Nadzieja umiera ostatnia
Real Madryt - Valencia CF, 18 kwietnia, 21:00
Do końca sezonu 2009/10 pozostało sześć spotkań. Przed piłkarzami Realu Madryt najtrudniejsze, bowiem na Santiago Bernabéu przybywa zespół z Walencji. Rywal bardzo niewygodny, zajmujący trzecie miejsce w tabeli La Ligi. Mecz niezwykle istotny w kontekście walki o mistrzostwo, walki, która wciąż jest realna. Królewscy tracą obecnie tylko cztery oczka (pięć, ponieważ Real Madryt przegrał bezpośrednie starcie) do Barcelony, która w sobotę straciła punkty w meczu z Espanyolem (0:0). Istnieje więc szansa na zmniejszenie straty i trzeba to wykorzystać. Nadzieja umiera ostatnia...
Słów kilka o rywalu
Valencia Club de Fútbol prezentuje się w tym sezonie zróżnicowaną formę. Nietoperze potrafiły zremisować z Barceloną (mieli szanse wygrać), odnieść wiele przekonujących zwycięstw, ale także potrafili przegrać na wyjeździe z Getafe (1:3) czy Saragossą (0:3). Gdyby nie słabsze okresy w grze Los Che, sześciokrotny mistrz Hiszpanii nie traciłby teraz do Los Blancos aż dwudziestu jeden punktów.
Najlepszą obroną atak
Jeśli chodzi o ofensywę, to Valencia ma jednych z najlepszych napastników w lidze. David Villa (20 bramek), David Silva (7), Juan Mata (7), Pablo Hérnandez (5), czy Joaquín (2). Dzięki temu klub z Walencji jest trzecią drużyną w lidze pod względem strzelonych bramek (52 bramki, średnio 1,6 na mecz). Przed obrońcami Królewskich zatem trudne zadanie.
Kompleks obcego stadionu
Jeśli chodzi o mecze wyjazdowe, to Valencia przeżywa niemały kryzys. Po raz ostatni Nietoperze wracali do Walencji z kompletem punktów 10 stycznia tego roku z Jerez de la Frontera, pokonawszy tamtejszy Xerez CD (3:1). Następnie tracili punkty w siedmiu kolejnych spotkaniach na wyjeździe – z Teneryfą (0:0), Sevillą (1:2), Sportingiem (1:1), Atlético (1:4), Barceloną (0:3), Saragossą (0:3) i Mallorką (2:3). Czemu Santiago Bernabéu miałoby okazać się bardziej gościnne?
Kłopoty kadrowe
O ile Real Madryt ma dosyć mocną ławkę rezerwowych i absencje takich graczy jak Kaká czy Pepe (odniósł kontuzję podczas ostatniego meczu obydwu drużyn na Estadio Mestalla) nie są żadnym problemem dla Manuela Pellegriniego, o tyle Unai Emery nie ma takiego komfortu. Do stolicy Hiszpanii przylecieli wszyscy gracze ofensywni pierwszego zespołu, jednakże tylko czterej obrońcy (Bruno, Alexis, Maduro, Marchena). Tym samym prawdopodobnie na lewej obronie zobaczymy pomocnika Jordiego Albę.
Alfredo Di Stéfano
Niewiele osób wie, że legendarny napastnik Realu Madryt zapisał się także na kartach historii klubu z Walencji. Argentyńczyk dwukrotnie trenował Los Che w latach 1970-74 oraz 1979-80. Za czasów pierwszej kadencji stworzył zespół, który sięgnął po mistrzostwo Hiszpanii w 1971 roku, wygrywając minimalnie z Barceloną (lepszym dwumeczem), Atlético (o punkt) i Realem Madryt (o dwa punkty).
Ustawienie
Jeśli wierzyć madryckim dziennikom, to Manuel Pellegrini przeprowadzi jedną zmianę w ustawieniu co do spotkania z Almeríą, a dotyczyć będzie ona obrony. Na ławce usiądzie Marcelo, którego zastąpi wracający do składu Ezequiel Garay. Argentyńczyk utworzy z Raúlem Albiolem środek defensywy, Sergio Ramos zagra na prawej stronie, natomiast Álvaro Arbeloa na lewej. W pomocy po raz kolejny zobaczymy Fernando Gago i Xabiego Alonso. Za rozgrywanie piłki odpowiedzialni będą Guti i Rafael van der Vaart. W ataku standardowo Gonzalo Higuaín i Cristiano Ronaldo, najlepsi strzelcy zespołu.
Nietoperze z Madrytu
Bramkarz César Sánchez doskonale zna stadion Królewskich, gdyż spędził tu pięć lat (2000-05). W finale Ligi Mistrzów z Bayerem Lererkusen „przegrał” na dobre miejsce w pierwszym składzie z Ikerem Casillasem i w konsekwencji jakiś czas później odszedł z klubu. O ile w przypadku Césara nie można mówić o błędzie ze strony działaczy, ponieważ i tak nie grałby, mając za rywala najlepszego bramkarza na świecie, o tyle wybaczyć nie można decyzji o pozbyciu się Juana Maty. Gracz Castilli musiał opuścić Real Madryt, aby w końcu odnieść sukces. Spory błąd popełniono również w stosunku do Davida Silvy.
Walczyć do końca
Zawodnicy, zgodnie, powtarzają, że będą walczyć do końca. Cel jest prosty – zdobyć 98 punktów i czekać na potknięcie Barcelony. Historia nie jest po stronie Królewskich. Jeszcze nigdy Real Madryt nie wygrał ligi, przegrywając dwukrotnie w Gran Derbi. Czas więc przełamać historię... Kto ma tego dokonać, jak nie Los Blancos, specjaliści od remontad, którzy w tym sezonie pięciokrotnie odwracali niekorzystny wynik (z Sevillą, Sportingiem, Atlético i dwukrotnie z Almeríą). Warto przypomnieć, że w historycznym sezonie 2006/07 fantastyczna pogoń za Barceloną rozpoczęła się właśnie od meczu z Valencią.
Jeśli mecz z Valencią, to przecież nie można nie wspomnieć o pewnym meczu...
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze