Podsumowanie 5. kolejki Ligi Mistrzów - środa
Madryt, Mediolan, Turyn i Monachium wciąż niepewne awansu
No i mamy rekord w tej serii. Niechlubny, niestety. W tej kolejce padło najmniej bramek w historii Ligi Mistrzów. Ale w ostatnich, decydujących meczach może paść najwięcej goli w historii, ponieważ wszystkie zespoły walczące o awans położą wszystko na jedną kartę. W tym Real Madryt.
Grupa A
Girondins Bordeaux - Juventus 2:0 (Fernando 54', Chamakh 90')
Zrobiło się bardzo ciekawie, a mecz pomiędzy Juventusem a Bayernem Monachium urośnie zapewne do szlagieru całej ostatniej serii spotkań. A wszystko to przez układ takich, a nie innych wydarzeń, na które składa się także wspaniała dyspozycja w fazie grupowej zawodników Bordeaux. Tym meczem Żyrondyści przypieczętowali awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów, sprawiając - bądź co bądź - niespodziankę. Stara Dama musi przed decydującym meczem z Bawarczykami udoskonalić grę w powietrzu, ponieważ to własnie przez słabość w tym aspekcie padły dwa gole dla gospodarzy.
Bayern Monachium - Maccabi Hajfa 1:0 (Olić 62')
Zespół Luisa van Gaala - wydawało się - był na straconej pozycji, jednak teraz awans do następnej fazy rozgrywek ma w swoich rękach. A raczej nogach. I głowach. O tym, kto dalej będzie czerpał profity z tej elitarnej ligi rozstrzygnie się w ostatniej kolejce. Aby zachować resztki honoru i udowodnić wszystkim niedowiarkom, że gra się do końca, Van Gaal będzie musiał poprowadzić swoją drużynę do wygranej z Juventusem. Zadanie do najłatwiejszych nie należy, ale Bayern był w dużo gorszej sytuacji, a wyjście z niej znaleźć potrafił.
Grupa B
Machester United - Beşiktaş JK 0:1 (Tello 20')
Nie mniej ciekawie jest w grupie B. Tutaj awans zapewniony miał wcześniej tylko Manchester United. To dzięki temu Alex Ferguson posłał na murawę Teatru Marzeń rezerwy. Ale to właśnie dziś, nieokrzesany Machester, w osobach m.in. Welbecka, Rafaela da Silvy, Obertana, Gibsona i Machedy leżał na deskach, powalony przez Tello. Beşiktaş nie ma nawet czysto matematycznej szansy na wyjście z grupy, a dzieciaki Alexa zebrały cenną, acz bolesną lekcję. Obie strony wydają się być średnio zadowolone.
CSKA Moskwa - Vfl Wolfsburg 2:1 (Necid 58', Krasić 66' - Džeko 19')
To pomiędzy tymi drużynami rozegra się bezpośrednia walka o awans z drugiego miejsca, choć bezpośrednie spotkanie mają już za sobą. Naprawdę trudno wskazać, który zespół będzie miał w ostatniej kolejce nieco łatwiejsze zadanie. Niemniej jednak mieliśmy w tym meczu mały comeback Rosjan. Wolfsburg bardzo spokojny schodził do szatni na przerwę, prowadząc jednym golem (niezawodny Džeko), ale po końcowym gwizdku z uśmiechem na ustach do szatni schodzili gracze CSKA Moskwa.
Grupa C
Real Madryt - FC Zürich 1:0 (Higuaín 20')
Truchtem na fotel lidera.
AC Milan - Olympique Marsylia 1:1 (Boriello 10' - Lucho 16')
Marsylczycy mogą być bardziej zawiedzeni tym remisem, bo najzwyczajniej w świecie bardziej zasługiwali na zwycięstwo. Mecz toczony w szybkim tempie, gracze Didiera Deschampsa ostrzeliwali słupki i poprzeczki bramki strzeżonej przez Didę, ale ostatecznie stanęło na podziale punktów. Co ciekawe - w tej edycji fani Rossonerich nie poczuli smaku zwycięstwa na San Siro (porażka z Zürichem, remisy z Realem Madryt i Marsylią). Na prowadzenie wyszli gospodarze w dziesiątej minucie, a to dzięki bardzo ładnej indywidualnej akcji Boriello, który schodząc z prawego skrzydła w pole karne zakręcił obrońcami z Francji i założył "siatkę" Mandandzie. Wyrównanie przyszło sześć minut później, a gol padł po częściowym błędzie Didy, który przecinając dośrodkowanie z lewej strony wyłożył futbolówkę pod nogi Lucho. Ostatnia kolejka w tej grupie zapowiada sie iście pasjonująco.
Grupa D
FC Porto - Chelsea FC 0:1 (Anelka 69')
W grupie D sprawa awansu, jak i pierwszego miejsca jest jasna. W meczu o pietruszkę lider z Londynu nie ustąpił i zwyciężył po bramce Anelki. Roboty Anciellotiego idą jak burza i, jak co roku, powstaje pytanie, kto i kiedy, jeśli w ogóle, ich zatrzyma?
APOEL Nikozja - Atlético Madryt 1:1 (Mirosavljević 5' - Simão 62')
Dla Atleti nawet pokonanie mistrz ligi cypryjskiej stanowi zaporę nie do przejścia. Zespół Kamila Kosowskiego był blisko sprawienia sensacji, choć może przy obecnej formie Los Rojiblancos sensacja to lekkie nadużycie. Ostatecznie za sprawą Simão udało się wyrównać i zachować szansę na udział w Lidze Europejskiej, w której start piłkarze Quique Floresa wcale nie mogą być pewni.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze