Ogromne długi klubów La Liga
Ponad 3,5 miliarda euro na debecie
Dyskusja o przewadze ligi hiszpańskiej nad angielską (i odwrotnie) w kwestii klasy grających tu i tam piłkarzy trwać będzie długo. Jest także inne kryterium, na podstawie którego można porównywać rozgrywki ligowe w obu krajach - zadłużenie.
Dopiero co The Guardian opublikował wyniki własnego dochodzenia, z którego wynika, że kluby Premier League zadłużone są na sumę 2 miliardów 900 milionów euro, a podano wyniki badań Uniwersytetu w Barcelonie, które szacują dług klubów grających w La Liga na 3 miliardy 530 milionów euro. Dane te dotyczą sezonu 2008/09. Pracom ekspertów przewodził profesor José María Gay, ekspert UEFA do spraw finansów w hiszpańskim futbolu.
Z wszystkich 20 klubów pierwszej ligi hiszpańskiej jedynie Real Madryt, Barcelona i ubiegłoroczny spadkowicz, Numancia, zanotowały zysk operacyjny. Pozostałe kluby musiały "dołożyć do interesu".
Budżet hiszpańskich klubów najbardziej obciążają wydatki na pensje dla zawodników. W Sevilli, Atlético czy w Valencii wyniosły one znacznie więcej niż klubowy dochód.
W przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, gdzie wspólna umowa z telewizją powoduje, że pieniądze z praw telewizyjnych dzielone są sprawiedliwie między wszystkie 20 klubów na podstawie pozycji w ligowej tabeli i częstotliwości pokazywania się w telewizji, w Hiszpanii każdy klub negocjuje własną, odrębną umowę. To doprowadziło do sytuacji, w której Real i Barcelona otrzymują lwią część pieniędzy z praw telewizyjnych.
Pozostałe kluby otrzymują znacznie mniej i chciałyby przyjąć angielski model zarabiania pieniędzy na telewizji. Sprzeciwia się temu wielka dwójka, w obawie przed utratą konkurencyjności w Lidze Mistrzów. Jeżeli ten stan rzeczy nie ulegnie zmianie, lidze hiszpańskiej grożą, jak mówi profesor Gay, "śmiertelne paroksyzmy".
José María Gay uważa, że "Real i Barcelona muszą podjąć wspólny wysiłek i odcierpieć swoje, aby liga znów mogła kwitnąć. Muszą zrobić krok w tył, aby w przyszłości uczynić kilkanaście kroków do przodu. Jeżeli tak się nie stanie, liga będzie umierać. Odpowiedź na pytanie o zwycięzcę ligi jest ostatnio oczywista - Barça lub Real. Nikt więcej. Może nastał właśnie odpowiedni czas, aby renegocjować zasady gry ekonomicznej pomiędzy wszystkimi zainteresowanymi."
- Nie ma się co oszukiwać, hiszpański futbol znalazł się w bardzo nieciekawej sytuacji. Podobnie jak i cała hiszpańska ekonomia. Nie można wydawać więcej niż się zarabia. To podstawowa zasada przetrwania w ekonomii - dodaje profesor z Uniwersytetu w Barcelonie.
O prawdziwości przypuszczeń José Maríi Gaya świadczy chociażby dramatyczna sytuacja Mallorki. Klub, który o mały włos nie zakwalifikował się kilka dni temu do Ligi Mistrzów, zadeklarował właśnie chęć poddania się zarządowi komisarycznemu w ciągu kilku najbliższych dni. Mallorca ma długi wynoszące 85 milionów euro, a trwające dwa lata próby znalezienia kupca zakończyła się niepowodzeniem. Dlatego teraz musi drastycznie ciąć koszta i szukać oszczędności w każdy możliwy sposób. Jak przyznaje menadżer generalny klubu i jego główny udziałowiec, Mateu Alemany, odbije się to przede wszystkim na pierwszej drużynie i tych, którzy zarabiają najwięcej.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze