Dzięki Dudkowi Robert znalazł idealne miejsce dla siebie
Jak smakuje prawdziwe bohaterstwo i dlaczego uzależnia do coraz większych czynów
Białe Audi Q7 podjeżdża pod jedno z wyjść z Madryt-Barajas, największego portu lotniczego w Hiszpanii, 13 km od centrum stolicy. Z samochodu wysiada na oko trzydziestokilkuletni, mocno opalony mężczyzna z bródką. Pisze wiadomość tekstową. Widać, że na kogoś czeka, rozgląda się i wypatruje. Kilka minut później z cienia lotniska wyłania się 22-letni chłopak – Robert Stolarski, student, wielki fan Realu, zwycięzca konkursu na Facebooku – Idealne Miejsce na Picie. – To było najbardziej niesamowite przeżycie w moim życiu – powie po powrocie do Polski.
Konkurs zorganizowało Stowarzyszenie WIOSNA, pozarządowa organizacja mająca aspirację zmieniania świata. To oni zainteresowali mądrym pomaganiem Jerzego Dudka pod koniec 2010r. On z kolei przekonał piłkarzy Realu Madryt do tego, że to niesamowita inicjatywa i że warto wziąć w niej udział. Zawodnicy sami wybrali rodzinę i pojechali do sklepu na zakupy. Dzięki takim ludziom, jak zawodnicy Królewskich, i ciężkiej pracy liderów i wolontariuszy, w zeszłym roku SZLACHETNA PACZKA dotarła do ponad 8 tys. rodzin, przekazując pomoc przeliczaną na około 10 mln zł.
Idealne miejsce na Picie w Madrycie
Konkurs z nagrodą główną w postaci wyjazdu na ostatni ligowy mecz Realu Madryt był ukoronowaniem współpracy z najbardziej utytułowanym zespołem w historii klubowej piłki. – Nigdy bym nie pomyślał, że będę sam na sam z Cristiano Ronaldo, a tymczasem rozmawiałem z nim przez ponad minutę – emocjonuje się Robert. – Poza tym widziałem się z Kaką, Ramosem, Arbeloą, Adebayorem, Granero i oczywiście Jerzym Dudkiem – pokazuje zdjęcia. – Siedziałem w sektorze D, w rogu stadionu, z chyba najlepszym widokiem na murawę. Wygrana była pewna (8:1), wszak Królewscy grali z Almerią, która spadła z Primera División. Nade mną tłum, pode mną kilka rzędów krzesełek i tuż, tuż murawa stadionu. Było niesamowicie, nie tylko ze względu na mecz. Sam Jerzy Dudek przyjechał po mnie na lotnisko – relacjonuje Robert. – Napisał smsa, że czeka na mnie za postojem taksówek. W samolocie poznałem dwóch chłopaków, którzy też lecieli na mecz. Próbowałem zagadać, ale woleli swoje towarzystwo. Przy wysiadaniu zapytałem, czy chcą zdjęcie z Jerzym Dudkiem. Popatrzyli z niedowierzaniem, ale kiwnęli głowami i poszli za mną do wyjścia wskazanego mi przez Pana Jerzego. Zdjęcia wyszły niesamowite (1, 2).
Robert już taki jest – nie zraża się przeciwnościami, ale zaraża dobrym humorem i pomaganiem. Konsekwencję widać było przez cały czas trwania konkursu.
Awans i opracowanie założeń taktycznych
– Dowiedziałem się od znajomych, że organizowany jest konkurs na Facebooku, który idealnie wpisuje się w moje zainteresowania. Od 11 lata kibicuję Realowi. Będąc jeszcze w technikum postawiłem sobie nawet cel: zobaczyć Real na żywo – mówi Robert. Udało mu się zrealizować plan zaraz po maturze, w 2009 roku podczas meczu Real Madryt - Getafe. - Ale byś sam na sam z nimi wszystkimi... tego nie da się opisać – śmieje się.
W grę SZLACHETNEJ PACZKI Robert włączył się w trzecim tygodniu, gdzieś na początku kwietnia. Na początku zbierał informacje. – Chciałem dowiedzieć się jak najwięcej o PACZCE i WIOŚNIE, czy są wiarygodni. Pierwsze dni były najgorsze – przez pierwsze dwa walczyłem ze sobą, patrząc jak jakaś dziewczyna z godziny na godziny powiększa swoją pulę punktów. To taki paraliżujący strach, chcesz, ale nie możesz nic zrobić bo wiesz, że to i tak nic ci nie da – że przecież jest ktoś lepszy. To była ciężka walka z poczuciem niemożliwości. Trzeciego dnia wziąłem się za siebie – zacząłem analizować, rozpisałem plan – i zacząłem działać. Nabrałem pewności, że stać mnie na zwycięstwo.
Pierwsza połowa – odrobienie strat, dobra technika
Aby nadgonić straty Robert musiał zdobyć cenne punkty – te mógł uzyskać poprzez skłonienie znajomych do przekazania poprzez aplikację facebookową 1% na WIOSNĘ. Im więcej ludzi przekonał – tym więcej punktów otrzymał. Zatem uczy się wyciągać zestawienia i statystyki dzień po dniu, tydzień po tygodniu. Wie, ile musi zdobyć punktów i w jakim tempie, aby zyskać przewagę. – Na Facebooku miałem niewielu znajomych – wspomina swoje początki. – Zdałem sobie sprawę, że potrzebuję więcej znajomych niż mam, dlatego żeby marzyć o zwycięstwie, musiałem odnowić sporo kontaktów – relacjonuje zwycięzca konkursu. W pierwszym tygodniu od rozpoczęcia starań o wyjazd na mecz i kolację z Jerzym Dudkiem zaprosił wszystkich znajomych. Jednak nowi zawodnicy okazywali się na wstępie dużo bardziej efektywni. Robert zmienia taktykę. Wychodzi poza Facebooka – zaczyna mailować, zagadywać na gadu-gadu, wchodzi na czat. – Pierwsza osoba, która zaczęła mi na serio pomagać, to była moja siostra, później gra się rozkręciła i zacząłem zdobywać bramki przewagi. Uciekałem rywalom, odskakiwałem i planowałem – oczy mu się świecą gdy o tym opowiada. – Okazało się, że można pozyskać trochę punktów po założeniu wydarzenia na Facebooku. Zrobił to dla mnie przyjaciel i przybyło mi kolejnych kilka tysięcy punktów. W marzeniach byłem już na Santiago Bernabéu.
Druga połowa – utrzymywanie przewagi
– Cały czas monitorowałem postępy innych graczy, ale również działanie samej aplikacji – mówi. – Wszystko musiało być fair, jak w sporcie, jak w Madrycie – dodaje. Robert przywołuje ostatnie mecze z Barceloną. – Nie mogło być tak, żebym przegrał, przez sędziego albo symulacje przeciwników – oznajmia. Sprawdza więc błędy aplikacji, podejrzane sytuacje stara się rozwiązywać sam. – Studiuję informatykę i mam pojęcie jak może działać aplikacja – mówi. Siedzi więc nad grą, analizuje, sprawdza. Gdy coś jest nie tak – zgłasza organizatorom lub wchodzi w bezpośrednie relacje z przeciwnikiem. Robert poświęca na to każdą wolną chwilę, ostatkiem sił godzi walkę z obowiązkami na uczelni, rezygnuje z codziennych przyjemności. – Przed grą miałem zwyczaj, że co najmniej kilka razy w tygodniu sięgałem po jakiś film, poświęcałem czas na słuchanie muzyki – przyznaje. Pierwszy z filmów obejrzał jednak dopiero… na lotnisku w krakowskich Balicach, skąd leciał do Madrytu. Każde zwycięstwo jest przecież okupione rezygnacją z przyjemności. Tylko dzięki temu, można poczuć smak prawdziwego zwycięstwa.
Doliczony czas gry – Ąremontada es posible!
Pod koniec gry, jak w czasie meczu, gdy arbiter pokazuje sędziemu technicznemu, ile minut doliczy do drugiej połowy, pojawił się konkurent, który w błyskawicznym tempie odrabiał straty i zbliżył się do Roberta, a później przegonił. To wyzwoliło w nim kolejne pokłady mobilizacji i kreatywności. – Pamiętam, że pracowałem wtedy poza zasięgiem sieci, więc dzwoniłem do kumpla i pytałem jak sytuacja. Najpierw żartował, że na pewno już nie jestem pierwszy, ale kiedy odświeżył stronę po raz kolejny, już się nie śmiał. Zwolniłem się wcześniej z pracy, ale moja kierowniczka wiedziała, że gram i że jest to dla mnie bardzo ważne, więc powiedziała tylko: jak już się upewnisz, że wszystko OK, wróć. Sprawdziłem wszystko i okazało się, że mój konkurent nie przestrzega zasad fair play, łamiąc przepisy regulaminu gry i Facebooka. Mimo wszystko starałem się walczyć do końca – Robert nie powstrzymuje emocji. Odzywał się na forach społeczności internetowych, których był członkiem. W ostatniej chwili z pomocą Robertowi przyszła społeczność Realu Madryt w Polsce, zrzeszona na portalu RealMadrid.pl. Fani, którzy zaczęli wchodzić na stronę konkursu i pomogli przechylić szalę zwycięstwa na stronę Roberta. W ciągu kilku godzin straty zostały odrobione i w momencie zakończenia gry okazał się niekwestionowanym zwycięzcą. – Szaleństwo – mówi Robert, ze łzami w oczach. Tylko Real może pozwolić sobie na takich kibiców.
Wygrałem mecz z Dudkiem! Teraz czas na coś więcej
– To była piękna gra i niezapomniane przeżycia. Dzięki SZLACHETNEJ PACZCE zrealizowałem swoje największe marzenia i wiem, że drugi raz czegoś takiego nie przeżyję – Robert jest szczery. – Ale już siedząc na stadionie wiedziałem, że to za mało, że potrzebuję czegoś więcej i że mogę więcej. To, co przeżyłem, spowodowało, że zrozumiałem, że teraz chciałbym wziąć się poważnie za swoje życie, stać się odpowiedzialnym. Siedząc na trybunach uświadomiłem sobie, że ta gra toczy się o coś więcej niż bilet na mecz. Że tutaj chodzi o odpowiedzialność, o pracę nad sobą, nad swoimi słabościami. Że chodzi o sens codzienności. Całe ostatnie miesiące walczył o bilet – rezygnował z przyjemności, codziennie walczył. Teraz tą samą energię Robert chce zainwestować w coś głębszego. Po rozmowie z Jerzym Dudkiem przekonał się, że dziś może wejść w PACZKĘ jako lider rejonu. Że może budować oddział SZLACHETNEJ PACZKI, tutaj rekrutować, zarządzać pracą wolontariuszy, profesjonalizować się, uczyć się strategii zarządzania czasem, ludźmi, projektem. Przyświeca mu smak zwycięstwa – już nie dla siebie – ale dla najbardziej potrzebujących. – Wygrałem mecz z Dudkiem, teraz czas na coś więcej – mam zamiar zostać liderem Paczki, albo chociaż wolontariuszem. Nie wiem czy podołam, ale na pewno spróbuję – kończy Robert.
Ty też możesz znaleźć w sobie siłę do walki jak Robert Stolarski. SZLACHETNA PACZKA w porozumieniu z Polskim Stowarzyszeniem Kibiców Realu Madryt – Águila Blanca zachęca do odkrycia w sobie mocy i spróbowania sił w budowaniu własnego rejonu SZLACHETNEJ PACZKI. Więcej informacji na www.szlachetnapaczka.pl
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze