Przed meczem z Realem Sociedad
Niedziela, godzina 19.00
Gdy jeden z moich Kolegów zatytułował artykuł podsumowujący mecz z Osasuną słowami „Porażka, która przekreśla Ligę?”, niektórzy Czytelnicy zaprotestowali, inni zaś – sądząc po komentarzach – gotowi byliby wykasować ten pytajnik. Z wielką przykrością stwierdzam, że należę raczej do tej drugiej grupy, a zwycięstwo Dumy Katalonii nad naszym lokalnym rywalem tylko mnie w tym utwierdza. Jest niestety tragedią Realu Madryt, że Katalonia nie ma odrębnej ligi piłkarskiej – wtedy i FC Barcelona, i Los Blacnos mogliby cieszyć się mistrzostwem.
Oczywiście wciąż możliwy jest kryzys formy podopiecznych Josepa Guardioli, ale obecnie lepiej naprawdę odłożyć na bok marzenia o tryumfie w La Liga i skupić się na Pucharze Króla i Pucharze Mistrzów. Z drugiej jednak strony, jeżeliby ów kryzys faktycznie miał nadejść, my powinniśmy być nań przygotowani i bezlitośnie go wykorzystać. Dlatego tak ważne jest, aby nie odpuścić żadnego spotkania.
Teoretycznie o trzy punkty z Realem Sociedad powinno być dość łatwo. Gramy u siebie ze średniakiem ligowym, ale... z Almeríą też miało być łatwo. A ostatnie spotkanie – czyli to z Sevillą – co prawda wygraliśmy, ale styl, jaki prezentowali nasi ulubieńcy, raczej nie mógł napawać optymizmem. No ale różnica klas między obu zainteresowanymi drużynami jest na tyle duża, że trzy punkty nijak nie wymkną nam się z rąk. Chyba…
Pamiętajmy jednak, że drużyna z Donostii – jak Baskowie zwą San Sebastián, jedno ze swych głównych miast i centrów kulturalnych – już raz spuściła Królewskim potężny łomot właśnie na Estadio Santiago Bernabéu. Było to w osławionym sezonie 2003/2004, kiedy to Real Madryt prowadzony przez Carlosa Queiroza zajął czwarte miejsce w lidze, odpadł w ćwierćfinale Ligi i przegrał ostatnich pięć meczów w sezonie – a tym zupełnie ostatnim było starcie z Realem Sociedad, które goście wygrali 4:1. Była to jednak, co oczywiste, zupełnie inna drużyna. Sander Westerveld, Darko Kovačević, Xabi Prieto (dwa gole w tym pamiętnym meczu), Aitor López Rekarte, Walerij Karpin, Agustín Aranzábal, no i Xabi Alonso…
Tamta drużyna, wówczas jeszcze urzędujący wicemistrz Hiszpanii, zajęła ledwie piętnaste miejsce i był to początek jej upadku, zakończonego trzyletnim pobytem w drugiej lidze. Teraz, jako beniaminek, drużyna z Anoety plasuje się w środku tabeli i spadek raczej jej nie grozi, a odpowiada za to, jak łatwo zgadnąć, skład w dużej mierze taki sam jak skład, który dał Realowi Sociedad awans.
Największą i najważniejszą zmianą w składzie dokonaną przed bieżącym sezonem jest transfer Raúla Tamudo, który po czternastu latach opuścił RCD Espanyol, gdzie nie mieścił się już w pierwszym składzie, a czuł, że wciąż może grać na pierwszoligowym poziomie. I faktycznie, dla nowego klubu wbił już cztery gole, w tym ostatnio Almeríi, a wcześniej – między innymi Realowi Madryt w pierwszym meczu z naszą drużyną.
W pomocy ważnymi ogniwami wciąż są Xabi Prieto i Mikel Aranburu, ten drugi nie zagra jednak w Madrycie ze względu na uraz stopy. W drugiej linii, z tyłu za Tamudo, zobaczymy więc oprócz Prieto najpewniej takich graczy jak Antoine Griezmann (jeden z najbardziej utalentowanych francuskich piłkarzy młodego pokolenia; to on zaliczył asystę przy wspomnianej bramce Tamudo), David Zurutuza, Gorka Elustondo czy Diego Rivas. Linię obrony sformują zaś Alberto de la Bella, Ion Ansotegi i Mikel González. W bramce stanie oczywiście Chilijczyk Claudio Bravo.
Po awansie z drużyną pozostał też oczywiście na stanowisku urugwajski szkoleniowiec, debiutujący w Europie Martín Lasarte (Bask z pochodzenia, co widać po nazwisku). Zatrudnienie go było z pewnością dobrą decyzją prezesa Jokina Aperribaya. Wprowadzenie Txuri-urdin do pierwszej ligi i niemal przesądzone utrzymanie beniaminka są tego najlepszym dowodem.
Nasi piłkarze muszą z pewnością uważać zarówno na Tamudo, jak i na Griezmanna czy Prieto, ów tercet to obecnie bodaj najgroźniejsze żądła, które ma do dyspozycji Lasarte. W sumie strzelili 14 z 32 ligowych goli Realu Sociedad. Wnioskując z pierwszego meczu, należałoby ich także ostrzec przed usypianiem, gdy już zdobędą przewagę. Ale przecież to wszystko stare, podstawowe prawdy piłkarskiego rzemiosła. Jeżeli Los Blancos o nich nie zapomną, przewaga umiejętności na pewno pozwoli im wygrać.
A na koniec wspomnijmy inny mecz Królewskich z Realem Sociedad, tym razem na Anoecie, za to z sezonu, który dla gospodarzy zakończył się wicemistrzostwem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze