Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Formalność, czyli hiszpańska fiesta w Londynie

Kulisy meczu z Tottenhamem

Już tylko godziny dzielą nas od decydującego starcia w Pucharze Króla. Możecie ten czas wypełnić przeczytaniem relacji użytkownika naszego serwisu, Rafała Żmudy, który wybrał się na mecz rewanżowy z Tottenhamem Hotspur. Warto zapoznać się z kulisami spotkania, które dało nam tyle radości, awans do upragnionego półfinału Ligi Mistrzów i kolejne pojedynki z Barceloną.

5 kwietnia Real podejmował na Santiago Bernabéu Tottenham Hotspur. W tym samym czasie, w samym centrum Londynu w pubie sportowym po brzegi wypełnionym kibicami Kogutów, wygodnie i odważnie usadowili się czterej madridistas z Polski w śnieżnobiałych koszulkach. Postanowili naprzeciw całej hordzie fanów Spurs mężnie kibicować Królewskim. Odwaga się opłaciła i radość odważnej czwórki była przeogromna tego wieczoru – pogrom 4:0! Rewanż z Tottenhamem był więc formalnością. W możliwość awansu Tottenhamu po wysokiej porażce z Królewskimi w pierwszym meczu na Bernabéu wierzyli już tylko najzagorzalsi sympatycy Kogutów. Jednak nawet oni musieli przyznać, że zadanie stojące przed zawodnikami z północnego Londynu jest wyjątkowo trudne. Na mecz rewanżowy wybierałem się więc licząc na spokojną grę Królewskich oraz fiestę kibiców Blancos.

Przed mieszczącym zaledwie 36 tysięcy widzów White Hart Lane stawiłem się o 17:30 czasu lokalnego, a więc lekko ponad dwie godziny przed rozpoczęciem meczu. Dookoła zdecydowanie nie dało się odczuć jakiejkolwiek atmosfery zbliżającego się spotkania. Gdzieniegdzie rozstawione były jedynie kramy z pamiątkami, których naliczyłem w sumie aż trzy. W klubowym sklepie również całkowity brak klientów. Skierowałem się więc w stronę wejść i jak wszyscy ustawiłem się tuż przed wjazdem dla VIP-ów, tak blisko jak tylko było to możliwe. Wśród piłkarzy Tottenhamu, którzy pofatygowali się tym właśnie wejściem, przez co byli doskonałymi obiektami do fotografowania byli Jermaine’a Jenasa, William Gallas, Harry Redknapp, który jednak tuż przed podjazdem do kibiców postanowił zasunąć okno w samochodzie oraz jedna z żywych legend angielskiej piłki, Paul Gascoigne. Wszystko to było jednak tylko dodatkiem do tego, na co czekali wszyscy zgromadzeni przed wejściem kibice, czyli pojawienia się graczy Królewskich. Tuż przed przyjazdem autokaru, na spotkanie z piłkarzami Realu przyszli także panowie matadorzy, czym wywołali spore zamieszanie wśród angielskich kibiców. Około godziny 18:30 pojawił się długo wyczekiwany autokar, a wrzawa wśród zebranych była ogromna. Jak się jednak okazało, piłkarze Królewskich postanowili zrobić zebranym kiepski dowcip i nie dość, że szyby autobusu były maksymalnie przyciemnione to jeszcze kierowca poprowadził pojazd bezpośrednio do tylnego wejścia, niewidocznego dla zebranych fanów. Jęk zawodu, a następnie wszyscy ruszyli w stronę swoich wejść na trybuny.

Na godzinę przed meczem trybuny były niemalże puste. Jako pierwsi na rozgrzewce pojawili się golkiperzy Spurs i Królewskich. Po uśmiechach na twarzach Casillasa, Dudka i Adána widać było, że nasza drużyna jest zrelaksowana przed tym spotkaniem (zdjęcie 1, zdjęcie 2, filmik). Chwilę później częściowo wypełnione trybuny zadrżały, bowiem na rozgrzewkę wybiegli miejscowi pupile, a zaraz za nimi piłkarze z Madrytu (Czego szuka tam Xabi? Adebayor, Ronaldo 1, Ronaldo 2, Mesut, filmik 1, filmik 2, filmik 3). Chwilę później, piłkarze zeszli z murawy, aby przygotować się do wielkiego wejścia w rytm hymnu Ligi Mistrzów, zagłuszanego przez kibiców Kogutów. Kibice powoli zajmowali swoje miejsca, stadion zapełnił się niemalże na równi z pierwszym gwizdkiem sędziego. Po raz pierwszy trybuny poderwały się około 20. minuty spotkania, gdy Sergio Ramos, delikatnie mówiąc, skosił Garetha Bale’a. Następujące po tym faulu przyśpiewki w stronę Sergio zdecydowanie nie powinny być cytowane w towarzystwie. Szczęśliwie dla nas żaden z rzutów wolnych rewelacyjnego Walijczyka nie skończył się golem. Chwilę później Khedira zderzył się z Albiolem, co wywołało falę radości wśród sympatyków Spurs. Do końca pierwszej połowy Królewscy nie przemęczali się, a piłkarze Tottenhamu nie potrafili znaleźć recepty na pokonanie naszej defensywy. W przerwie poza głośnym śpiewem kibiców i poprawianiem stanu murawy nie wydarzyło się nic godnego uwagi.

Druga połowa do 50. minuty przebiegała podobnie jak pierwsza. Blancos nie przemęczali się i nie forsowali tępa starając utrzymać się przy piłce, wprawiając tym w złość zebranych na stadionie kibiców (filmik). Jednak w 50. minucie niemalże całe trybuny straciły głos. Ogromna radość nastąpiła tylko w sektorze zajmowanym przez kibiców Królewskich. Ronaldo oddał strzał, a Heurelho Gomes poprzez swoją interwencję, która kosztowała Koguty bramkę, stał się wrogiem publicznym numer jeden. Każdy następny, nawet najprostszy kontakt z piłką Brazylijczyka był pretekstem do burzliwych, prześmiewczych oklasków. Warto tu jednak nadmienić, że kibice Tottenhamu, nawet po utracie gola i zdecydowanym końcu jakichkolwiek marzeń o półfinale, nie zaprzestali dopingować swoich pupili i do końca spotkania stadion rozbrzmiewał kolejnymi przyśpiewkami. Po stracie/zdobyciu bramki, obaj trenerzy rozpoczęli przestawianie swoich zespołów. Mourinho ściągnął zagrożonych kartkami, Redknapp wpuścił kolejnych ofensywnych piłkarzy. Nic się już jednak do końca nie zmieniło i to Królewscy świętowali awans do półfinału Ligi Mistrzów, gdzie czeka nas pojedynek z arcywrogiem – Barceloną. (filmik)

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!