Zwycięstwo za dychę
Królewscy wygrywają z Levante
Zwycięstwo gospodarzy było najbardziej prawdopodobnym scenariuszem niedzielnego, dość mroźnego nawet jak na Hiszpanię, wieczora. Ale w tym sezonie Real Madryt nie byłby Realem Madryt, gdyby nie zapewnił swoim kibicom trochę rozrywki i to już na początku spotkania.W czwartej minucie goście za sprawą nieodpowiedzialnego zachowania Sergio Ramosa zyskali rzut wolny, który zamienili na gola.
Strzelcem został Cabral, a piłka do siatki wpadła po... uderzeniu głową oczywiście. Stracić bramkę nie jest wstydem, stracić bramkę na własnym boisku już na początku spotkania nawet z niżej notowanym rywalem też nim nie jest, ale jeśli jest to któryś z kolei gol tracony w podobnych okolicznościach (gra w powietrzu), to trzeba się tutaj nad czymś zastanowić i coś poprawić.
Tak szybko strzelona bramka mogła oznaczać dla gości tylko jedno - przemieszczenie się w okolice szesnastego metra, ale na własnej połowie i obrona przed huraganowymi atakmi Królewskich. Gospodarze nacierali na bramkę przeciwników, z każdą minutą tracąc jednak impet i gdy wydawało się, że to goście będą schodzić do szatni z jednobramkową zaliczką, reką w polu karnym spadającą futbolówkę przyjął sobie Iborra, a to oznaczało rzut karny dla Realu i czerwoną kartkę dla defensywnego pomocnika Levante.
Rzut karny w przypadku Cristiano Ronaldo był formalnością, więc obie drużyny schodziły na przerwę przy remisowym rezultacie. W drugiej części Królewscy potrzebowali czterech minut, aby wyjść na prowadzenie i wprowadzić tak potrzebny spokój w swoje poczynania. Ponownie do siatki trafił Cristiano, tym razem głową, po bardzo ładnym podaniu być może aktywnego, ale nie wnoszącego za dużo w dzisiejszym meczu Higuaína. Siedem minut później stało się coś, co z tego spotkania zostanie w pamięci najdłużej. I to znów za sprawą Cristiano Ronaldo. Portugalczyk zdobył przepiękną bramkę z około dwudziestu metrów, stając się przy okazji autorem trafienia numer 4000 Realu Madryt w oficjalnym meczu na Santiago Bernabéu!
Ale Levante, być może pogodzone już z porażką, zadbało, aby do końca było ciekawie. Dokładnie zadbał o to Koné - najlepszy gracz w drużynie Levante - zdobywając w sześćdziesiątej drugiej minucie kontaktową bramkę. Coś od siebie postanowili dodać także Sergio Ramos i Pepe, którzy się w tej akcji zbytnio nie popisali. Iskierka nadziei tliła się w sercach piłkarzy gości zaledwie trzy minuty, bo po takim czasie od trafienia Koné do bramki trafił Karim Benzema, bardzo aktywny w tym spotkaniu.
Do końca meczu Królewscy nie forsowali tempa, choć okazje mieli i Cristiano, i Özil, ale piłka po jego akcji odbiła się od słupka. Zwycięstwo nad Levante miało wielką wartość, o czym zawodnicy ze stolicy wiedzieli już przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Plan udało sie wykonać w stu procentach. Real Madryt liderem tabeli hiszpańskiej Primera División. Z dziesięciopunktową przewagą nad Barceloną.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze