Pogoń za liderem rozpoczęta
Wyjazdowe zwycięstwo Królewskich
Po porażce w Gran Derbi szanse Królewskich na zdobycie mistrzostwa Hiszpanii zmalały, ale nie wszystko jeszcze stracone. Nie licząc już konfrontacji z Almeríą, do końca sezonu pozostało jeszcze sześć kolejek, toteż jest za wcześnie, by przesądzać o końcowym tryumfie. Tymczasem dzień przed starciem Realu Madryt z drużyną z Andaluzji Duma Katalonii pewnie pokonała Deportivo i zwiększyła przewagę nad Los Blancos do sześciu punktów. W tej sytuacji zwycięstwa na Estadio de los Juegos Mediterráneos było koniecznością.
Manuel Pellegrini w bramce postawił tradycyjnie na Ikera Casillasa, który miał kierować parą stoperów, złożoną z Raúla Albiola i Sergio Ramosa. Boki defensywy tym razem obsadzili Álvaro Arbeloa oraz Marcelo. Tymczasem Xabiemu Alonso w środku pola partnerował Fernando Gago. Za kreowanie gry odpowiedzialni byli Guti i Rafael van der Vaart. Parę napastników, co stało się już zwyczajem, utworzyli Gonzalo Higuaín wraz z Cristiano Ronaldo.
Jako pierwsi celny strzał na bramkę rywali oddali Królewscy, a konkretnie Van der Vaart, któremu podawał Arbeloa. Uderzenie było jednak lekkie i nie mogło zagrozić Alvesowi. W kolejnych minutach rysowała się przewaga Los Merengues, czego skutkiem były strzały wspomnianego Holendra i Ronaldo. Natomiast gospodarze poza kilkoma akcjami skrzydłami nie pokazywali niczego ciekawego. Tymczasem w 18. minucie to oni wyszli jako pierwsi na prowadzenie. Umiejętnie i szybko wymienili kilka podań na połowie Los Blancos, po czym piłka trafiła do Uche, a ten dośrodkował do zamykającego akcję Crusata. Po utracie gola podopieczni Pellegriniego całkowicie stanęli. Nie potrafili się podnieść i ruszyć do odrabiania strat. Co gorsze, gdyby nie skuteczna interwencja Casillasa, padłaby również druga bramka, co kompletnie podłamałoby drużynę. W 27. minucie udało się gościom z Madrytu doprowadzić do wyrównania. Nie ma się co oszukiwać, iż cała w tym zasługa Ronaldo, który dryblingiem minął kilku rywali i pokonał Alvesa. Właśnie w takich okolicznościach należy liczyć na liderów zespołu, a niewątpliwie jest nim Portugalczyk. Ten gol obudził Królewskich. Chwilę później Alves z największym trudem obronił strzał Higuaina, ale w następnej akcji mógł liczyć tylko na… szczęście, ponieważ Guti trafił w słupek. Na przykładzie tych kilku minut widać wyraźnie, jak ogromne znaczenie ma w sporcie psychika. Po szoku, jakim było wyrównujące trafienie, do głosu doszli z powrotem gospodarze. Najpierw w niewiarygodny sposób strzał piętką Uche z kilku metrów wybronił Casillas, a później w dogodnej sytuacji znalazł się autor pierwszego trafienia, lecz futbolówka mu odskoczyła. Już do końca pierwszej odsłony nie zobaczyliśmy ciekawych akcji pod którąś z bramek. Obserwowaliśmy za to sporo strat i fauli, co trudno nazwać ucztą dla oczu. Jak nie trudno się domyśleć, wynik również nie uległ zmianie.
Druga odsłona rozpoczęła się od zmiany – Gago zastąpił Mahamadou Diarra. Po chwili od gwizdka ujrzeliśmy również pierwszy celny strzał w tej połowie, ale Marcelo nie udało się pokonać Alvesa. Aktywny był Higuain, który najpierw uderzał z pierwszej piłki po rzucie rożnym, a później niepotrzebnie wdał się w drybling w polu karnym Almerii. Co więcej, niedługo później powinien był wyprowadzić Los Blancos na prowadzenie, lecz piłkę po jego dobitce wybił z linii bramkowej jeden z defensorów. Z dobrej strony w kolejnej akcji pokazał się Marcelo. Brazylijczyk wymienił podanie z Ronaldo i znalazł się w sytuacji sam na sam z Alvesem. Niestety, górą tym razem był portero i po godzinie gry utrzymywał się remis. Do bardzo istotnych i częściowo kontrowersyjnych wydarzeń doszło u progu 70. minuty. Najpierw w sytuacji sam na sam z Casillasem znalazł się Uche, ale sędzia odgwizdał spalonego. Arbiter w tej sytuacji się pomylił i nie wiadomo, jak skończyłaby się ta akcja, gdyby nie gwizdek. Almeria została skrzywdzona, co jest oczywiście wpisane w ten fach. Dwie minuty później gospodarze przeżyli jeszcze większe rozczarowanie, tracąc gola. Ładnym strzałem ze skraju pola karnego tuż przy słupku popisał się Van der Vaart i nie dał żadnych szans Alvesowi. Świadom konieczności utrzymania wyniku do końca Albiol nie wytrzymał presji i dwukrotnie fatalnie się pomylił. Choć gospodarze nie wykorzystali tych szans, od tak doświadczonego stopera wymaga się znacznie więcej. Generalnie Królewscy nie potrafili się zachować przy tym wyniku. Niepotrzebnie pozbywali się futbolówki, lub była im odbierana. W ich grze brakowało wyrachowania. Co prawda aktywny Higuain trafił do siatki w 86. minucie, ale zrobił to z pozycji spalonej i arbiter, tym razem słusznie, odgwizdał rzut wolny pośredni dla rywali. Mimo że Almeria jeszcze próbowała zmienić wynik konfrontacji, rezultat utrzymał się do końca.
Nie było to porywające spotkanie w wykonaniu Realu Madryt. Lepsze momenty były przeplatane gorszymi, często decydowały indywidualności, a nie kolektyw. Oglądaliśmy za dużo strat w środku pola. Co więcej, drużyna nie potrafiła w bezpieczny i nie budzący wątpliwości sposób dotrzymać wyniku do dziewięćdziesiątej minuty. Tym niemniej trzy punkty zostały zainkasowane, co jest największym pozytywem tego meczu. Jeszcze nie wszystko stracone!
Składy:
UD Almería: Diego Alves; Míchel Macedo (Corona, 75'), Pellerano, Cisma; Bernardello, Vargas (Juanma Ortiz, 57'), Mbami (Goitom, 86'); Piatti, Soriano, Crusat i Kalu Uche.
Real Madryt: Casillas; Arbeloa, Albiol, Sergio Ramos, Marcelo; Gago (Diarra, 46'), Xabi Alonso, Guti (Lass, 77'), Van der Vaart; Cristiano Ronaldo i Higuaín (Benzema, 86').
Bramki:
1:0, Crusat, 14'
1:1, Ronaldo, 27'
1:2, Van der Vaart, 69'
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze