Przed meczem z Athletikiem
Sobota, godzina 20.00
W trzech ostatnich meczach Real Madryt zdobył siedem punktów, nie tracąc ani jednej bramki. Remis w Pampelunie trochę pokrzyżował nam szyki, ale zważywszy na to, jak trudnym stadionem jest Reyno de Navarra, nie ma co załamywać rąk. Zasłużona wygrana nad Mallorcą pokazuje, że o jakimkolwiek załamaniu formy nie może póki co być mowy, chociaż faktycznie pewne elementy gry – na przykład skuteczność strzałów i podań w obrębie pola karnego – wciąż wymagają poprawy. Wskazane byłoby, żeby nastąpiła już teraz, bo czeka nas mecz jeszcze trudniejszy niż ten z Osasuną.
Przez kilka ostatnich sezonów legendarny baskijski klub plasował się raczej w środku tabeli, chwilami nawet broniąc się przed spadkiem – notabene, pierwszym w swojej historii. Podobnie było w rozgrywkach 2008/2009, drużyna z La Catedral zajęła ledwie trzynaste miejsce, ale zarazem dotarła do finału Copa del Rey i choć przegrała tam z FC Barcelona, zdobyła prawo występu w Pucharze UEFA… Ekhm, to znaczy w Lidze Europy. Ten fakt podziałał na Athletic ożywczo i orzeźwiająco. Nie dość, że na arenie kontynentalnej podopieczni Joaquína Caparrósa radzą sobie co najmniej poprawnie, to jeszcze mają spore szanse, by w następnym sezonie zagrać w europejskich pucharach dzięki pozycji w tabeli ligowej. W Europa League Athletic czeka obecnie na pierwszy dwumecz rundy wiosennej, w którym jego rywalem będzie RSC Anderlecht – taki rywal jest z pewnością w zasięgu Basków. Tymczasem w tabeli Primera División nasi sobotni rywale zajmują ósme miejsce i tracą zaledwie trzy punkty do tak upragnionego szóstego.
Warto dodać, że występ Athleticu w europejskich pucharach to wcale nie jest anomalia. Wręcz przeciwnie, jest to raczej powrót do stanu normalnego. Kilkanaście lat temu – czyli wcale nie tak dawno w porównaniu z ponadstuletnią historią klubu – Athletic występował w Lidze Mistrzów i właściwie co sezon walczył o miejsce w czubie tabeli. A w latach 80. był to jeden z lepszych klubów w Hiszpanii. W 1983 roku Lwy z San Mamés zdobyły mistrzostwo, które obroniły w kolejnym sezonie, dodając do tego jeszcze Copa del Rey, dwudziesty trzeci w swojej historii. Baskowie mają oczywiście więcej klubów, niezłych, choć nie tak utytułowanych – Real Sociedad (dwa razy z rzędu mistrzostwo dokładnie przed wspomnianym podwójnym mistrzostwem Athleticu) czy Deportivo Alavés (nie tak dawno w finale Pucharu UEFA) – ale Athletic to... no cóż, więcej niż klub. I tyle. Nie da się bowiem przecenić dobroczynnego wpływu, jaki Athletic wywarł za czasów dyktatury frankistowskiej na utrzymanie tożsamości narodowej Basków, wobec których caudillo czuł jeszcze większą niechęć niż wobec Katalończyków, zapewne dlatego, że Baskowie wszelkimi sposobami – niektórzy nie cofali się przed mordem i terroryzmem – walczyli o niepodległość.
Być może niedługo w reprezentacji Vicentego del Bosque zaczną się też regularniej i liczniej pojawiać gracze Athleticu? Obecnie szanse mają chyba tylko prawy obrońca Andoni Iraola i napastnik Fernando Lloretne – obaj zadebiutowali na arenie międzynarodowej w 2008 roku, już pod batutą Sfinksa – oraz wciąż czekający na pierwszy mecz w „dorosłej” drużynie młody Javi Martínez. Cała trójka to obecnie trzon Athleticu, w lidze rozegrali odpowiednio siedemnaście, szesnaście i szesnaście meczów. A jeśli nie oni, to kto? Kandydatem na wielkiego piłkarza, być może jednego z najlepszych w historii Athleticu, jest Iker Muniain.
Chłopak ten, urodzony w grudniu 1992 roku, mając 16 lat i 7 miesięcy zadebiutował w pierwszej drużynie (oczywiście bijąc tym rekord) w meczu z BSC Young Boys. Tydzień później pobił kolejny rekord – stał się najmłodszym strzelcem bramki w barwach Lwów i właśnie dzięki niemu drużyna awansowała do dalszych meczów. Młody Iker – na marginesie pisząc, imię to w przekładzie na język polski znaczyłoby Nawiedzenie (w domyśle: świętej Elżbiety przez Maryję) – ma też na koncie bramki strzelone Realowi Valladolid, Austrii Wiedeń i Valencii, a do tego dwie asysty w nader dla niego udanym meczu z Realem Saragossa. Mówcie, co chcecie, ale w Bilbao szlifują obecnie diament, który może się stać jednym z najpiękniejszych brylantów w historii iberyjskiego futbolu. Pozostaje mieć nadzieję, że nie zgaśnie tak jak niegdyś choćby Francisco Yeste, który zdecydowanie nie zrobił kariery na miarę talentu.
Kogo zobaczymy w pierwszym składzie gospodarzy? Poza wspomnianą wyżej trójką (Muniain musi się póki co zadowalać miejscem na ławce) będą to: 28-letni Gorka Iraizoz w bramce, 20-letni Mikel San José i 24-letni Fernando Amorebieta na środku obrony, o pięć lat odeń starszy Koikili Lertxundi na lewej flance obrony, w pomocy zagrają 30-letni Pablo Orbaiz i młodszy o rok Carlos Gurpegi, w ataku zaś – 24-letni Markel Susaeta i 25-letni Gaizka Toquero. Widzicie prawidłowość? Mamy tu do czynienia z bardzo młodą drużyną. W przewidywanym przez media wyjściowym składzie najstarszy zawodnik ma zaledwie (jak na najstarszego) trzydzieści lat. Na ławce rezerwowych zasiąść ma jego rówieśnik Yeste i o dwa lata starszy legendarny Joseba Etxeberria. Zgoda, nasza drużyna też jest młoda, ich jednak – młodsza.
A czy lepsza? Przyszłość pokaże. W każdym razie na pewno groźna, toteż wypada się cieszyć, że wraca do składu Sergio Ramos – oprawca Athleticu. Ale w zamian nie zagra przecież Gonzalo Higuaín, kat wielu przeciwników Realu Madryt w tym sezonie. W sumie jednak nie mamy się czego obawiać, jeśli chodzi o nasz skład. Będzie z pewnością wystarczająco silny, by wygrać, ale wiele zależy od tego, jak silny opór stawią nam piłkarze Caparrósa. Z pewnością stać ich na zwycięstwo i wynik w rodzaju 2:1 z pewnością nie będzie zaskoczeniem. Może i Reyno de Navarra jest stadionem bardziej nam nieprzyjaznym, ale ze względu na klasę rywala dużo gorszy jest San Mamés. No ale przecież Real Madryt to nie jest Xerez, nie jedziemy tam po najniższy wymiar kary. Wręcz przeciwnie, jedziemy po trzy punkty, ale trzeba mieć świadomość, że będzie diablo trudno.
A na koniec zagadka (bez nagród): co to za film, co to za piosenka i „co ma piernik do wiatraka”, a więc jak wiąże się to z tym wszystkim, co przeczytaliście powyżej?
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze