale gdy prywatnie idzie ulicą, to normalnie żyje z ludźmi. Bardzo podobny do Pepe. Mocno angażuje się w grę i pomoc potrzebującym.
Raúl González
Niesamowita postać. Kiedy biegaliśmy na treningu wokół boiska, on zawsze robił to na zewnątrz koła, a my wewnątrz. Mimo że za moich początków w Realu miał 33 lata, zawsze był pierwszy na siłowni. Kiedy dołączył do nas Ronaldo, ćwiczyli we dwóch. Ja również spędziłem z Raúlem wiele godzin na przygotowaniach do treningu. Lubiłem przyjść wcześniej na zajęcia i zainwestować w siebie. Hiszpan kochał rower. Zawsze pedałował 20 minut przed ćwiczeniami, a czasem i po treningu. Znakomita mentalność. Tylko tacy ludzie, jak Raúl, mogą osiągnąć najwięcej w piłce. Kiedy Real zwyciężał 5:0, a on nie zdobywał bramki, to następnego dnia przychodził do klubu taki zły, jakbyśmy przegrali 0:5. Kiedy z kolei czasem nawet polegliśmy, ale Raúl wpisywał się na listę strzelców, to nie miał już do siebie tak wielkich pretensji. Jest trochę egoistycznie nastawiony, chociaż to dusza zespołu. Znał bardzo dobrze filozofię, po co się jest kapitanem. Miał duży wpływ na drużynę i wszystkich zawodników. Mimo że grałem niewiele, to podobno wywarłem na nim takie wrażenie, że namawiał prezesów, by podpisali ze mną nowy kontrakt. Szkoda, że pożegnano się z nim w Madrycie w taki sposób, że dostał wolną rękę na poszukiwanie nowego kluby, kiedy Real objął Mourinho. Raúl nie chciał siedzieć na ławce, więc wybrał Schalke 04 Gelsenkirchen. Odżył, zacząć strzelać gole. Pokazał mentalność triumfatora.
Real Madryt
Po naszym drugim finale w Lidze Mistrzów, tym razem w Atenach, przyszedł do mnie trener bramkarzy The Reds i powiedział: "Słuchaj, Jurek, wiem, że kończysz kontrakt z Liverpoolem i nie chcesz go przedłużyć. Ludzie z Realu Madryt pytali, czy nie chciałbyś przejść do ich klubu. Bardzo dobrze Ciebie znają, wypowiadają się w samych superlatywach". Zakłopotany odpowiedziałem: "Wielki szacunek za to, że taki klub się mną interesuje. W końcu mam już 34 lata". Z jednej strony odchodziłem z Liverpoolu, aby pójść gdzieś grać, a z drugiej – to był Real Madryt! Kiedy kiedyś powiedziałbym moim dzieciom, że miałem ofertę z Królewskich i z niej nie skorzystałem, to skwitują, że tata jest już stary, ma sklerozę, gada głupoty, jak wszyscy ludzie w zaawansowanym wieku. Dałem sobie szansę znalezienia nowego klubu, w którym bym regularnie występował. Ustaliliśmy, że Real na mnie zaczeka i jeśli się nie uda, to od razu podpiszemy umowę. Minęły dwa miesiące. Negocjowałem z Betisem Sewilla, ale ich prezes zacząć wprowadzać jakieś dziwne zapisy do kontraktu, co mi się bardzo nie podobało. Wtedy zadzwoniłem do Mijatovicia i poinformowałem, że mogę przyjść do Realu w każdej chwili. Powiedział, że wyślą po mnie samolot, lecz nie mogłem zdradzić, że jestem w Sewilli, bo to by dziwnie wyglądało. Obiecałem, że będę następnego dnia. To była najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć, bo te cztery lata, które spędziłem w Realu, dużo mi dały, bardzo wiele nauczyły. Choćby obcowanie z gwiazdami. W Madrycie nigdy nie dano odczuć, że jestem tylko drugim bramkarzem.
Arjen Robben
Real za szybko się go pozbył. Sądzę nawet, że gdyby tego nie zrobił, to w tamtym sezonie moglibyśmy wygrać ligę i Ligę Mistrzów. Arjen po kontuzjach coraz częściej siadał na ławce rezerwowych, ale pamiętam towarzyskie spotkanie z Borussią Dortmund, rozgrywane na zgrupowaniu w Stanach. Robben przez ostatnie pół godziny załatwił nam mecz, brylował na boisku. Myślałem, że będzie kluczowym zmiennikiem, lecz okazało się, że jest zbyt drogi na ławkę rezerwowych. Zdziwiło mnie, że Real patrzy na tego typu aspekty. Arjen odszedł do Bayernu Monachium. Zawodnik, który ma pecha z powodu kontuzji. Kiedy jest zdrowy, to pokazuje wielki potencjał. Może jest trochę za bardzo egoistycznie nastawiony. Raúl zawsze mówił, że powinien mieć dwie piłki – jedną, aby podać, a drugą – by zabrać ją do domu. Jeden z lepszych prawych pomocników na świecie. Chociaż jest czytelny, bo zwykle robi zwód do środka pola i strzela lewą nogą. Prawa, nawet na tym poziomie, służyła tylko do wsiadania do tramwaju.
Robinho
Gdyby mocniej stąpał po ziemi, to byłby wielkim zawodnikiem. Oczywiście, dużo już osiągnął, lecz mógłby jeszcze więcej, gdyby nie egoistyczne podejście do własnej osoby. Miał konflikt z Schusterem, a później całym Realem. W wieku 19 lat zwoływał konferencje prasowe. Był za bardzo sterowany przez menedżera.
Bernd Schuster
Osoba, która ma dwie osobowości. Jedną – kiedy rozmawia się z nim w cztery oczy. Jest wtedy niesłychanie sympatyczny, inteligentny, można konwersować godzinami. Gdy jest z kolei w grupie i ma nią zarządzać, to zamyka się w sobie, co – jak na trenera – jest dziwną cechą. Pamiętam jego pierwszy rok w Realu. Schuster robił najlepsze zmiany ze wszystkich trenerów, który widziałem. Każda dawała coś drużynie, miała wpływ na grę. Trzeba też przyznać, że Bernd to szkoleniowiec, który szybko się obrażał i jest podejrzliwy.
Wesley Sneijder
Mimo niewielkiego wzrostu – niesłychanie silny zawodnik. Kiedy przyszedł do Realu, to wiele od niego zależało, tak jak od Gerrarda w Liverpoolu. Bardzo zaangażował się w zespół i na boisku, i poza nim. Madrycka drużyna sporo zyskała, ale później Wesley doznał kontuzji i nie wrócił do dawnej formy. Tym bardziej, że nie poczuł zaufania ze strony nowych trenerów, bo on akurat bardzo tego potrzebował. Za to szansę dał Mourinho i ściągnął do Mediolanu. Wkrótce Wesley stał się wielką gwiazdą Interu.
Rafael van der Vaart
Ze wszystkich piłkarzy ma najpiękniejszą żonę. Bardzo rodzinny chłopak. Miałem zawsze dobry kontakt z Holendrami, a z Rafaelem, to już w ogóle! Problem van der Vaarta polegał na tym, że w jednym momencie w Madrycie znalazło się zbyt wielu jego rodaków i w pełni nie mógł się pokazać, a to dobry rozgrywający, świetnie bijący stałe fragmenty.
Ruud van Nistelrooy
Bardzo dużo nas łączy, ponieważ kiedy on grał w Manchesterze United, to ja występowałem w Liverpoolu. Często toczyliśmy zacięte boje. Na początku miałem kompleksy, gdyż dobrze nie znałem języka angielskiego. Ruud często do mnie pochodził, mówił coś. Nigdy nie odpuszczał bramkarzowi, nawet w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Miałeś już piłkę w rękach, czułeś się bezpiecznie, a tu nagle dostawałeś kopniaka w rękę lub nogę, ktoś szarpał za koszulkę lub próbował ugryźć. Zawsze był to Van Nistelrooy. Trzeba jednak przyznać, że ma niesamowity instynkt strzelecki. Gdzie się nie znalazł, to tam potrafił trafić do siatki. Może dlatego, że znakomicie poruszał się po polu karnym, grał na pograniczu linii spalonego. Nasze drogi połączyły się w Madrycie. Dobry duch drużyny, bardzo pozytywna postać, świetnie mówił po hiszpańsku.
Zinedine Zidane
Zupełnie inna postać na boisku, niż poza nim. Na murawie nieustępliwie walczył, czasem nawet walnął z byka i wszyscy się zastanawiali: "Co on, kurczę, zrobił?! To przecież nie jest Zizou, którego znamy". Bo prywatnie jest bardzo grzeczny, ułożony i w życiu nikt by nie powiedział, że Zinedine ma wybuchowy charakter. A jednak – jego wybryki to nie przypadek! Oprócz tego, że był znakomitym piłkarzem, miał diabelski charakter, płynęła w nim gorąca krew południowego Francuza. Nienawidzi nieuczciwości i nierzetelności. Pamiętam, gdy – jako doradca Mourinho – rozmawiał z nami po dwóch przegranych meczach z Barceloną. Wywarł na mnie duże wrażenie. Bardzo inteligentny chłopak.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze