Valdano: Real Madryt nie musi się wzorować na Barcelonie
Dyrektor generalny klubu w pierwszej części wywiadu dla <i>Marki</i>
Pardeza czy Pellegrini? Kto został przez pana pozyskany jako pierwszy? A może kolejność nie ma znaczenia?
Nie, kolejność ma duże znaczenie. To było dla mnie bardzo ważne, aby przed wyborem trenera pozyskany najpierw został Pardeza. Musimy przyzwyczaić się do tego, że organizacja oraz kolejność będą od teraz czymś naprawdę ważnym. Z Pardezą rozmawiałem już na ten temat od kilku dni. Szybko doszliśmy do porozumienia i ze względu na wiele rzeczy był to dla nas ważny ruch. Po pierwsze dlatego, że był on w tym klubie od 14. do 20. roku życia. Odszedł stąd, gdyż naprawdę bardzo ciężko było rywalizować z Butragueńo. Po drugie, jest jednym z niewielu, którzy mają wielkie doświadczenie na tym stanowisku. Przez sześć lat był bowiem dyrektorem do spraw sportowych Realu Saragossa. I po trzecie, jest inteligentnym człowiekiem, a praca z takimi ludźmi to przywilej.
A dlaczego Pellegrini?
Przede wszystkim dlatego, że jego trenerska kariera jest wręcz nieskazitelna. Jego praca w Hiszpanii była naprawdę bardzo ciekawa. W Villarrealu dojrzał jako trener i potrafił się szybko tutaj zaadaptować.
Ale dlaczego wyprzedził innych kandydatów?
Ważny jest tutaj pewien aspekt - Pellegrini bardzo dobrze zna hiszpański futbol, a co więcej, lubi hiszpański futbol. Wciąż powtarza, że nasza piłka nożna jest lepsza od tej angielskiej. A wszystko to mimo ostatnich wyników Anglików. Co więcej, Pellegrini zawsze był poważnie zainteresowany przejściem do Realu Madryt. W przeciwieństwie do innego kandydata, który zawsze miał jakieś wątpliwości.
Można powiedzieć, że Pellegrini był kandydatem Valdano, a Wenger - Florentino?
Nie. Za pierwszej kadencji Wengera staraliśmy się zatrudnić dwa razy. To trener, którego bardzo szanuję i podziwiam. Niewiele drużyn na świecie działa na mnie w ten sposób jak Arsenal.
Real Madryt nie obchodził się ostatnio w najlepszy sposób z trenerami. Jak pan myśli, jak długo może tutaj zostać Pellegrini?
W klubie panuje obecnie pewna niestabilność. Musimy się teraz wykazać wielką rozwagą, gdyż w zespole dojdzie do wielu zmian. Niezależnie bowiem od tego, jak dobrych piłkarzy sprowadzimy, to potrzeba trochę czasu zanim sześciu czy siedmiu zawodników się ze sobą zgra. W Realu Madryt panuje atmosfera niestabilności, w której biorą udział media. Zawsze byliśmy w centrum uwagi. A zwłaszcza wtedy, gdy przegrywaliśmy. Atmosferę taką można zwalczyć tylko w jeden sposób - sprawić, aby klub nie okazywał swoich słabości.
Pellegrini zna już listę piłkarzy, którzy tutaj przyjdą?
Powiedzmy, że zna nazwisko pewnego piłkarza w kwestii którego poczyniliśmy ostatnio wyraźny postęp w negocjacjach. Poważne rozmowy z trenerem zamierzamy rozpocząć dzisiaj, dlatego jeszcze nie zapoznał się ze szczegółami. I nie chodzi tutaj tylko o tych, którzy przyjdą, ale także o tych, którzy odejdą.
O co poprosi pan Pellegriniego, gdy rozpocznie już swoją pracę?
Aby się skupił na swojej pracy. Bardzo szybko zda sobie sprawę z tego, na czym polega różnica pomiędzy Villarrealem a Realem Madryt. Tutaj bardzo dużo się mówi, ale on musi odpowiadać na to wszystko czynami, a nie konferencjami prasowymi. Poproszę go jednak przede wszystkim o to, aby był wierny swoim koncepcjom, gdyż przecież właśnie dzięki nim tutaj trafił.
Sukcesy Barcelony sprawiają, że od Realu Madryt będzie się teraz wymagać jeszcze więcej?
Odpowiedź brzmi tak. Bardzo mi się podobał sposób, w jaki madridismo zareagowało na sukcesy Barcelony. Oklaskiwaliśmy piękną grę oraz trofea. Jednak teraz przyszła pora na to, aby odebrać im te tytuły. Dokonywaliśmy już tego w przeszłości. Musimy znaleźć swoją drogę. Nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że Real Madryt musi znaleźć swojego Guardiolę czy też swojego Iniestę. Real Madryt nigdy nie wzorował się na Barcelonie w kwestii rozwiązywania problemów. Co więcej, historia zawsze pisała się wręcz na odwrót. Nie możemy okazać swojej słabości.
Ale Real Madryt utracił swoją tożsamość. Na przykład jeśli chodzi o szkółkę.
Jest pewien instytut w Europie, który bada zależności między klubem a szkółką. Według tych badań FC Barcelona jest pierwszy, a Real Madryt drugi. W tym momencie w Primera División gra aż 45 zawodników ze szkółki Realu Madryt. I niektórzy z nich w pełni by się nadawali do pierwszego zespołu Królewskich.
Ale wydaje się, że Real Madryt wychowuje zawodników dla tych innych klubów, a Barcelona dla siebie.
Uważam, że to wszystko zależy od tej konkretnej generacji. Real Madryt miał w pewnym momencie swojej historii słynną Quinta del Buitre. Wszystko się wtedy zgrało w czasie. Teraz to Barcelona ma okres swojej Quinty.
Będą zmiany w zarządzie szkółki?
Tak. W ciągu kilku najbliższych dni je ogłosimy.
Wróci Ramón Martínez?
Tak i to z prostego powodu. To bowiem za jego pracy w Realu Madryt mieliśmy wysyp największych talentów ostatnich 20 lat - Raúl, Casillas...
Dlaczego Ramón Martínez generuje niezbyt miłe emocje?
Gdyż to nie jest zbyt miły człowiek. Nie lubi rozmawiać z agentami czy też z dziennikarzami. Ale uważam, że był bezpodstawnie źle traktowany. A ja ze swojej strony mogę zapewnić, że to niezniszczalny człowiek, gdyż nigdy nie widziałem kogoś, kto potrafi pracować więcej. Przez 24 godziny dziennie, przez 365 dni w roku oddany jest tylko futbolowi. Nigdy nie wiedziałem kogoś, kto nie zrobiłby sobie nawet wakacji.
Był pan tutaj przed dziewięcioma laty. Co zmieniło się przez ten czas w Realu Madryt, w hiszpańskim futbolu, w Valdano i we Florentino?
Może zacznę od końca. Mam nadzieję, że razem z Florentino popełnimy tym razem inne błędy. Jeśli bowiem je powtórzymy, to będzie to o nas naprawdę bardzo źle świadczyć. Za tej poprzedniej kadencji mieliśmy slogan, którym się kierowaliśmy - Zidanes y Pavones. Uważam, że popełniliśmy wielki błąd, wymagając od wychowanków gry na najwyższym poziomie, nie dając im najpierw czasu na nabranie doświadczenia. Chłopaki z Segunda B od razu przechodzili do pierwszej drużyny. Teraz jako przykład można podać Negredo. Do klubu wróci z dużym bagażem doświadczenia, po tym jak rozegrał wiele spotkań w Primera División.
Negredo powróci, aby zostać na stałe?
Taki mamy zamiar. Chcielibyśmy, aby odgrywał ważną rolę w pierwszym zespole. Ale trzeba mieć też na uwadze, że najpierw trzeba kogoś pożegnać, kogoś odrzucić... Ale nie chcę, aby to zabrzmiało jak jakieś zobowiązanie.
Spełniają się przewidywania dziennikarzy - w poniedziałek prezes, we wtorek trener... W czwartek Kaká?
To nie my powiedzieliśmy. Ale i tak byłoby to niemożliwe, gdyż obecnie przebywa on w Brazylii.
Ale czy przewidywania prasy są dalekie od rzeczywistości?
Wszyscy piłkarze, o których piszecie, nie zmieściliby się w jednym zespole. Ale muszę też powiedzieć, że mamy w zanadrzu pewne alternatywy, które nie pojawiają się w mediach.
Powiedział pan, że to będzie superprodukcja.
I nie wycofuję się z tego. Chociaż ostrożność trzeba zachować nawet w żartach. Naszym zamiarem jest stworzenie czegoś jeszcze większego niż za poprzedniej epoki Florentino.
Mówi się o piłkarzach, którzy przyjdą... Ale kto odejdzie?
Niektóre sytuację będą ciężkie do rozwiązania. Są bowiem zawodnicy, którzy mają za sobą kontuzje, są także tacy, którzy mają zbyt wysokie zarobki... Są problemy, o których jeszcze nie wiem. Przed nami długie i ciężkie lato.
Jeśli chodzi o sam wizerunek klubu. Jak pan oceni to, przez co Real Madryt musiał przechodzić w ciągu ostatnich miesięcy?
Na pewno żadne z działań nie służyło temu, aby umocnić sytuację klubu. Pierwsze, co powiem moim współpracownikom, to że rozmowy o przeszłości są zabronione. Nie mamy nawet na to czasu. My będziemy oceniani bowiem za to, co się stanie jutro, a nie co miało miejsce wczoraj.
Jak długo zajęło Florentino przekonanie pana do objęcia tego stanowiska?
Wszystko zaczęło się od żartu. A kiedy zdałem sobie sprawę, że to jest na poważnie, to nie było już odwrotu, gdyż podejmowaliśmy decyzję, które w dużej mierze zależały ode mnie. Tak się zaczęło i tak jest do dzisiaj.
To ten sam Florentino, jakiego pan znał?
Nie. Powiedzmy, że Florentino przeszedł w Realu Madryt przez bardzo wyboistą drogę i teraz wyciągnął z niej odpowiednie wnioski. Wbrew temu, co się mówi, on ma naprawdę duży dystans względem siebie. To człowiek, który potrafi się z siebie śmiać.
Rozmawiał pan już z kapitanem, Raúlem?
Rozmawiałem z kapitanem drużyny piłkarskiej, jak i koszykarskiej. Wierzę w to, że zawsze należy się zachowywać w odpowiedni sposób. Nie może być tak, że ktoś nowy przychodzi do klubu i uważa się za kogoś ważniejszego od zawodników. To przecież piłkarze bronią każdej niedzieli prestiżu tego klubu. Reszta to tylko słowa.
A z Juande Ramosem?
Tak. Zarówno ja, jak i Florentino już z nim rozmawialiśmy. Wiemy, że wykonał wyśmienitą pracę. Ale z drugiej strony wiemy, że praca w tym klubie bardzo wyczerpuje. Juande wie, że Real Madryt już zawsze będzie dla niego domem i zawsze będziemy do jego dyspozycji. Po tym, czego tutaj dokonał, nie można teraz odrzucić tego, że w przyszłości będziemy się z nim kontaktować, aby skorzystać z jego doświadczenia. Teraz rozpoczynamy nowy etap, ale Juande zasłużył na odpowiednie pożegnanie. Podczas swojego pobytu tutaj musiał sobie radzić z piekielnie trudną sytuacją.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze