Znowu czeka nas strajk?
Sytuacja coraz bardziej nieciekawa
W ostatnich dniach zaczęliśmy pisać o wojnie "telewizyjnej". Media wyjaśniają sprawę dokładniej, a także podają kilka nowych informacji, bo w tym roku Liga znowu może strajkować. W tamtym roku pierwsza kolejka nie ruszyła z powodu piłkarzy, teraz mogą ją zablokować kluby. Ruchowi oporu - nie tylko z powodu praw telewizyjnych - liderują prezesi Atlético, Cerezo, i Sevilli, Del Nido. A o co chodzi? W tym sezonie firma Mediapro nie będzie miał praw do transmisji meczów dużej większości klubów z La Liga, jak w poprzednich latach. Wobec orzeczeń Narodowej Komisji ds. Kontroli [po analizie prawa, które zakazuje operatorom audiowizualnym na wiązanie się z danym podmiotem na dłużej niż trzy lata] kilka klubów podpisało kontrakty z Sogecable [niektórzy mówią po prostu "Canal+", a tak naprawdę Sogecable zarządza grupa PrisaTV i tak od teraz będzie o tym pisać], a kilka kolejnych organizacji dodatkowo pozwało firmę Mediapro za długi i działania na rynku. Jak wspominaliśmy, buntowników jest dziewięciu: Atlético, Celta, Osasuna, Getafe, Real Sociedad, Athletic, Espanyol, Betis i Saragossa. Każda z tych organizacji podpisała umowę z Prisą i właśnie za opór LFP ukarała te kluby. Na razie poprzez terminarz na trzy pierwsze kolejki. Na przykład pięciu z dziewięciu "buntowników" musi zagrać w pierwszych dwóch kolejkach o godzinie 23, która jest negatywna dla piłkarzy, ale przede wszystkim dla kibiców. Dalej, Sevilla - która buntuje się przeciwko ogólnej organizacji rozgrywek i sile Realu oraz Barcelony - musi na przykład zagrać o 12. Jednak najgorzej ma Atleti, które we wszystkich kolejkach będzie grać w poniedziałek, a w dwóch z nich będzie kończyć kolejkę, co zdecydowanie wpływa na przygotowania do następnego starcia. A najgorsze w tym dla Rojiblancos jest to, że w poniedziałek 27 sierpnia zagrają mecz o 22:00, a już w piątek 31 sierpnia będą musieli zmierzyć się z Chelsea w ramach Superpucharu Europy.
Prezes Cerezo już grozi, że kluby podejmą działania, które muszą. Wtórują mu inni sternicy, jak José Gómez z Osasuny ["Terminarz szkodzi klubom, kibicom i samemu futbolowi"] czy Ramón Condal z Espanyolu ["To jakaś katastrofa, nie dało się tego zrobić gorzej"]. Jednak wojna toczy się na górze. Mediapro i LFP działają razem na szkodę PrisaTV. Z kolei ta firma grozi, że jeśli będzie tak dalej, to nie będzie emitować sygnału ze spotkań drużyn, do których meczów posiada prawa, lub po prostu pozamyka transmisje ze stadionów takich klubów. Start Ligi zaplanowano na za dwa tygodnie, ale dzisiaj nikt nie wie, co z tego wyjdzie. Obie firmy muszą po prostu dojść do porozumienie. Na razie jest do niego bardzo, ale to bardzo daleko. Walka toczy się na przykład o to, kto ma i w jaki sposób pokazywać mecz na otwartej antenie w Hiszpanii. Dzisiaj obie firmy mogą pokazywać mecze jak chcą, a nawet w ogóle. Dalej, w drugiej kolejce Barcelona i Real grają na wyjazdach o tej samej godzinie. Wystąpią na "stadionach grupy Prisa", więc nikt nie wie kto, jak i czy w ogóle przeprowadzi transmisję z tych meczów ani do kogo ona dotrze. Trzeci punkt dotyczy przyszłej sprzedaży praw do całej Ligi. Dotychczas to Mediapro negocjowało na przykład sprzedaż praw na polski rynek i przekazywało prawa do całej Ligi. Dzisiaj ta firma mogłaby sprzedać za granicę tylko prawa do meczów swoich drużyn i, co więcej, rozgrywanych tylko na stadionach tych ekip. Prisa ma takie samo prawo - może zrobić co chce z domowymi meczami swojej "dziewiątki".
Na razie LFP wydała tylko oficjalny komunikat, w którym podaje informację na temat ustalenia terminarza i godzin rozgrywania meczów. Liga tłumaczy się, że zastosowała się do "próśb sportowców i potrzeby chronienia ich przed wysokimi temperaturami". Dlatego w sierpniu żaden mecz nie rozpocznie się przed 19. Od trzeciej kolejki ma wrócić normalność. Działacze dodali, że przy godzinach brano także pod uwagę "położenie geograficzne i napływ turystów w okresie wakacji". LFP również zapewniła, że w tym sezonie godziny meczów mają być podawane z większym wyprzedzeniem, żeby mogli się do nich łatwiej dostosować kibice.
Warto też dodać, że wspomniana Komisja ds. Konkurencji ukarała Mediapro grzywną w wysokości 200 tysięcy euro za wybryk, o którym ostatnio pisaliśmy. Firma oferowała operatorom prawa do całych rozgrywek, chociaż ich nie ma. Komisja orzekła, że była to informacja "niekompletna" i "kłamliwa".
Powyższa walka o "telewizyjne" wpływy i wojna Mediapro z Prisą to tylko część kłopotów La Liga. Artykuł o pozostałych problemach klubów i ich innych żądaniach znajdziecie tutaj.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze