Advertisement
Menu
/ marca.com

To jest Real Madryt

Felieton dziennikarza Marki

Zapraszamy do zapoznania się z felietonem dziennikarza Marki, Carlosa Carpio, który przekazuje swoim czytelnikom subiektywne spojrzenie i odczucia z kończącego się właśnie sezonu Primera División.

Kiedy zobaczył jak Özil dostał piłkę, uniósł głowę i pobiegł na wolną pozycję. Był pewien, że umieści futbolówkę w odpowiednim miejscu. Udało się. Idealne rozegranie akcji prawą flanką, dzięki wspaniałemu podaniu. Stanął przed Valdésem i mając tak czystą sytuację, musiał tego dokonać – uciszył Camp Nou, a świat w tym momencie był jego, to była Liga Ronaldo. Ani Messi, ani nikt inny nie mógł go zatrzymać. Jego wyraz twarzy przekazywał nam: „Spokojnie, jestem tutaj”. Pobłogosławieni ci, którzy wierzyli w Cristiano. To idealny opis dla tegorocznej Ligi.

To zwycięstwo na boisku największego rywala zamknęło trzyletni okres hańby, frustracji i bólu, trzyletni okres oglądania Barcy, która zgarniała tytuły i zapisywała się w historii piłki nożnej złotymi literami. Aby pokonać ten legendarny zespół, Real Madryt musiał podnieść bardzo wysoko ustawioną poprzeczkę z poprzedniego sezonu (w którym zdobył 92 punkty i strzelił 102 bramki) i zaangażować wszystkie swoje siły do ciężkiej pracy. Mając przed sobą liczby i statystyki, nie będzie przesadą powiedzieć, że mówimy tu o najpotężniejszym Mistrzu Hiszpanii w całej historii Primera División.

To była Liga, o którą walczyły dwie machiny prezentujące poziom nieosiągalny dla pozostałych. I właśnie ten decydujący mecz Mistrzowie Mourinho wygrali dzięki regularnej pracy w ofensywie i efektywnej sieci defensywnej. Real Madryt zaprezentował futbol totalny, przytłaczający rywala. To był zbiorowy mechanizm działający na pełnych obrotach. Królewscy byli technologią w niektórych momentach wręcz nieosiągalną dla rywali.

W drugiej części sezonu, po przerwie świątecznej, drużyna nieco utykała, pokazując wyraźne oznaki zmęczenia (szczególnie było to widać po Xabim Alonso, generatorze, który napędza mistrzowską machinę). Na szczęście indywidualne umiejętności poszczególnych zawodników Los Blancos rozwiązywały ciężkie spotkania na korzyść Realu Madryt. Do czasu. Dwa trefne remisy z Málagą i Villarealem sprawiły, że przewaga z dziesięciu punktów spadła do sześciu i zaczęła się „nerwówka”. Wtedy Cristiano Ronaldo wzniósł się na szczyty swoich umiejętności w meczach na Estadio Reyno de Navarra i Estadio Vicente Calderón, w końcu zaś na Camp Nou, gdzie wszyscy widzieli co nastąpiło – Guardiola wreszcie skapitulował.

Błyskawica

Podczas pierwszej połowy sezonu Królewscy wykonali ogromną pracę. Wspaniała linia ofensywy z Di Maríą, Özilem, Kaką i Benzemą rzucała obrońcami przeciwników na lewo i prawo, na każdy kraniec boiska, byle tylko zrobić miejsce dla Cristiano Ronaldo. Real Madryt wpadał na murawę boiska jak grom z jasnego nieba; grał 20 metrów wyżej niż w poprzednim sezonie, na połowie przeciwnika, z tak ogromnym pressingiem, naciskał na rywala bardzo wysoko w niezwykle dobrze skoordynowany sposób, na przemian posyłał długie i krótkie podania, rozgrywał piłkę dynamicznie i szybko, a do tego wszystkiego miał wysoki procent skuteczności.

To był zespół fizycznie kompletny, nietracący precyzji mimo swojej szybkości, chciwy, nieustannie pracujący. Taktycznie ustawiony pionowo zawracał w głowie rywalowi powodując utratę jego sił już w pierwszych 45 minutach. Szybki kontratak przestał być najmocniejszą stroną tej drużyny. To było oczywiste, że Mourinho wciąż pozostawał najlepszy na świecie, jeśli chodzi o kontrę, którą wcześniej potrafił zaskoczyć praktycznie każdą drużynę na świecie. Kiedy jednak Xabi Alonso otrzymywał długie podania i fragment po fragmencie budował akcje zespołu, Real Madryt był po prostu nie do powstrzymania.

Potem jednak nadeszła kolejna porażka na Santiago Bernab éu przeciwko Barcelonie oraz wyeliminowanie zespołu z Pucharu Króla, również dokonane z rąk Katalończyków. To był punkt zwrotny sezonu, ponieważ zespół zamiast utonąć w tym niebiesko-bordowym morzu, natychmiastowo się zrehabilitował pokonując 6-2 Sevillę i w następnych 21 występach zaliczył 18 zwycięstw i trzy remisy, dodatkowo zaliczając rekordowe statystyki, jeśli chodzi o mecze u siebie – 15 zwycięstw, dwa remisy i jedną porażkę. W trakcie tej drugiej fazy niespotykany duch rywalizacji pozwolił Realowi zwyciężać również w tych momentach, które nie mają zbyt wiele wspólnego z grą w piłkę. Lecz genialnie lub nie – ten Real Madryt nie przegrał ani jednego meczu ze swojej winy. Przekonanie zawodników było równie potężne, jak siła zespołu pod bramką przeciwnika.

Nazwiska

Przejdźmy do samych piłkarzy. Rewelacyjnie przewidujący Casillas był na swoim miejscu, kiedy drużyna tego potrzebowała. Przejście Sergio Ramosa na środek obrony przez kontuzję Carvalho od pierwszego dnia utworzyło prawdziwy bastion w tej formacji wraz z Pepe. Na ostatnim odcinku sezonu to właśnie oni równoważyli lekki spadek formy po bokach, gdzie Marcelo i Arbeloa grali raz lepiej, raz gorzej.

Xabi Alonso, architekt gry, zawsze poruszał się wraz z zespołem do przodu, wspierany po bokach przez Di Maríę i Marcelo, dwójkę wspaniałych zarówno jeśli chodzi o efektowność repertuaru sztuczek, jak i pewność siebie. Bask naprzemiennie stosował grę podań krótkich z długimi, które docierały do kolegów z drużyny niczym strzały do celu, jednak w styczniu zaczął opadać z sił. Khedira, jego najwierniejszy kompan, okazał się niezdolny do tego, by móc dać Xabiemu odrobinę ulgi w tworzeniu gry. Mimo że był jeszcze bardzo dobrze rozumiejący grę Granero, Mourinho zdecydował się stawiać na Alonso do samego końca.

Weźmy też Özila, który raz grał nierówno, a najlepsze zrywy Kaki z początku przyćmiły nieco talent Mesuta. Po świątecznej przerwie niemiecki iluzjonista powrócił jednak i zaprezentował styl najlepszego ofensywnego pomocnika w białym stroju, pokazując swój wielki talent i nieco słabszą kondycję. Osiągnął szczyt, jeśli chodzi o kwestię asyst – w całej swojej karierze ma ich już aż 98! Bardzo ważne dla Mourinho było to, że Niemiec potrafił pracować za dwóch w defensywie i ofensywie, kiedy Di María nabawił się kontuzji.

Co można powiedzieć o Benzemie? Ten ogromny talent, który całkowicie oddał się Santiago Bernab éu, pomijając już jego elegancję w grze, pokazywał swój szósty zmysł, zawsze umiejąc wybrać najlepsze rozwiązanie sytuacji w najlepszym stylu z możliwych – w stylu Zidane’a. Zależnie od sytuacji i jej interpretacji, Karim potrafił wybrać dobrą alternatywę dzięki naturalnej piłkarskiej inteligencji, jaką jest obdarzony. To nie tylko strzelec, to cud wszechstronności w każdym miejscu w ataku, który poruszał się w sposób niewykrywalny, nieprzewidywalny dla obrońców przeciwnika. Benzema miał gole, moc, energię oraz inteligencję, by używać całego tego arsenału naraz.

Liga Cristiano

Zapomnijmy jednak na chwilę o tych wszystkich różnorodnych talentach. Te rozgrywki będą zapamiętane jako Liga Cristiano. To najlepszy strzelec na całym świecie, prawdopodobnie lepszy niż Messi. Ronaldo bardzo dojrzał przez ten sezon jako zawodnik. Jego siła, energia, pracowitość, produktywność na boisku czynią z niego maszynę do zdobywania bramek, najbardziej bezpośrednią z możliwych. Santiago Bernabeu potrafiło na niego gwizdać, teraz wspiera go znacznie bardziej. Zrozumiał, że fani nie gwiżdżą dlatego, że go nienawidzą – kibice chcą go tylko tym zmotywować.

Teraz, wolny od swoich prywatnych demonów i znacznie bardziej pogodny Cristiano, z całą swoją chciwością urósł do roli najważniejszego zawodnika w całej lidze. Jego 46 bramek w 37 meczach zapewniło mu mistrzowski poziom, jakiego jeszcze nie zaznał w Hiszpanii, ponieważ Barcelona co chwilę podnosiła poprzeczkę, jeśli chodzi o kwestię rekordów. Ronaldo jednak ją w końcu przeskoczył.

Higuaín (22 gole) i Benzema (20) towarzyszyli Portugalczykowi w tworzeniu tej wspaniałej efektywności, która sama w sobie urodziła najmocniejsze ofensywne trio w dzisiejszym futbolu z 88 bramkami na koncie w Lidze. Po świętach Argentyńczyk grał nieco gorzej, na czym korzystał Benzema, jednak wciąż utrzymywał bardzo wysoki poziom. Faktem jest, że ten zespół nie jest budowany na podstawie słabszych występów poszczególnych ofensorów, bo takowe zdarzają się bardzo rzadko. Tej drużynie nie brakuje okazji do zdobywania goli. Podczas gdy Barcelona musi mozolnie konstruować poszczególne akcje bramkowe, Królewskim groźne sytuacje wypadają niczym z rękawa, pojawiają się znikąd.

Dlaczego Real Madryt zatrudnił José Mourinho? To proste – miał on zapewnić równą grę przeciwko Barcelonie, a następnie ją zdetronizować. Dokonał tego. Zobaczymy, czy drużyna naturalnie przyswoiła zdobywanie sukcesów i wciąż będzie to czynić w najbliższej przyszłości. Zobaczymy, jak zespół z Katalonii zareaguje na utratę swojego charyzmatycznego przywódcy, co stanie się z ekipą, która przez trzy lata nie robiła nic innego oprócz wygrywania. Real Madryt brutalnie przerwał tę dominację w Lidze. W Lidze Cristiano Ronaldo.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!