Jorge Higuaín i Goyo Garay o swoich synach
Ojcowie Gonzalo i Ezequiela w wywiadzie dla <i>Marki</i>
Jorge "Pipa" Higuaín (urodzony w Buenos Aires w 1957 roku, na zdjęciu po prawej) i Goyo Garay (urodzony w Catamarce w 1964 roku, na zdjęciu po lewej) spotkali się z dziennikarzami Marki w restauracji De María, gdzie obie rodziny najczęściej udają się na posiłki w Madrycie. Ojcowie Pipity i Ezequiela świetnie znają dziennikarzy Marki, bardzo często obaj panowie spotykają się we wtorki i piątki, by pograć w piłkę z redaktorami dziennika. W końcu zaproponowano im, żeby opowiedzieli o swoich synach ze strony, od której nikt ich nie zna, o Gonzalo i Ezequielu od środka. Jorge był piłkarzem takich klubów jak River, Boca, San Lorenzo czy francuskiego Stade Brest. Z kolei Goyo pracował jako kierowca ciężarówki. Dzisiaj obaj opowiedzą jak oni widzą synów i ich kariery...
Jak, jako ojcowie, przeżywaliście sukcesy swoich synów, Gonzalo i Ezequiela?
Higuaín: Nie wszystko było takie proste. Kiedy pojawiła się szansa na przejście do Realu Madryt, Gonzalo miał tylko 19 lat i, chociaż transfer do takiego klubu wywołuje niesamowitą dumę, to spowodowało to w rodzinie wielkie spięcia. Musieliśmy go wspierać, ale mieliśmy też trzech innych synów. Lautaro, najmłodszy, uczył się w Argentynie i transfer nie był wcale taki łatwy dla rodziny.
Teraz żyjemy w Madrycie na zmiany, ja, moja żona Nancy i najstarszy syn Nico. Nie przebywamy długo, z powodów wizowych nie możemy być w Madrycie dłużej niż trzy miesiące z rzędu i to bardzo komplikuje sprawę. Jednak naszą obsesją było to, żeby Gonzalo, przynajmniej na początku, nie cierpiał z powodu nagłego wyjazdu. Rodzina dawała mu siłę ciągle go wspierając.
Garay: U nas wszystko było oczywiste. Ezequiel powiedział nam, że chce, żeby wyjechała z nim cała rodzina i tak zrobiliśmy. Wszyscy mieszkamy w jednym domu, z jego rodzeństwem, brat ma dziewięć lat, siostrzyczka cztery. Tak jest dla niego lepiej, kiedy cała rodzina jest razem.
Kiedy chłopcy mieli po 10, 11 czy 12 lat... wyobrażaliście sobie, że wasi synowie będą żyć z futbolu?
Higuaín: Gonzalo zaczynał w River, które jest Realem Madryt Argentyny, dlatego ułatwiło mu to wejście w wielką piłkę w Europie. Co więcej, miał podwójne obywatelstwo [Gonzalo urodził się we Francji, kiedy grał tam jego ojciec] i to też było bardzo atrakcyjne dla europejskich klubów, ponieważ w razie transferu nie zabierałby miejsca dla piłkarzy spoza Unii.
Ale tak, od małego w domu zawsze jasno wiedzieliśmy, że Gonza ma warunki, by zostać profesjonalistą. Zawsze to widziałem. Jednak nigdy nie mówiłem mu tego wprost, ponieważ dla nas ważne było również to, poza futbolem, żeby się uczył. Tak czy siak, musiał się uczyć. Wyszło mu to na dobre, ponieważ grał w piłkę i skończył szkołę. Jak dziś pamiętam, jak mówiłem żonie: "Nancy, rośnie nam tutaj piłkarz".
Garay: Widziałem, że jest inny od reszty dzieciaków, ale nigdy sobie tego nie wyobrażałem, że będzie tak wysoko w najlepszym klubie na świecie.
A czy ojcowie podejrzewali, że ich synowie zostaną, odpowiednio, goleadorem i obrońcą?
Higuaín: Ja tak, absolutnie. Gonzalo, podobnie jak jego brat Federico [obecnie gra w argentyńskim Godoy Cruz] był niesamowitym strzelcem od małego, kiedy grał w Buenos Aires, w Palermo. W tamtym wieku strzelał mnóstwo bramek w meczach. Mając sześć czy siedem lat, był bardzo chudziutki, ale już zdobywał wiele bramek. Trenerzy rywali kazali go pilnować, co powodowało wiele fauli, ale to go jeszcze bardziej motywowało.
Kiedy przeszedł do River, jego trenerzy, a prywatnie moi koledzy z boiska, z pierwszej drużyny River, mówili mi: "Pipa, boimy się na niego postawić, stłamszą go". Jednak ja twierdziłem, że będzie inaczej, że powinni dać mu szansę, którą wykorzysta. Troszczyli się o niego, ale powtarzałem im: "Weźcie go, Gonzalo was nie zawiedzie". I tak było. Był bardzo szybki i świetnie wykorzystywał okazje.
Garay: Ezequiel od zawsze był dosyć duży i czasami grał bardziej z tyłu, ale nie w obronie. Co więcej, już wtedy wykonywał wolne i karne. Jednak na pewno był o wiele lepiej zbudowany niż reszta jego rówieśników. To było widoczne gołym okiem.
Ile czasu spędzaliście grając w piłkę ze swoimi synami?
Higuaín: Ja ani jednej... Nigdy. Mam trzech innych synów [Lautaro, Federico i Nicolas] i chłopcy grali między sobą. Najczęściej jeden na dwóch i zawsze mecz kończył się walką.
Pamiętam, że w domu mieliśmy murek i chłopcy przez godziny ćwiczyli tam kontrolę nad grą obiema nogami, głową, ciałem... Wyznaczali sobie bramki i grali w gry na precyzję, rozgrywali tam mecze. Mieliśmy również kosz, jak w koszykówce, którego używali do treningu kontroli gry obiema nogami. Gonzalo był w tym fenomenalny. Tak chłopcy spędzali wolny czas.
Garay: Ja całe dnie pracowałem i rzadko spędzałem czas z synem. Mogłem tylko być na niektórych treningach i meczach. Jednak on grał o każdej porze. Po prostu brał piłkę i szedł pograć z kolegami na ulicy. Tak uczył się futbolu, na asfalcie, ziemi, a nawet na nieużytkach rolnych.
Czasami syn i ojciec mają swoje problemy, prawda? Gonzalo i Ezequiel mocno was przytłaczali?
Higuaín: Mieliśmy swoje kłótnie, to oczywiste. Ale to wszystko, żeby go wspierać. Co więcej, będąc byłym piłkarzem jest łatwiej. Zawsze chciałem, żeby wszystko wychodziło pozytywnie. Gonzalo, poza boiskiem, to bardzo spokojny chłopak i nie trzeba mu nic tłumaczyć. On troszczy się o swój wizerunek i wychodzi mu to na dobre.
Mam czterech synów i wszyscy są dla mnie równi - chcę, żeby każdy miał szacunek, dumę i godność. Pewnego dnia piłkarz kończy karierę, w jeden zwykły dzień, i zostaje po nim człowiek. Chcę, żeby Gonzalo był tutaj za 20 lat i pozostał tym samym człowiekiem.
Garay: Nie musiałem mu wiele tłumaczyć. On sam wiedział, co powinien robić, ponieważ to bardzo odpowiedzialny chłopak. Co więcej, sam nie byłem piłkarzem, więc nie za bardzo się na tym znałem.
Wasi synowie wracają do domu po meczu... O czym najpierw rozmawiacie?
Higuaín: Ja czekam na następny dzień, by cokolwiek skomentować. Mówienie o tych sprawach zbyt szybko może rodzić problemy. Nikt nie lubi krytyki, tym bardziej ze strony ojca. Mimo wszystko Gonza zawsze wysłuchuje mojego zdania.
Garay: Ja prawie nigdy nic nie mówię, nawet następnego dnia. Może, no może, trochę skomentuję mecz, ale naprawdę mówię niewiele. Co więcej, sam Ezequiel sam też mówi niewiele, jest milczący, trzeba wszystko z niego wręcz wyciągać. Pamiętam, że po jego pierwszym meczu na Bernabéu byłem bardzo ciekawy wielu rzeczy, ale on nie powiedział ani słowa.
Kiedy rozmawiacie w swoich domach o futbolu?
Higuaín: Przez dziewięćdziesiąt dziewięć procent czasu żyjemy futbolem. Nawet moja żona ma swoje zdanie. Ale akurat w tym nie jest zbyt dobra...
Garay: W naszym domu również żona jest pierwszą osobą, która krytykuje Ezequiela.
Jak radzicie sobie z publiczną krytyką waszych synów?
Higuaín: Na stadionie nie słyszymy zbyt wiele. Obracamy się między krewnymi Raúla, ojcem Gutiego, rodziną Pepego czy Gago. Tutaj nie ma wielkiej krytyki. W Argentynie bardziej lekceważy się pracę piłkarzy. Tutaj do krytyki trzeba mieć mocne podstawy.
W Argentynie czasami pasja do futbolu przeradza się w coś negatywnego. Oglądanie meczu w Madrycie to przyjemność. W Argentynie jest zwykły bałagan. Idealne byłoby połączenie tamtej pasji z tutejszym szacunkiem dla gry. Jednak nie można mieć wszystkiego.
Garay: Nie odczuwam zbyt wielkiej krytyki. A jeśli już, to przyjmuję ją z naturalnym gniewem, nikt nie lubi, jeśli mówi się źle o jego synu.
Jakie największe wady mają Gonzalo i Ezequiel jako piłkarze?
Higuaín: Pipita może poprawić się we wszystkich aspektach gry, ale ja najbardziej chciałbym, żeby częściej wracał i walczył o górne piłki. Wie, jak to robić, ma do tego warunki, ale jednak tego nie robi.
Garay: Brakuje mu agresywności. Ezequiel wie, jak się ustawiać, ma technikę, ale chyba brakuje mu agresywności. Jest niezły z przodu, dobrze wyprowadza akcje, ale wciąż może się poprawić, prawda?
A najlepsze cechy? W czym różnią się od innych?
Higuaín: Jego odwaga, duma i siła woli. By pozostawać napastnikiem Realu Madryt przez trzy kolejne lata, trzeba być właśnie kimś takim, to oczywiste. Ale oczywiście można wyróżnić także inne cechy. Samą walką niczego nie wygrasz.
Pochodzimy z pokornych rodzin, ja i moja żona. Jesteśmy takimi walczakami i pewnie dlatego przekazaliśmy to naszym synom. Moja kariera także bazowała na walce.
Garay: Jego silna mentalność. Zawsze daje z siebie to samo, i grając na podwórku, i w Realu Madryt. Do tego zawsze jest gotowy, kiedy potrzebuje go drużyna. Nie grał długi czas, ale był gotowy, kiedy go wezwano.
Przejdźmy do tematu syn jako idol. Wciąż zadziwiają was prośby o autograf?
Higuaín: Ja, jako były piłkarz, jestem do tego przyzwyczajony. Widzę, że kibice w Madrycie go kochają, traktują go jak swojego, jak kogoś ze szkółki. Opowiem pewną anegdotę: Pipita strzelił dwie bramki, a po meczu spotkaliśmy się i razem wyjeżdżaliśmy z Bernabéu. Od razu za bramą ludzie otoczyli samochód, zablokowali drogę, jeśli nie przyjechałaby policja, to nie wyjechalibyśmy stamtąd. To napędziło mi strachu. Od tamtej pory nic podobnego się jednak nie zdarzyło.
Uwielbienie publiki znaczy wiele. Gonzalo nie jest zbyt wylewny w kontaktach z fanami, ale nie dlatego, że nie lubi kibiców. Po prostu nie jest medialny. Publiczne spotkania nie bardzo mu pasują, robi to, bo musi, ale jednak tego nie lubi.
Garay: W przypadku Ezequiela nie ma to aż tak wielkich rozmiarów. Co więcej, powtórzę, on jest bardzo nieśmiały, kiedy podchodzą do niego kibice, trochę się wtedy wstydzi.
Siedzicie w domu, oglądacie telewizję i nagle ktoś krytykuje waszego syna. Wasza reakcja?
Higuaín: Jeśli krytyka nie jest złośliwa, to nic się nie dzieje. Ale kiedy ktoś mija się z prawdą, i krytyka jest bardzo osobista, to bardzo boli. Ludzie potrafią wypowiadać słowa, mając złe intencje, i to naprawdę dotyka. Sam piłkarz wie, kiedy zagrał dobrze czy źle, nikt z zewnątrz nie musi mu tego mówić.
Garay: Mnie dotyka, kiedy ktoś twierdzi, że mój syn jest wolny, a z drugiej strony doskonale wie, że Ezequiel po prostu tak gra.
Jorge, przypuszczamy więc, że porównania z Ronaldo i przezwisko "Higualín", które nadano Gonzalo, nie było zabawne?
Higuaín: Nie, ale nie rozmawiałem nawet z nim na ten temat. Krótko po przyjściu Gonzalo do Madrytu, zaczęto go porównywać z Ronaldo, to było na wyrost. Robiono ankiety z nim, z Ronaldo czy Raúlem, czyli prawdziwymi potworami w futbolu... ludzie mieli właśnie złe intencje, robili to złośliwie. To było nieprzyjemne i dyskredytujące dziennikarzy, którzy go tak nazywali. Minęły trzy lata i Pipita jest tutaj goleadorem z najlepszą średnią w Lidze. Co mają teraz do powiedzenia ci, którzy nazwali go "Higualínem"? Zresztą, nie było w tym ani zrozumienia, ani tolerancji dla młodego chłopaka.
Następnymi przystankami w karierach obu synów będzie Mundial w Republice Południowej Afryki?
Higuaín: Dla rodziny Higuaínów będzie ogromną dumą, jeśli Gonzalo wyjedzie tam w barwach Argentyny, ponieważ gra na Mundialu w barwach albicelestes jest największą rzeczą, jaka może spotkać każdego Argentyńczyka.
Garay: Mam nadzieję, że Ezequiel rozegra wiele meczów w Realu, Maradona je zobaczy i powoła go na Mundial. A jeśli pojadą tam obaj, to będzie jeszcze lepiej.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze