Trzeci taki finał z rzędu
Real Madryt i Barcelona stoczą dziś bój o Puchar Króla
Mówisz o koszykarskim Pucharze Króla, myślisz o Realu Madryt i FC Barcelona Regal. Nie należy przekreślać bogatej, blisko osiemdziesięcioletniej historii rozgrywek stwierdzeniem, że powoli staje się to już tradycją, lecz przez ostatnie lata to właśnie te dwie ekipy były najlepsze. W dniu dzisiejszym zmierzą się w finale po raz trzeci z rzędu.
Pozostając przy kartach historycznych, dodatkowy „smaczek” spotkania stanowi fakt, że obecnie obie drużyny posiadają w klubowej gablocie dokładnie tyle samo trofeów za zwycięstwo w Copa del Rey – dwadzieścia dwa. Dzisiejszy wygrany wysunie się na prowadzenie.
Real Madryt po raz ostatni sięgnął po Puchar Króla... dziewiętnaście lat temu. W latach posuchy Los Blancos pięciokrotnie docierali do finału rozgrywek, jednak ani razu nie potrafili powtórzyć sukcesu z roku 1993. Inaczej wygląda historia Barcelony, która w owych latach wznosiła ten puchar sześciokrotnie, triumfując w finale nad madrycką ekipą cztery razy. Wychodzi więc na to, że to Katalończycy stanowią dla tych drugich barierę nie do przejścia. Zapytany o to Xavi Pascual, trener Dumy Katalonii, stwierdził, że to tylko przeszłość, a przeszłością nie należy się zajmować. Liczy się to, co jest obecnie.
Powracając do teraźniejszości właśnie, niedzielni bohaterowie mają za sobą ciężkie rozgrywki. Koszykarska wersja Pucharu Króla to zaledwie czterodniowy turniej, podczas którego osiem najlepszych ligowych drużyn walczy o prymat zwycięzcy. W nieco lepszym położeniu zdaje się być Barcelona, która turniej rozpoczęła już w czwartek, mając jeden dzień przerwy. Podopieczni Pabla Lasa w minionych dwóch dniach rozegrali dwa dość wyczerpujące mecze i niewykluczone, że dopadnie ich zmęczenie, co w ostatnich latach zdarzało się już nie raz.
Tegoroczny finał może być inny, bowiem drużyna opiera się w dużej mierze na równowadze. Są postacie wyróżniające się, jednak brakuje wyraźnego lidera. Pozytywnym aspektem takiej sytuacji jest to, że nigdy tak naprawdę nie wiadomo, kto danego dnia zdobędzie dwadzieścia punktów, a kto nie zdobędzie żadnego. Niespodzianka. Felipe Reyes, autor siedemnastu punktów i dwunastu zbiórek w meczu piątkowym, w sobotę zagrał zaledwie pięć minut i nie trafił ani razu. Podobnych przykładów jest wiele. Umiejętna rotacja składem czy efekt „zmęczenia”?
Nie tak dawno, na początku stycznia, Real Madryt pokonał na własnym parkiecie Barcelonę w meczu ligowym. Wielkim nieobecnym tego spotkania był Juan Carlos Navarro. Nie dość, że w dniu dzisiejszym Hiszpan wyjdzie na parkiet, pojedynek rozgrywany będzie na ziemi katalońskiej, w Palau Sant Jordi. Przed Realem Madryt kolejna chwila prawdy.
Spotkanie finałowe odbędzie się dziś, w niedzielę, o godzinie 18:00. Transmisję na żywo będzie można obejrzeć za pośrednictwem stacji Sportklub+. Retransmisja o godzinie 19:55 w Sportklub.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze