Prosto z Madrytu: Na rozgrzewkę mecz w barze
Pierwszy wieczór w stolicy Hiszpanii
Kontynuując rozpoczęty rok temu cykl tekstów prosto z Madrytu i idąc za przykładem redakcyjnych kolegów, którzy w marcu odwiedzili stolicę Hiszpanii, przez najbliższe dni postaramy się oddać klimat miasta, nastroje madridistas po bolesnej klęsce z Barceloną i przed ważnym starciem z Valencią.
Ledwo dotarliśmy do madryckiego hostelu w centrum miasta, już ciasną klitkę zmieniliśmy na lokal, w którym można było obejrzeć starcie Realu Madryt z Almeríą. Właścicielka hostelu zapewniała, że takich miejscówek w okolicy nie brakuje i faktycznie – nie pomyliła się. Pięć minut spaceru między wąskimi uliczkami i nagle mój wzrok – co chyba jest pewnego rodzaju spaczeniem – zatrzymuje się na koszulce w Królewskich barwach. Szybki rzut oka na wnętrze baru i decydujemy się obejrzeć przy piwie oraz hiszpańskich tapas drugą połowę meczu.
Niby każdy skupia się na zawartości swojego talerza, ale szybko emocje biorą górę. Grupka Hiszpanów przestawia krzesła, aby dobrze widzieć telewizor, przy barze dosiadają się dwaj starsi panowie, odwraca się nawet zakochana para. Każda wątpliwa decyzja sędziego bądź nieudane zagranie kończy się żywiołową gestykulacją obecnych. W wolnej chwili nawet barman odpoczywa od obowiązków i dołącza się do dyskusji ze staruszkami.
Po ostatnim gwizdku dosiadam się do stolika, przy którym ojciec z synem w koszulkach Realu Madryt komentują zakończone spotkanie. Jak się okazuje, Benny z rodziną trafił do stolicy Hiszpanii aż z Urugwaju, co było częścią prezentu urodzinowego dla trzynastoletniego syna. Jubilat dotychczas lekko sympatyzował z Barceloną, ale jak tłumaczył Benny „atmosfera miasta, uczucie do Królewskich wyczuwane w powietrzu” podziałało również na nich.
Urugwajczycy niechętnie wspominali przygodę Carlosa Diogo w Madrycie, szybko zmieniając temat na umiejętności strzeleckie innego rodaka, Forlána. „Mógł spróbować swoich sił w Realu, może sprawdziłby się lepiej niż Benzema”, żałuje nowy znajomy.
Chcąc poczuć magię, o której wspominał Benny, a której odrobinę zasmakowaliśmy w barze, tuż przed północą zaliczyliśmy tradycyjną trasę spod Cibeles na Santiago Bernabéu. Oprócz dodatkowego neonu w kształcie logo z okazji stulecia klubu nic się przed sanktuarium Los Blancos nie zmieniło, zatem mogliśmy spokojnie udać się do hostelu. Jutro ciąg dalszy wrażeń...
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze