Transfer Alfredo Di Stéfano - raz jeszcze
Najbliższa prawdy historia wydarzeń sprzed prawie sześćdziesięciu lat?
W obecnym sezonie Real Madryt walczy o odzyskanie tytułu Mistrza Kraju po trzech latach przerwy, lecz mało kto pamięta czasy tuż sprzed przyjścia Alfredo Di Stéfano do stolicy Hiszpanii, gdy królewski klub na posuchę tytułu mistrzowskiego cierpiał aż dwadzieścia lat. Przybycie Argentyńczyka odmieniło losy Los Blancos, a on sam już w pierwszym sezonie został bohaterem kibiców, strzelając Barcelonie dwa gole w wygranym 5:0 spotkaniu. Klubowi, w którym o mało co sam nie zagrał.
W czasach powojennych Real Madryt był tak daleko od przydomku "Galaktyczni", jak tylko można sobie wyobrazić. Gdy Hiszpania próbowała odbudować się po bratobójczej wojnie, to Barcelona wysforowała się na pozycję lidera hiszpańskiej rewolucji przemysłowej, a liczba mieszkańców miasta gwałtownie rosła w związku z napływem emigrantów z biednych, południowych regionów kraju.
Drużyna piłkarska również rosła w siłę. W latach 1948-1953 wygrała cztery mistrzostwa Hiszpanii, trzy Puchary Generalissimusa i dwa Puchary Łacińskie.
Jak pisze historyk David Goldblatt "Real Madryt nie był w tamtym okresie klubem zamożnym i wpływowym. Proces profesjonalizacji i modernizacji hiszpańskiego futbolu rozpoczął się wprawdzie pod koniec lat dwudziestych, lecz w końcowej fazie został przerwany, a nawet cofnięty przez wojnę domową i post-wojenną izolację kraju. Real zaczął odradzać się wraz początkiem lat pięćdziesiątych."
W tamtym czasie głównym motorem napędowym powrotu Realu do hiszpańskiej i europejskiej czołówki był prezes Santiago Bernabéu. Weteran wojny domowej, socio klubu był od piętnastego roku życia. Był piłkarzem Realu, kapitanem, dyrektorem w zarządzie a nawet trenerem zanim został prezesem Los Merengues. Co ciekawe, Bernabéu stanowisko to objął w dużej mierze dzięki... Barcelonie. W 1943 roku podczas spotkania obu drużyn doszło do wielu ekscesów wywołanych przez kibiców obu klubów, w związku z czym prezesi Realu i Barcelony podali się do dymisji. W ten sposób sternikiem klubu z Concha Espina został właśnie Santiago Bernabéu. W ciągu dekady "zbudował fundamenty architektoniczne, ekonomiczne i polityczne pod przyszłe sukcesy Realu", jak pisze cytowany już Goldblatt.
Pierwsza rzecz to budowa nowego stadionu na 75 tysięcy widzów, powiększonego w roku 1954 do 120 tysięcy miejsc. Nuevo Estadio Chamartin został otwarty w 1947 roku. Stadion oraz inne sposoby na zarabianie pieniędzy skutkowały coraz lepszą sytuacją ekonomiczną klubu. Wspomniane sposoby to przede wszystkim szczelna księgowość i pozyskanie wielu nowych socios, przedstawicieli klasy średniej. Real szybko stał się klubem bogatym, oczywiście jak na tamte standardy zamożności. Lecz prawdziwym złotym strzałem okazało się sprowadzenie jednego piłkarza - Alfredo Di Stéfano.
Chociaż w Europie niewielu o nim słyszało, La Saeta Rubia, "Blond Strzała", zdobył sześć tytułów mistrzowskich w Argentynie i Kolumbii. Grał również w reprezentacjach narodowych obu krajów. I wkrótce miał stać się "głową, płucami, inspiracją a często i mieczem przez następną dekadę" spędzoną w Realu Madryt. Lecz jego transfer do Hiszpanii otoczyła gruba powłoka kontrowersji, co spowodowało instytucjonalną wojnę na linii Madryt - Barcelona. Przez lata debatowano nad prawdziwą wersją wydarzeń, powstawały również kolejne teorie spiskowe, lecz najbliższą prawdzie i najbardziej wyważoną teorię przedstawił dziennikarz Phil Ball w książce o historii hiszpańskiego futbolu pod tytułem"Morbo".
W 1949 roku w Argentynie wybuchł strajk piłkarzy, Alfredo Di Stéfano opuścił więc River Plate na rzecz Club Deportivo Los Millonarios w Bogocie. W tamtym czasie panowała w Kolumbii bardzo napięta sytuacja polityczna, która z czasem poskutkowała wybuchem Wojny Domowej i śmiercią około ćwierć miliona ludzi. Zespół znany jako "Ballet Azul", "Niebieski balet", którego sercem był Di Stéfano, dzięki wspaniałej, mesmerycznej grze dostarczał rodakom potrzebne wytchnienie od krwawych czasów.
Z powodu trwających walk FIFA wykluczyła ze swych struktur ligę kolumbijską, co pozwoliło jej na złamanie zasad w kwestii zatrudniania piłkarzy z obcych krajów i umożliwiło ściągnięcie Di Stéfano. Jednak w 1951 roku, na mocy zawartego w Limie porozumienia, Kolumbia została przywrócona do rodziny FIFA z możliwością rozgrywania meczów towarzyskich, jednakże pod warunkiem sprzedaży wszystkich zagranicznych gwiazd z ligi kolumbijskiej.
Porozumienie pozwalało również Los Millonarios wyruszyć w lukratywne tour po Urugwaju, Peru, Argentynie i Boliwii, by futbolową podróż zakończyć w Hiszpanii. Kolumbijczycy wygrywali w Walencji, Sewilli i Madrycie, lecz to w stolicy Hiszpanii Di Stéfano przyciągnął największą uwagę. Jeszcze dzień przed meczem z Realem prezes Santiago Bernabéu wypowiedział podczas audycji radiowej pamiętne słowa: "Este tio huele a buen futbol" - "Ten dzieciak pachnie dobrym futbolem". Nie tylko Santiago przyglądał się Argentyńczykowi z wielką uwagą. Tak samo postępował ówczesny prezes Barcelony Pepe Samitier.
Katalończycy wyglądali zresztą na faworyta, przynajmniej na początku, wyścigu po podpis Di Stéfano na kontrakcie, zderzyli się jednak z jednym istotnym problem - niezbyt wiedzieli, z kim mają rozmawiać. Zamieszanie, w jakim opuszczał piłkarz Argentynę sprawiło, że prawa do niego rościło sobie i Millonarios, i River Plate. Barceloński negocjator Ramon Trias Fargas osiągnął porozumienie z tym drugim klubem. Nie udało się dokonać tego z Kolumbijczykami, dodatkowo rozeźlonymi agresywnym postępowaniem Barcelony oraz niezapłaconym długiem w wysokości pięciu tysięcy dolarów, jaki był im winny sam Di Stéfano.
Po klubowym wyjeździe do Wenezueli argentyński piłkarz odmówił powrotu do Kolumbii i wraz z rodziną wybrał się do Barcelony. Lekkomyślna katalońska prasa już ogłosiła transfer dokonanym, nie było to jednak do końca prawdą. Pisarz Jimmy Burns w książce "Barça: ludzka pasja" utrzymuje, że Trias Fargas był bardzo blisko porozumienia z Millonarios, którzy wycofali się żądania za piłkarza 40 tysięcy dolarów i zadowolili zaledwie dziesięcioma tysiącami, spłatą długu Di Stéfano oraz meczem towarzyskim, z którego kolumbijski klub miał otrzymać cały dochód.
Co więc się wydarzyło? Prezes Barcelony Marti Carreto nie chciał ustąpić, proponował 10 tysięcy dolarów bez jakichkolwiek dodatków. Motywy działania Carreto stały się obiektem debaty. Niektórzy uważają, że znalazł się pod silną presją hiszpańskiego rządu. Sam Carreto zawsze twierdził, że "kierował się najlepszym interesem sportowym i finansowym klubu". Jakkolwiek było, Barcelona potknęła się, a Real natychmiast rzucił się na powstałą szansę.
Gdy madrytczycy wkroczyli do negocjacji, Hiszpańska Federacja Piłkarska uchwaliła prawo zakazujące sprowadzania piłkarzy z zagranicy, "przyznając rządowi rolę pośrednika", jak pisze Burns. Di Stéfano miał nie podlegać nowemu prawu, ale tylko pod warunkiem odstąpienia Barcelony od transferu Argentyńczyka. Ostatecznie oba kluby zgodziły się dzielić piłkarzem przez najbliższe cztery lata. Di Stéfano miał co sezon zmieniać barwy klubowe. Umowa został podpisana 15 września 1953 roku, lecz katalońska prasa bardzo źle odebrała tę decyzję i Carreto został zmuszony do rezygnacji ze stanowiska prezesa Barcelony.
Przez następne dziewięć miesięcy w sprawie Argentyńczyka debatował zastępujący prezesa tymczasowy zarząd klubu. Stanęło na zgodzie na oddanie piłkarza Realowi Madryt za pięć i pół miliona peset. Podobnie jak w przypadku wcześniej wspomnianych motywów kierujących Carreto, tak i teraz motywy działania zarządu pozostają w niedomówieniu. Barcelona decyzję tę zrzuca na karb presji wywieranej na zarząd przez reżim generała Franco, Real Madryt zaś tę samą decyzję uważa za świadomą i dobrowolną. Tak czy inaczej, La Saeta Rubia został zarejestrowany jako piłkarz Królewskich, a reszta jest historią.
Kilka tygodni później, w swoim pierwszym El Clasico Di Stéfano strzelił Barcelonie dwa gole. Pierwszego już po dziesięciu minutach gry, z bliskiej odległości, wykorzystując błąd barcelońskiego bramkarza Juana Zambudio Velasco, który nie zdołał wyłapać lecącej po dośrodkowaniu piłki. W pierwszej połowie Real przypominał niczym nieokiełznaną siłę. W dwie minuty dwie bramki zdobył Roque Olsen. Następnie inteligentny rajd Argentyńczyka na gola zamienił Luis Molowny i do szatni piłkarze Barcelony schodzili z bagażem czterech goli. W drugiej odsłonie jeszcze jeden rajd przeprowadził La Saeta Rubia, balansem ciała położył Velasco i zgrabnym ruchem skierował futbolówkę w należne jej miejsce. Zwycięstwo 5:0 dało Realowi rozpęd w walce o Mistrzostwo Hiszpanii. Występ zawodnika prasa podsumowała jako "fantastycznie wszechstronny", co świetnie podsumowało grę fenomenalnego Argentyńczyka.
Eduardo Galeano tak opisał profil piłkarza Królewskich: "W jego piłkarskich butach zdawało się mieścić całe boisko. To z jego butów trawa puszczała korzenie i rosły jej źdźbła. Biegał po murawie od jednej bramki do drugiej i z powrotem. Zmieniał flanki boiska i zmieniał rytm gry z piłką przy nodze niczym leniwy kłusak i niepowstrzymany cyklon. Gdy bez piłki, oszukiwał kryjącego go zawodnika, aby stworzyć przestrzeń do gry, szukał jej za każdym razem, gdy ograniczał ją przeciwnik. Nigdy się nie zatrzymywał, głowę trzymał wysoko ogarniając wzrokiem całe boisko i śląc dalekie podania w pełnym biegu, aby otworzyć obronę rywala i rozpocząć atak. Był początkiem, środkiem i końcem każdej bramkowej akcji, a gole strzelał w każdy możliwy i niemożliwy sposób."
W oparciu o Di Stéfano Santiago Bernabéu budował drużynę zgodnie z zasadą "kamień do kamienia". Zgodnie z daną obietnicą. Kamieniem węgielnym był Argentyńczyk, jego forma i publiczny wizerunek pomogły wynieść Real na niespotykany wcześniej poziom, a kibicom Barcelony pozostały gdybania, co Di Stéfano osiągnąłby na Les Corts i Camp Nou.
W rundzie rewanżowej pierwszego sezonu Argentyńczyka w Madrycie, w lutym 1954 roku, Real przegrał z Barceloną 1:5, ale sięgnął po pierwszy tytuł Mistrza Hiszpanii po 21 latach, a Di Stéfano zdobył 27 bramek. Świat dowiedział się o jego świetnej grze w stolicy Hiszpanii. Byl to początek passy dwunastu tytułów w szesnaście sezonów. W następnym Real znów rozbił u siebie Barcelonę 3:0 i zdobył kolejne mistrzostwo kraju awansując do pierwszej edycji Pucharu Europy. Rozpoczął tym samym serię pięciu zwycięstw w tych najbardziej prestiżowych rozgrywkach. W 58 występach na europejskich stadionach Di Stéfano strzelił 49 goli. Argentyński geniusz opuścił Madryt w 1964 roku.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze