Gran Derbi na żywo - bezcenne
Relacja z wyjazdu na mecz z Barceloną użytkownika RealMadrid.pl
Jeden z użytkowników serwisu RealMadrid.pl, o nicku bukosilm, oglądał ostatni mecz Realu Madryt z Barceloną z trybun Estadio Santiago Bernabéu. Chętnie dzieli się z Wami swoimi spostrzeżeniami.
---------------------
Nie da się oddać tej atmosfery, która towarzyszy największemu piłkarskiemu świętu na świecie – El Clásico. Ja miałem to szczęście, że byłem tam w tym roku. Dostałem od ojca prezent na osiemnaste urodziny. Najwspanialszy prezent na świecie – wyjazd na Gran Derbi. Postaram się przekazać Wam choć cząstkę tego, co tam się działo. Wyjazd był udany w pięćdziesięciu procentach - wszystko poszło bez problemów. Te brakujące 50 procent to oczywiście wynik…
Na wstępie zaznaczam, że podróż samochodem to średnio trafiony pomysł pod względem czasowym. Jednak ja zdecydowałem się na taką opcję z dwóch powodów – po pierwsze, wszystko było robione „na wariata”, decyzja o wyjeździe zapadła 5 kwietnia. Rezerwacja na samolot w tak bliskim terminie to koszt rzędu 1700 złotych od osoby. Tak więc taniej wyszło nam podróżować samochodem. Po drugie – aspekt rodzinny – odwiedziliśmy rodzinę pod Paryżem. Z mojego miasta, Szczytna na Warmii i Mazurach, wyjechaliśmy o godzinie 20.00 w środę 7 kwietnia. Podróż składała się z dwóch etapów: Szczytno – Paryż, Paryż – Madryt. Do Paryża dotarliśmy około godziny 17 następnego dnia. Po noclegu wyruszyliśmy w dalszą drogę. Do Madrytu dotarłem o godzinie 21.45. Po odebraniu zarezerwowanego przez internet pokoju postanowiliśmy zwiedzić Madryt nocą.
W dniu meczu emocje sięgnęły zenitu. O 10.00 wybrałem się metrem na Estadio Santiago Bernabéu. Wrażenie jakie robi ten cud architektury jest nie do opisania! W kolejce do kasy po bilet na Tour de Bernabéu stałem dwie godziny. Opłaciło się, w środku obiekt prezentuje się jeszcze lepiej. Wycieczkę po najpiękniejszym stadionie świata rozpoczynamy od panoramy stadionu. Robi ogromne wrażenie. Następnie udajemy się do najprzyjemniejszego, moim zdaniem, miejsca na stadionie. To pokój trofeów. Za opłatą 11 euro możemy zrobić sobie zdjęcie trzymając ostatni Puchar zdobyty przez Galacticos. Niesamowite uczucie trzymać w rękach ten sam puchar, który wnosili najwięksi. Kolejnym punktem wycieczki jest sala, w której możemy zrobić sobie zdjęcie z naszymi idolami, z każdym piłkarzem Realu. Oczywiście także za dodatkową opłatą, 11 euro od zdjęcia. Zrobiłem sobie z Ikerem Casillasem i Cristiano Ronaldo.
Z foto-pokoju udajemy się wprost na trybuny. Byłem już na wielu stadionach, jednak nigdzie nie ma tak doskonałej widoczności boiska, jak na Bernabéu. Wyprofilowanie trybun względem stadionu jest idealne – doskonale wszystko widać nawet z najwyższych partii trybun. Kolejny etap Tour de Bernabéu to ławki rezerwowych. Fotele tam wykorzystane są tak wygodne, że przestaję się dziwić Jurkowi Dudkowi, że tak chętnie spędza tam całe mecze. Przy okazji zwiedzania ławek rezerwowych zauważyłem Jorge Valdano, który szykował się do wystąpienia w programie dla stacji TeleMadrid. Jasną sprawą jest, że nie omieszkałem zrobić sobie zdjęcia z dyrektorem generalnym Realu Madryt.
Po dwóch fotografiach udałem się do kolejnego pomieszczenia, czyli pokoju prasowego. Po wyjściu z sali prasowej bezwzględnie należy udać się schodkami w górę i… szaleć! Sklep fana Realu Madryt – ostatni punkt wycieczki. Jak się ma odłożone fundusze na tę okoliczność, punkt dla wielu najprzyjemniejszy. Wydałem tu... sporo. W skład zakupów weszły: brelok do kluczy, plecak, dwie koszulki – biała i pomarańczowa, piórniki, paczki oficjalnych chipsów Realu Madryt :), flaga i zdjęcia. Wszystko zapakowane zostało w bardzo śliczną torbę – z jednej strony wielki znak Adidasa, z drugiej tej samej wielkości herb Realu z podpisem Realmadrid. Około godziny 14 opuściłem stadion i udałem się metrem do centrum w celu posilenia się przed pełnym emocji wieczorem. Później była delikatna sjesta i zwiedzanie Madrytu.
O godzinie 19.30 ponownie zawitałem do hotelu, przywdziałem barwy Realu Madryt, zabrałem flagę, szalik Realu i szalik Polski i ruszyłem na Estadio Santiago Bernabéu. Już w metrze atmosfera była niesamowita, wszyscy w Królewskich barwach, śpiewy, okrzyki, jednak to był dopiero zalążek atmosfery pod i na stadionie. To co zobaczyłem, gdy wysiadłem z metra, przerosło wszelkie oczekiwania.
Ludzi było dwukrotnie więcej niż mieszka w moim mieście, flagi, koszulki, szaliki i inne gadżety, śpiewy, krzyki, „pozdrowienia” dla Barcelony – nie da się tego opisać. Pod bramkami wejściowymi na stadion był taki tłok, że ciężko było się gdziekolwiek ruszyć. O godzinie 20.45 cały Madryt wybuchł jeszcze głośniej, zrobiło się naprawdę niesamowicie. Na horyzoncie pojawił się wielki biały autobus – przyjechali piłkarze. Flagi, szaliki w górę i tysiące ludzi drą się wniebogłosy! Odpalono race, w niebo poszły balony z Królewskimi barwami, wszyscy ryknęli "Hala Madrid!" Następnie, gdy autobus wjechał już między tłum, gromkie „pozdrowienie” dla Barcelony. Aby piłkarze mogli przejechać, tłum rozpędzany był przez policję na koniach.
Nagle otworzone zostały bramy Bernabéu – wszyscy ruszyli na stadion. Jak doszedłem do swojego krzesełka, nie mogłem uwierzyć –siedziałem za bramką Realu Madryt, w trzecim rzędzie od boiska! Stadion zapełniał się, tworzyła się atmosfera prawdziwego piłkarskiego święta. Pierwsi na rozgrzewkę wyszli bramkarze Barcelony – powitały ich ogromne gwizdy i coś co bardzo zapadło mi w uszy: "Puta Valdés! Puta Barca! Hala Madrid!". Po chwili na boisku pojawili się piłkarze jednym i drugich, najpierw gromkie brawa przywitały Królewskich, a po chwili ogromne gwizdy i wrogie okrzyki Barcelonę. Wreszcie zobaczyłem moich idoli, ludzi, których podziwiam od małego dziecka.
Na wyciągnięcie ręki rozgrzewał się Iker Casillas, Cristiano Ronaldo czarował z piłką przy nodze. Moje życiowe marzenie się spełniało. Gdy drużyny zeszły do szatni stadion był już zapełniony w stu procentach. Spiker ogłosił składy, po czym poinformował o minucie ciszy, która poświęcona była śp. Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu i innym tragicznie zmarłym w katastrofie pod Smoleńskiem. Wytworzyła się niespotykana atmosfera, cisza była wręcz idealna, a po minucie Jerzy Dudek zaczął bić brawo, a za nim cały stadion. Oddając hołd naszym rodakom trwałem w minucie ciszy stojąc z szalikiem Polski uniesionym w górę.
Po chwili rozpoczął się doping Ultrasów Realu, na trybunie tuż nade mną. Kapitanowie wylosowali strony, Casillas z Valdésem udali się do swoich twierdz i rozpoczął się spektakl! Każdemu przejęciu piłki przez Barcelonę towarzyszyły przeszywające gwizdy i wrogie okrzyki, natomiast każde zagranie Realu fetowane było brawami i głośnym dopingiem. Nigdy jeszcze nie byłem świadkiem takiego hałasu na stadionie. To, co pisze się w mediach o złej atmosferze na Bernabéu jest kompletną bzdurą! Szczególnie w pamięci pozostało mi zdarzenie z około 25. minuty. Jak dotknięci różdżką, w jednym momencie, 80 tysięcy ludzi ryknęło... wiadomo co, pod adresem drużyny gości. Nie zapomnę tego do końca życia! Tyle wyzwisk, ile poleciało w kierunku arbitra i piłkarzy Barcelony – niesamowicie mocni psychicznie muszą być zawodnicy i sędziowie…
W drugiej połowie w bramce, za którą siedziałem, bronił Valdes. Każdy jego kontakt z piłką kończył się wiadomymi okrzykami. Tak samo było, gdy w pierwszej połowie Xavi wykonywał rzut rożny i wolny. Mimo porażki, do samego końca atmosfera była niesamowita. Na żywo mecz wygląda miliard razy lepiej niż w telewizji, widać dokładnie wszystko, widać stuprocentowe zaangażowanie w grę. Nie można powiedzieć, że Real się skompromitował, widowisko było fantastyczne, zagrania, pressing, wszystko to wyglądało niesamowicie! Od momentu zakończenia meczu, gdy wyszedłem ze stadionu, żałowałem i nie mogłem uwierzyć, że to już naprawdę koniec…
Mam szczerą nadzieję, że uda mi się jeszcze kiedyś być na tym najwspanialszym sportowym święcie we wszechświecie!
Na koniec podsumuję wydatki – koszt wyjazdu dla dwóch osób wyniósł mnie około 10 tysięcy złotych. Jest to na pewno sporo – jednak jakbym miał wybierać, na co wydać te pieniądze – nie miałbym żadnego dylematu. Pozdrawiam i mam nadzieję, że oddałem Wam choć cząstkę tego, co tam się działo.
Podsumowanie kosztów:
- paliwo – 2025 złotych.
- autostrady – 780 złotych. (200 euro).
- parking – 234 złote (60 euro).
- bilety na mecz – 4680 złotych (1200 euro).
- bilety na Tour de Bernabéu – 117 złotych (30 euro).
- wydatki w sklepiku fana – 678 złotych (174 euro).
- nocleg – 561 złotych (144 euro).
- wydatki żywieniowe - 600 złotych.
Zobaczyć Gran Derbi – bezcenne, za wszystko inne zapłacisz kartą Mastercard.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze