Valdano: Poszukiwanie stylu nie jest łatwe
Wywiad z dyrektorem generalnym Realu Madryt
Obecnie problemem nie jest Real Madryt, który wygrywa i do siebie przekonuje, lecz Barcelona, która wciąż wygrywa i również przekonuje.
Tak, rzeczywiście. Barça nie przegrywa i to zmusza nas, aby w tej lidze nie tracić więcej punktów. Każdego dnia musimy się doskonalić. Barça cieszy się cudem swojej generacji. Bardzo trudno jest stworzyć drużynę, w której grają Xavi, Iniesta i Messi. Realowi Madryt to samo przytrafiło się za czasów Piątki Sępa, a teraz przywilejem tym cieszy się Barça.
Różnica w tabeli wynosi pięć punktów. Czy to prawdziwa różnica w obecnej grze obu drużyn?
Barça rozpoczęła ligę wiedząc dokładnie, co jest w stanie z siebie dać. My mieliśmy dwa rodzaje niepewności. Pierwsza polegała na tym, że przyszedł trener, który kompletnie zmienił sposób gry w stosunku do dwóch poprzednich lat. Trener chciał, aby drużyna zmieniła się z drużyny grającej z kontry w ekipę, która przejmuje inicjatywę od pierwszych minut w każdym meczu. Druga niepewność polegała na tym, że zaadaptować musiało się ośmiu nowych piłkarzy. Nie licząc spotkania z Alcorcónem, jestem przekonany, że Real Madryt zasłużył na porażkę tylko w Sewilli. W innych meczach, które przegraliśmy (Barcelona i Athletic) lub zremisowaliśmy (Sporting i Osasuna), zasłużyliśmy na więcej. Te fakty potwierdzają, że zespół nie przestaje czynić progresu.
Ale widzi pan, że pana Madryt zbliża się piłkarsko do Barçy.
Ja skupiam się na swoim zespole i widzę, że oprócz adaptacji tych graczy, o których mówiono, przeżywaliśmy inne trudności, które przezwyciężyliśmy. Utrata dwóch miesięcy ze względu na kontuzję Cristiano ma swoje wady. Utrata Kaki na miesiąc, również z powodu kontuzji, też ma swój wpływ. Strata Pepe na pięć miesięcy również ma swój wpływ. Strata Cristiano w trzech meczach za dwie czerwone kartki - to też ma swój wpływ. A zespół przezwyciężył wszystkie te ciosy. Wszystko to, o czym mówię, potwierdza, że drużyna jest dojrzała i ma wysoki poziom profesjonalizmu. Wszyscy gracze, którzy tutaj przybyli, mają wkład w uczynieniu nas poważniejszymi i bardziej konkurencyjnymi.
Tak, ale drużyna ociągała się przez prawie pięć miesięcy, potrzebowała całej rundy ligowej, aby znaleźć swoją drogę, styl gry, taktykę...
Gra dla Realu Madryt jest wielkim wyzwaniem i byłoby całkiem normalne, gdyby z ośmiu nowych piłkarzy, którzy przybyli do Madrytu, zostało sześciu. Tak się jednak nie stało. Wręcz przeciwnie. To oczywiste, że wszyscy zawodnicy, których pozyskaliśmy, byli dla nas przydatni i wszyscy spełnili lub nawet przekroczyli oczekiwania. Od początku Real Madryt wiedział, że pojedynek z Barçą to duże wyzwanie. Zebraliśmy się, walczymy i z czasem będziemy to kontynuować, wiedząc, że każdego dnia możemy być lepsi. W czerwcu poczyniliśmy wielki wysiłek w celu przekształcenia nie tylko drużyny, lecz także klubu i ta transformacja zakończy się latem.
W dodatku drużyna została odmłodzona i zhispanizowana.
To był dwa przewidziane cele, które spełniliśmy w sposób nietraumatyczny. Odeszli również zawodnicy, którzy byli tu wiele lat. Wszystkie te elementy każą nam myśleć, że dobrze wykonujemy nasze zadania, ponieważ dokonujemy tego wszystkiego, stawiając czoła najlepszej Barcelonie w jej historii. W Madrycie nie mamy w zwyczaju czuć i nie czujemy się ani ofiarami, ani gorszymi. Zdajemy sobie sprawę z kim rywalizujemy i pójdziemy z nimi na wojnę do końca tego sezonu i następnych. Madryt potrafi grać tylko jako zwycięzca.
Czy Real Madryt dzieli się na drużynę sprzed i po meczu na Camp Nou, mimo porażki?
Myślę, że tak. W przypadku remisu w Barcelonie wszystko byłoby postrzegane inaczej. Drużyny, które się rodzą, potrzebują rezultatów, które dają pewność i bezpieczeństwo. Silne przeżycia również dają taki efekt. Mimo że zremisowaliśmy jedno spotkanie i przegraliśmy drugie, to styl mówił co innego. W tej ostatniej fazie meczów drużyna pokazała większą pewność w atakowaniu swoich celów.
Gdy pytałem pana kiedyś, czy styl Realu Madryt można już porównywać do stylu Barcelona, unikał pan odpowiedzi. Czy obecnie to jest to, czego spodziewał się pan po tym zespole?
Trenerowi udało się uczynić przydatnymi wszystkich zawodników w drużynie. Straciliśmy ważnych graczy i nigdy nie załamaliśmy się kolektywnie. Drużyna gra teraz wysokim pressingiem, wysuniętą obroną, z jasnym powołaniem w ofensywie. Jest jaka jest. Niezależnie od tego kto gra, styl nie ulega zmianie. Mieliśmy i mamy momenty większego i mniejszego blasku, jednak mamy to, czego chcieliśmy. Poszukiwanie stylu nie jest łatwe. Trzeba było odwrócić tendencję. To nie to samo tworzyć drużynę, która czeka na kontrę i zespół, który od pierwszej minuty wychodzi, aby szukać zwycięstwa. Od wielu lat Real Madryt nie grał w ten sposób.
Jak pan ze swojej perspektywy widzi ewolucję taktyczną drużyny?
Twierdzę, że poza meczem z Alcorcónem, w innych zawsze coś pokazywaliśmy. W pierwszych spotkaniach zdobywaliśmy bramki z łatwością, więc szukanie zwycięstw nie było trudne. Graliśmy czterema napastnikami i z czasem trener wyrównywał siły w pomocy, ponieważ uważał to za słuszne i jasne jest, że swój cel osiągnął. To była kwestia posiadania większej płynności w grze, nie tracąc skuteczności i zostało to osiągnięte.
To potwierdza teorię, że w piłkę należy grać pomocnikami.
A także bramkarzem, obrońcami i napastnikami. Ale to nie tylko Real Madryt, tak samo jest ostatnio w Sevilli i Barcelonie. W meczu z Getafe trener Sevilli ściągnął z boiska napastnika, by wpuścić środkowego pomocnika i drużyna, która była na łasce Getafe, odzyskała swoje miejsce i ostatecznie wygrała mecz, ponieważ była lepsza i dominowała. Również z Getafe Barcelonie przytrafiło się to samo. Straciła kontrolę, panowanie, więc zdjęto Ibrahimovicia, wpuszczono Touré i kontrolę odzyskano. Pozory to jedno, a rzeczywistość to drugie. Gol jest owocem gry, a nie tylko goleadorów.
Guardiola wyraził niezadowolenie z powodu wszystkiego, co towarzyszy pojedynkowi Barça-Madryt w ostatnich tygodniach. Pana również męczy to gadanie o sędziach, kampaniach, spiskach?
Oczywiście. Liga, w której gra Cristiano Ronaldo, w której gra Messi, w której gra 90% najlepszej reprezentacji na świecie, liga hiszpańska, w której nawet drużynom, które walczą o utrzymanie, warto poświęcić uwagę... Wszystko to sprawia, że rozprasza się sprawami, które bynajmniej dotyczą futbolu. Jedyne, co mam do powiedzenia w tej sprawie, to zapewnienie, że Real Madryt w żaden sposób nie przyczynił się do stworzenia tego typu atmosfery. W żaden. Nie ma piłkarza w tym klubie, który nie docenił Barcelony. Tutaj nie szukamy żadnych wymówek pozapiłkarskich. Żadnych. Nie czynił tego żaden dyrektor, pracownik, trener czy piłkarz. Każdy wie, co znaczy być w tym klubie i nie korzystamy z żadnych tego typu wymówek.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze