Pelé, Robinho, Neymar...
Felieton o nowej, młodej gwieździe na futbolowym firmamencie Brazylii
Neymar da Silva to obecnie jedno z bardziej gorących młodych nazwisk na piłkarskim rynku. Witryna RealMadrid.pl pisała już o tym młodym chłopaku, między innymi tutaj. Jak widać, piłkarz grał już w Realu Madryt i kto wie, czy na Concha Espina nie wróci.
Zachęcamy do przeczytania felietonu poświęconego Neymarowi da Silvie oraz Robinho i Pelemu. Tę trójkę łączy co najmniej jedno - są wychowankami tego samego klubu.
Autorem felietonu jest Celso de Campos Jr. brazylijski korespondent magazynu FourFourTwo.
---------------------------------------------
Mówi się, że błyskawica nigdy nie uderza dwa razy w to samo miejsce.
A kibice Santosu są przekonani, że Estádio Vila Belmiro (stadion Santosu - przyp. red.) został trafiony gromem już po raz trzeci. Gromem prosto z futbolowych niebios.
Pierwszy fenomen objawił się światu pięćdziesiąt lat temu. Mały chłopak przybył z Minas Gerais, miał pseudonim "Gasolina" (portugalskie słowo oznaczające benzynę). Ćwiczył ze starszymi, a rok później, podczas Mundialu w Szwecji w 1958, poznał go cały świat. Mówiono na niego Pelé.
Pelé, rok 1960
Minęły prawie cztery dekady i grom uderzył po raz drugi. Chudziutki napastnik, skóra i kości, od niemowlaka wychowywany w Santosie, został wyłowiony z kategorii młodzieżowych przez trenera Leão i zagrał z pierwszą drużyną w mistrzostwach Brazylii w 2002 roku.
Oszałamiając cały kraj, Robinho pomógł drużynie zdobyć od dawna upragniony tytuł i powtórzyć sukces w roku 2004.
- Mój dziedzic - jak mówił Pelé.
I znów, po raz kolejny, w Santosie rodzi się nowa gwiazda. I historia się powtarza - kolejny młodzian, dopiero co mu pieluchy zdjęli, chodzący szkielet, porządny syn skromnej rodziny. Ma na imię Neymar - koniecznie zapamiętać.
Kibice Santosu nie mają wątpliwości - on będzie wielki. Neymar dopiero co skończył 17 lat, a jest już nadzieją na dominację na boisku przez lat drugie tyle.
7 marca Neymar otrzymał powołanie na ławkę rezerwowych w meczu Santosu z Oeste. Dwadzieścia tysięcy kibiców wypełniło stadion w São Paulo, wykrzykując imię zawodnika na długo przed rozpoczęciem spotkania. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej owacji na cześć zawodnika, który jeszcze nigdy nie zagrał spotkania na profesjonalnym szczeblu.
Robinho, rok 2003
W 59. minucie trener Vagner Mancini postanowił wprowadzić Neymara do gry. Chłopak wszedł i z nudnego meczu zrobiło się show ze zwycięstwem 2:1 w tle. Jego pyszne podania i umiejętności dryblingu bardzo przypominają te młodego Robinho.
- Pewnie, że chciałbym być do niego porównywany, kto nie chciałby? - mówił po meczu.
Kilka dni później w spotkaniu z Paulistą trener znów trzymał go na ławce - Ostatnio wygrał nam mecz, lecz on wciąż się rozwija. Obecnie jest naszą główną bronią w ataku, chciałbym jednak, aby rozwijał się spokojnie, krok po kroku - tłumaczył Vagner Mancini. Santos przegrywał 0:1, więc w drugiej połowie Neymar wszedł na boisko. Znów odmienił tempo i oblicze gry, Santos zremisował. A Mancini nie miał już wyjścia.
Następnie Neymar zagrał i zdobył bramkę na 3:0 w spotkaniu przeciwko Mogi Mirim w São Paulo. Gola celebrował tak, jak kiedyś Pelé, symulując bokserskie uderzenia. Miało to podwójny wymiar - oddanie hołdu legendarnemu piłkarzowi, a także zmarłemu dziadkowi Neymara, Ildemarowi. Dziadek był wielkim fanem Pelégo.
Teraz Pelé jest wielkim fanem wnuka Ildemara.
Neymar, rok 2009
- To było jak podróż w przeszłość. Byłem takim dzieciakiem jak Neymar, miałem 17 lat, gdy opuściłem dom. Trenowałem z Santosem, tego samego roku dostałem powołanie do reprezentacji. Gest Neymara był dla mnie szczególny, silnie nacechowany emocjami - mówił wzruszony Pelé.
Po tym spotkaniu siedziałem sobie w pizzerii niedaleko stadionu Pacaembu. Trzech starszych kibiców Santosu weszło do lokalu. Uśmiechnięci od ucha do ucha, witający się z każdym klientem, rozpromienieni zwycięstwem. Jeden z nich, osiemdziesięciopięcioletni fan, z dumą nosił na sobie białą koszulkę z napisem "NEYMAR" na plecach.
Ktoś rzucił z głębi salonu - Ten cały Neymar to naprawdę będzie ktoś. Nasz starszy przyjaciel oglądał na żywo samego Pelé, być może nawet pamięta z boiska tatę Pelégo, Dondinho. Nie splamiłby koszulki swego Santosu nazwiskiem kogoś zwykłego.
Cóż, nie mam kontrargumentów.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze