Niemiecki Real Madryt - część 2
Felieton o dwóch pierwszych Niemcach grających dla <i>Los Merengues</i>
Część pierwsza.
Ten gość to Maoista!
Nie po raz ostatni Netzer pokazał brak organizacji i odpowiedzialności, jakby nie był prawdziwym Niemcem. Być może dlatego el presidente Santiago Bernabéu zachował pewną podejrzliwość, gdy rok po sprowadzeniu Netzera trener Realu Madryt, Miljan Miljanić, zapragnął w zespole innego niemieckiego piłkarza, gwiazdę Mundialu z 1974 roku. Drugim powodem nieufności sternika Królewskich była osobowość rzeczonego zawodnika.
W przerwie między sezonami Santiago Bernabéu wezwał Netzera do swojego gabinetu. - Nowy trener chciałby, abyśmy kupili twojego rodaka z Bayernu Monachium, Paula Breitnera - zakomunikował.
- To świetna wiadomość - odpowiedział Netzer. - To bardzo dobry zawodnik, który wydatnie wzmocni ten zespół.
- Lecz ten gość to Maoista! - odparł Bernabéu, wręcz wyszeptując ostatnie słowo.
Netzer był mocno zaskoczony. Nie widział słynnego zdjęcia Breitnera, siedzącego w bujanym fotelu pod portretem Mao Zedonga z gazetą Peking Review w dłoni, dopóki prezes Realu Madryt nie wyciągnął go z szuflady biurka. - To ponadto zwolennik Che Guevary - dodał Bernabéu, pokazując Netzerowi kolejne zdjęcie, tym razem z Breitnerem stojącym pod portretem wspomnianego rewolucjonisty. Netzer przyglądał się uważnie, a następnie zapewnił el presidente, że Breitner może i jest uparty i lubi prowokować, ale tak naprawdę to wspaniały człowiek.
Bernabéu nadal był sceptyczny wobec pomysłu sprowadzenia podejrzanego typa do Madrytu, dlatego poprosił Netzera gwarancję, że Breitner nie wywinie żadnych numerów w stolicy Hiszpanii. Netzer obiecał to prezesowi, ponieważ nie wyobrażał sobie, aby jego kolega z reprezentacji Niemiec „miał organizować w Madrycie zamach stanu, obalać generała Franco i nawracać na socjalizm Bernabéu pospołu z Realem”.
Ironią losu jest, że kilka lat później Breitner określił Don Santiago mianem „jedynego naprawdę inteligentnego człowieka, jakiego spotkał w życiu.” Jeszcze rok temu mówił o legendarnym el presidente: „Był roztropny i prowadził klub w sposób tak profesjonalny, że aż trudno to sobie wyobrazić. Pomimo wielkości Realu Madryt byliśmy jak jedna, ogromna rodzina.”
Dziwne są losu koleje, skoro Paul Breitner, samozwańczy rewolucjonista, zakochał się w Realu Madryt na miarę określenia pobytu w klubie z Concha Espina mianem „najwspanialszego czasu w karierze”, a za wyjątkowo wzruszający gest uważał obdarowywanie dzieci i żon piłkarzy z okazji Świąt Bożego Narodzenia. „W Bayernie byłem przyzwyczajony jedynie do zwykłego uścisku ręki”, podkreślał sarkastycznie.
Prawdziwy wizerunek Paula Breitnera był jednak bardziej wielowymiarowy niż sądziła opinia publiczna. „Interesowałem się problemami krajów Trzeciego Świata, ponieważ chciałem, aby postrzegano mnie jako młodego człowieka o otwartym umyśle. Uważałem Che Guevarę za kogoś walczącego o słuszne ideały, co nie oznaczało przecież chęci partyzanckiej walki. No chyba, że od czasu do czasu, na murawie boiska” - tłumaczył Breitner.
I to była kolejna cecha, której Breitner nauczył się w Realu Madryt - walczyć o zwycięstwo ze wszystkich sił i w każdy sposób. Jego ligowy debiut w Hiszpanii miał miejsce w sezonie 1974/75 w wyjazdowym meczu z Valencią. Jak przywykł grać, nie miał ochraniaczy na golenie, a getry zrolował w okolice kostek. Po trzech ostrych faulach w ciągu pierwszych pięciu minut popatrzył na nogi z mieszanką zdziwienia i przerażenia. Na jednym goleniu było kilkucentymetrowe przecięcie, na drugim wyraźny odcisk czterech korków rywala.
„Taki Camacho, ale obdarzony myśleniem.”
- Nagle zacząłem obawiać się o życie - tłumaczył później Breitner. - Myślałem, że nie zejdę z murawy w jednym kawałku. Udało mi się jakoś dotrzeć do naszej ławki rezerwowych i błagałać o pomoc.
Lekarz Realu ze stoickim spokojem wyjął jodynę, równie spokojnie natarł nią rozbite nogi Breitnera i wręczył mu ochraniacze. Niemiec lubi opowiadać tę historię, lecz nigdy nie wspomina, co jak na niego jest skromnością niespotykaną, o przebiegu meczu po wizycie przy ławce rezerwowych.
Mecz był bardzo brutalny, w 64. minucie z boiska wyleciał jeden z rywali, Jesús Martínez, za wyjątkowo ostry faul na Netzerze. A gość, którego Bernabéu uważał za potencjalnego mąciciela i intryganta, ubrał ochraniacze, wrócił na boisko i wkręcił się w walkę.
Został przesunięty ze środka obrony do pomocy i wraz z upływem czasu gry coraz częściej rozkazywał, dzielił i rządził na boisku. Niewiele pomylił się uderzając piłkę z rzutu wolnego, potem trafił w słupek, a następnie sprytnie podał, co zakończyło się zwycięskim golem dla Realu Madryt.
Ten mecz stał się wyznacznikiem dla trwającej trzy lata kariery Breitnera przy Concha Espina. „Kibice lubili go za wielką pracowitość i cechy przywódcze. Rzeczywiście pracował na boisku bardzo ciężko. Był takim José Antonio Camacho, tylko że obdarzonym myśleniem.” Mówiąc krótko, Breitner był przeciwieństwem Netzera, rodaka w Madrycie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze