Mourinho: Jestem idealnym trenerem dla Realu Madryt
Wywiad z Portugalczykiem po ligowym debiucie
Minęło już ponad 48 godzin, a madridistas w dalszym ciągu są rozczarowani debiutem na Majorce.
Powiem coś tym wszystkim przesądnym kibicom. Moje sezony w Porto i Interze również zaczynały się od takich remisów. W Porto zdobyłem następnie cztery tytuły, a w Interze dwa i w następnym sezonie trzy. Tutaj nie liczy się to, jak zaczynasz, ale jak kończysz. Nie uważam, aby remis w pierwsze kolejce był jakimś dramatem. Na konferencji prasowej przed wylotem do Palmy ostrzegałem nawet, że może do tego dojść. Zwycięstwo w tym meczu nie było kluczem do udanego sezonu. Ale z drugiej strony nie jestem też hipokrytą i to oczywiste, że chciałem wygrać w swoim debiucie.
Ale naprawdę nie jest pan tym rozczarowany?
Cóż, te pierwsze mecze zawsze są dziwne. Bayern przegrał, Inter zremisował, Juventus także przegrał, Manchester United zremisował z Fulham, Manchester City przegrał. Nie chcę się tutaj usprawiedliwiać, ale właśnie tak wyglądają początki. Ne jestem przesądny i wierzę w rzeczywistość, dlatego wiem, że przyszłość nie zależy od tego jednego meczu.
Zatem niech pan nam coś powie o tej rzeczywistości.
Posłuchaj, ja jestem trenerem, a nie Harrym Potterem. On jest czarodziejem, a magia nie istnieje. Magia to fikcja, a ja żyję w futbolu, który jest rzeczywistością. Pracuję w Realu Madryt zaledwie kilka miesięcy i mamy za sobą około czterdziestu treningów. Wiecie, ile treningów odbyliśmy w pełnym składzie ze wszystkimi nowymi zawodnikami? Nawet nie dziesięć. Powtarzam, nawet nie dziesięć. Jeszcze bardzo dużo nam brakuje. Dlatego najłatwiej byłoby mi po prostu niczego nie zmieniać. Gralibyśmy tak samo jak rok temu i utrzymalibyśmy tę samą strukturę zespołu. Tak byłoby najłatwiej i może na samym początku rzeczywiście odnosilibyśmy lepsze wyniki. Ale to byłoby bardzo mylące. To nie jest kierunek, w jakim zmierzam.
I co w meczu na Majorce podobało się Mourinho?
Gdy drużyna nie jest jeszcze na szczycie, to liczą się przede wszystkim dwie rzeczy. Po pierwsze trzeba dobrze bronić. Łatwiej jest dobrze bronić niż dobrze atakować. Wystarczy się zorganizować. Na Majorce broniliśmy bardzo dobrze. W pierwszej połowie rywal oddał tylko jeden strzał na bramkę Casillasa. W drugiej połowie był tylko jeden strzał z rzutu wolnego, który wybronił Iker, a także groźna główka. W tyłach nie mieliśmy żadnych problemów. Powiem wam więcej. Gdy drużyna nie jest na szczycie, to stwarza sobie średnio dwie czy trzy okazje strzeleckie na mecz. Ile okazji miał Real Madryt w meczu z Mallorcą? Siedem czy osiem. To bardzo dużo jak na ten etap sezonu. Za dużo jak na drużynę, która jest dopiero w fazie budowy. Trzeba było po prostu te sytuacje wykorzystać, co się nam nie udawało. A nie dochodzili do nich Arbeloa czy Carvalho... Przestrzelali Cristiano, Higuaín, Özil czy Benzema, którzy czują się w polu karnym jak ryba w wodzie.
Oprócz Özila pozostała trójka prowadziła Real Madryt do zdobycia 102 bramek w poprzednim sezonie ligowym.
Dlatego nikogo tutaj nie krytykuję, ale uważam, że jakaś piłka po prostu musiała wpaść do siatki. Nigdy nie krytykowałem moich zawodników za przestrzelanie stuprocentowych sytuacji czy moich bramkarzy za pomyłki między słupkami, ale naprawdę zmarnowaliśmy za dużo sytuacji. Powtarzam, jakaś piłka powinna wpaść, wtedy wygralibyśmy mecz, na spokojnie wsiedli do samolotu i wracali z trzema punktami. Wówczas dziennikarze, kibice i sam klub byliby spokojniejsi. Zwycięstwo samo w sobie niweluje krytykę. Nie czytałem dzienników, ale zapewne najbardziej wyróżniony za mecz został Aouate. Jeśli tak było, to nie mam nic więcej do dodania.
Dlaczego Khedira i Özil zasiedli na ławce? To była zaskakująca decyzja, ponieważ tych zawodników domagał się pan osobiście...
Życie Niemców nie jest łatwe. Nie znają hiszpańskiego. Mówią jedynie "buenos días" i "hola". Praca, jaką wykonujemy na boisku, jest bardzo intensywna. Na szczęście mój asystent mówi trochę po niemiecku i może przekazywać im moje instrukcje. Jednak to niemożliwe, aby wszystkie moje polecenia były im przekazane tak, jakbym tego chciał. Ponadto nie potrafią jeszcze integrować się z całym zespołem. Khedira żyje z Özilem, a Özil żyje z Khedirą. Niełatwo jest im zaadaptować się do tego zespołu, który jest młody i nie mówi nawet po angielsku. Cierpliwości, trzeba dać im czasu.
Najbardziej skorzystał na tym Lass. Jeszcze kilka miesięcy temu był poza klubem, a teraz jest zawodnikiem pierwszego składu.
Lass jest bardzo ważnym zawodnikiem dla tego zespołu. Może występować na wielu pozycjach, zawsze prezentując dobrą grę. To przydatny piłkarz, którego mogę na przykład wystawić na prawej obronie, jeśli zdecydujemy się na wariant ofensywny. Atakuje lepiej niż Arbeloa, który jest nastawiony na defensywę. Gdybyśmy sprowadzili ostatecznie pewnych zawodników, to Lass zapewne zostałby wystawiony na listę transferową, ale zgadzamy się, że ze względu na jego wiek i umiejętności zasługuje na grę w Realu Madryt.
Co przekonało pana do przeprowadzki do Realu Madryt? W Interze był pan "królem Midasem".
Tak, gdybym chciał pędzić pewne, bezstresowe i łatwe życie, pozostałbym w Interze. Zdobywca Pucharu Europy, drużyna, która w ciągu dwóch lat wygrała wszystko, drużyna, która miała przed sobą Klubowe Mistrzostwa Świata i walkę o dwa Superpuchary, pewność zdobywania kolejnych tytułów. Jednak wolałem zdecydować się na coś trudniejszego i przejść do Realu Madryt, który w końcu potrzebuje pełnej stabilizacji. Nieważne, czy same tytuły nadejdą jeszcze za Mourinho czy już za kogoś innego. Liczy się to, aby klub znalazł odpowiednią stabilizację. Możliwe, że jej brak jest także winą dziennikarzy i kibiców.
Może pan to wyjaśnić?
Jestem nieco inny od trenerów, jakich miał Real Madryt na przestrzeni tych ostatnich lat. Jeśli coś się nie uda i będę musiał odejść, to już na drugi dzień będę miał nowy klub. I to nie jakiś Palmeiras czy Gavá z mojego miasta, ale jeden z największych klubów na świecie, który przyjmie mnie z otwartymi rękami. Ta wielka pewność siebie pozwala mi powiedzieć, że jestem idealną osobą na trenera Realu Madryt, ponieważ niczego się nie boję. Real Madryt potrzebuje stabilności i mogę ją zapewnić. Moja kariera mówi sama za siebie. Oczywiście, że chcę zdobywać tytuły już w tym pierwszym sezonie. Jestem przekonany, że one nadejdą. Real Madryt jest przede wszystkim konfliktem różnych idei piłkarskich. Nowy trener, nowy trener, nowy trener. Potrzeba stabilizacji.
Widać to było w meczu z Mallorcą.
Nie zgadzam się. Tego nie da się przełożyć na boisko. Oglądałem dużo meczów Realu Madryt w poprzednim sezonie i nawet nie wiesz, na ile sposobów rywal mógłby pokonać ten zespół. Tak, wygrywali dużo spotkań, ale głównie dzięki temu, że zawsze znalazł się jakiś zawodnik, który ciągnął cały zespół. W Palmie nieźle się spisaliśmy, ponieważ aby dojść do siedmiu sytuacji strzeleckich, musisz zaprezentować kilka zespołowych akcji, które pozwolą ci się znaleźć przed bramkarzem. Mecz kończyliśmy z Ronaldo, Higuaínem, Benzemą i Özilem. Wszyscy razem na boisku. Prawda jest jednak taka, że w meczach wyjazdowych nie możemy sobie jeszcze pozwalać na taką grę. Nie stać nas jeszcze na to, aby przez dziewięćdziesiąt minut nakładać ciągły pressing, nie potrafimy odpowiednio przesuwać do przodu defensywy. Tego nam jeszcze brakuje. Końcówka meczu z Mallorcą, która była już wyczerpana, była najlepszym momentem na wyciągnięcie najcięższych dział. Właśnie dlatego w tych ostatnich minutach stwarzaliśmy sobie najwięcej sytuacji. W pierwszym meczu z Interem zremisowaliśmy w wyjazdowym meczu z Sampdorią. Wtedy rzeczywiście nie zasłużyliśmy na więcej. Teraz jednak wydaje mi się, że jeśli ktoś zasłużył na wygranie niedzielnego meczu, to na pewno Real Madryt.
Może brak bramek był znakiem dla władz, że rzeczywiście trzeba było sprowadzić nowego napastnika, o którego pan tak prosił.
Na to już nie ma rozwiązania. Okienko transferowe jest już zamknięte, a jeśli podsumujemy nasze wzmocnienia, to zgodzę się z klubem, że nie powinniśmy wydawać już ani euro więcej. Właśnie dlatego nie mam za co krytykować dyrekcji. W tej kwestii w pełni się z nimi zgadzam. Wszyscy dążymy do jednego celu i po prostu musimy się liczyć z pewnymi ograniczeniami. Nie ma sensu dramatyzować.
Ale ten zespół zdobył w poprzednim sezonie 102 bramki w samej lidze.
Mimo to brakowałoby mi jeszcze jednego napastnika. Innego niż Higuaín i Benzema. Poprosiłem o jeszcze jedno wzmocnienie, ponieważ obawiałem się, że w przypadku kontuzji spojrzę na ławkę, a tam nie znajdę żadnych rozwiązań. Ponadto wobec braku nowego napastnika nie mogę sobie pozwolić na to, aby mecz rozpoczynać z Higuaínem i Benzemą w pierwszym składzie. Jeśli któryś z nich dozna kontuzji, będę musiał zmieniać całą taktykę. Jest też trzeci powód. Lubię, gdy piłkarze czują presję, mają tę świadomość, że na ich miejsce jest ktoś inny. Chcę, aby w zespole panowała rywalizacja. Zobacz, jaką rywalizacją będziemy mieć na środku obrony, gdy do zdrowia wrócą Pepe, Garay i Albiol.
Wczoraj Drenthe został wypożyczony do Hérculesa. Drużyna jest już zamknięta. Jest pan zadowolony?
To już się skończyło. Nie ma sensu do tego wracać. Wraz z tym zespołem będziemy walczyć o wszystko. Jesteśmy ambitni i jesteśmy Realem Madryt.
Przybył pan do Realu Madryt, aby zaprowadzić tutaj pełną dyscyplinę. Guardiola powiedział niedawno: "To ja tutaj rządzę". W Realu Madryt rządzi Mourinho?
Nie, w Realu Madryt CF rządzi Florentino Pérez. Ja rządzę w szatni. Rządzę w swoim gabinecie. Ale Real Madryt nie jest moją szatnią.
Florentino wyraźnie na pana postawił, podpisując z panem czteroletni kontrakt. Wygląda na to, że widzi w Mourinho zbawcę swojej drugiej kadencji.
Wcale nie. Prezes jest ponad trenerem, tak samo jak klub jest ponad prezesem. Ja jestem bardzo malutki w porównaniu z prezesem czy z Realem Madryt. Mówię jedynie, że w mojej sekcji rządzę ja, ponieważ nikt mi nie mówi, że musi zagrać Joaquín czy Pablo. Nikt mi nie powie, czy mam prowadzić ciężkie czy lekkie treningi, czy zajęcia mają się rozpoczynać o godzinie dziewiątej, czy mam grać systemem 4-3-3 czy 4-2-3-1. Tak, w mojej sekcji rządzę ja, ale na tle całego klubu jestem malutki.
Rozmawia pan częściej z Florentino czy z Valdano?
Klub idealny wyglądałby tak, gdyby wszyscy odpowiedzialni za swoje sekcje nie stwarzali problemów prezesowi, aby mógł pędzić spokojne życie. Płacą nam za to, abyśmy byli najlepsi w tym, co robimy. Nie mogę pytać pana Valdano, pana Pardezy, pana Florentino, pana José Ángela Sáncheza czy pana Galeano, czy powinienem postawić na Antonio czy Joaquína. To jest moja sekcja i ja za nią odpowiadam. Nie akceptuję jakichkolwiek decyzji z zewnątrz. Inną sprawą są kwestie klubu. Ilu kupujemy, ilu sprzedajemy, ile płacimy za tego czy z tego transferu rezygnujemy. To w pełni normalne.
Pellegrini powiedział odchodząc, że popełnił błąd, nie wymagając od prezesa większej komunikacji.
Nie wiem, jak sytuacja wygląda na przykład w redakcji dziennika, ale ja zawsze chcę mieć gotowe wyjaśnienie moich decyzji. Jeśli gra Casillas zamiast Dudka czy Adána, to nie mogę powiedzieć, że po prostu twarz Ikera bardziej mi się podoba. Muszę mieć odpowiednie argumenty piłkarskie na wypadek, gdyby dyrekcja zapytała mnie, dlaczego podjąłem taką decyzję. Trener pracuje dla danej instytucji, dlatego powinien mieć gotowe odpowiedzi. Brak komunikacji ze mną? To niemożliwe. Drzwi do mojego biura zawsze są otwarte.
Tak między nami - czy Valdano przeprosił pana za krytykę w pańskim kierunku?
On napisał to, co napisał, a ja odpowiedziałem tak, jak odpowiedziałem. Wyjaśniliśmy to sobie jeszcze na długo przed przejściem tutaj. Ja byłem wówczas trenerem Chelsea i nawet nie myślałem, że któregoś dnia będę mógł prowadzić Real Madryt...
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze