Niech żyje matka, która cię urodziła
Felieton Jesúsa Alcaide
Autorem poniższego felietonu jest Jesús Alcaide z hiszpańskiego dziennika El Mundo:
Nerwowość odczuwają teraz ci, którzy myśleli, że Real Madryt ostatnią kolejkę skończy tylko z punktem przewagi i potrzebą zagrania w otwarte karty o Ligę na Camp Nou. Drużyna tego nie odczuwała i pokazała to w dobrze zarządzanych derbach. Były problemy w pierwszej połowie wynikające z dobrego oporu Atlético, ale rozwiązano je z autorytetem i zaufaniem do drużyny, która rozgrywa potężny sezon. W czasie ważnego wieczoru, który wydawał się ciemną alejką przed wyjazdem na Camp Nou, Real Madryt dał pokaz poczucia własnej godności i wywiózł prestiżowy wynik nawet pomimo n-tego słabego sędziowania i dobrego poziomu wroga przez ponad godzinę.
W wielkim dniu pojawił się największy. Cristiano Ronaldo to już legendarny piłkarz, który wydaje się gotowy do bycia twarzą obalenia Megabarçy. Jego poświęcenie i zaangażowanie nie znają słowa "odpoczynek". Zawsze jest w perfekcyjnym stanie prosto z okładki magazynu. W środę ciągnął wózek od pierwszej minuty, zaliczył hat-tricka, włączał światło w momentach ciemności i cieszył się, kiedy jego drużyna obierała kierunek na bramkę Courtoisa. Jego pociski ziemia-powietrze są pewną śmiercią dla bramkarzy, nie zawodzi też w karnych i, co najważniejsze, zawsze pokazuje się do gry, nie ukrywa ani grama potu czy zaangażowania. Wziął do siebie jako kwestię osobistą bycie gigantem i odnośnikiem najlepszego klubu XX wieku. Bernabéu trudno będzie znowu zakwestionować grę posiadacza "7". Lepiej, żeby kibice skupili się na dopingowaniu najtańszego piłkarza w historii klubu, chociaż kosztował 94 miliony euro.
Real Madryt miał problemy we współpracy w pierwszej połowie, którą chwycił dzięki bramce swojej gwiazdy. Alonso i Khedira musieli szukać komfortu między stoperami, żeby pomagać też w defensywie. Jednak potem drużyna wyciągnęła swoją osobowość w najgorszym momencie, po bramce Falcao. Wtedy zrobiono dwa kroki do przodu, zaczęto szukać dominacji i wzięto Ligę w swoje ręce. Z Cristiano jako śmiercionośną bronią ekipa przekroczyła Rubikon. Rzym - La Liga - jest o rzut kamieniem. Rzut Cristiano. Niech żyje matka, która cię urodziła, młodzieńcze. Zobaczymy co po "nerwowości" tym razem wymyśli caverna barcelonista z szeroką delegacją w Madrycie. Zobaczymy, w którą stronę pójdą pseudo-intelektualiści, którzy nie rozumieją, że są świadkami spektakularnego sezonu drużyny zwanej Realem Madryt. Po nerwowości dostaniemy nową debatę. To pewne. 1:4 na Calderón z Khedirą i Coentrão. Niech to wytłumaczą ci, którzy tyle wiedzą.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze