Euroliga: Olympiakos zareagował w porę
Olympiakos 88:79 Real Madryt
Co za dużo, to niezdrowo. Niestety, niekiedy jesteśmy skazani na to „za dużo". Tym „za dużo", w przypadku koszykarzy Realu Madryt, są mecze. Zaczęło się w niedzielę meczem z Pamesą, skończy się siedem dni później, również w niedzielę, spotkaniem z Gran Canarią. W międzyczasie - dwa, jak dotychczas, najważniejsze pojedynki w sezonie: walka o Final Four z Olympiakosem (we wtorek i czwartek). Jeden tydzień, cztery spotkania (w tym trzy wyjazdowe). Taki meczowy maraton.
Rywalizacja w ćwierćfinałach toczy się do trzech zwycięstw. Jeżeli tylko Real Madryt myśli o awansie, powinien przywieść z Grecji przynajmniej jedno zwycięstwo, ponieważ później będzie tylko ciężej. Umówmy się - sama obecność ekipy Joana Plazy w tej fazie rozgrywek jest dużym sukcesem, ale nikt nie myśli, aby na tym zaprzestać. Mimo mocnego przeciwnika, madridistas zapowiadali walkę.
Zapowiedzi, zapowiedziami - parkiet zweryfikował nastawienie Królewskich: strach przed grą podkoszową, nerwowe rzuty z dystansu. Na szczęście był to tylko początek, a o takim można zapomnieć. Kiedy przy wyniku 7:0 wydawało się, że Madryt skazany jest na porażkę, wrócił do gry. Najpierw za trzy trafił Raúl López, chwilę później ten sam wyczyn udał się Louisowi Bullockowi. Dodajmy do tego celny rzut z półdystansu Felipe Reyesa i sytuacja zaczęła się wyrównywać (9:8).
Podstawowe spostrzeżenie z pierwszej kwarty - Nikola Vujcić nie miał godnego przeciwnika. Ani Reyes, ani Hervelle nie potrafili powstrzymać utalentowanego Chorwata, nawet faulem. Była to jednak jedna z tych rzeczy, których można się było spodziewać, podobnie jak wyniku - dziesięć punktów przewagi Olympiakosu (28:18). Bardziej niespodziewana okazała się taktyka Joana Plazy, trzymającego wyjściową piątkę przez blisko dziewięć minut. To do niego wielce niepodobne.
Real Madryt wyraźnie odstawał od przeciwników. I w obronie, i w ataku, i na tablicy wyników. Krycie Królewskich, sprawiające wrażenie uporządkowanego, rywale potrafili zgubić jednym, dwoma szybkimi podaniami; w ofensywie skutek przynosiły jedynie rzuty z dystansu, bowiem próby zagrań pod kosz kończyły się albo faulem, albo czystym odbiorem rywali.
Pod koniec drugiej kwarty hiszpańscy kibice doczekali się zmiany. Real Madryt zaczął całkiem udanie podwajać i zbierać niecelne rzuty rywali, skutecznie przy tym kontratakując i konstruując dobre akcje. Olympiakos stał w miejscu przez trzynaście punktów ze strony gości (seria 0:13, 46:41). A przewaga Greków kilkakrotnie sięgała już siedemnastu punktów...
Co ciekawe, po raz kolejny drużyna nie miała lidera. I nie chodzi już o pewnego rodzaju „przywództwo" podczas gry, a zdobycz punktową. Nie pierwszy raz układa się ona mniej więcej po równo na kilku zawodników.
To, co jeszcze kilkanaście minut temu wydawało się wręcz niemożliwym, powoli stawało się prawdą. Los Blancos znów gonili wynik i znów czynili to jak prawdziwi profesjonaliści. Nie minęły trzy minuty od rozpoczęcia trzeciej kwarty, a prowadzili już czterema punktami (46:50). Real Madryt zdobył dwadzieścia dwa punkty bez odpowiedzi ze strony rywala. Niesamowite, prawda?
W końcu gospodarze się przełamali, co wymagało jeszcze lepszej gry ze strony gości z Madrytu. Ich reakcja nie była najlepsza - głupie straty, niedokładna obrona. Olympiakos tuż przed ostatnią kwartą odzyskał prowadzenie (61:60), lecz nie na długo (63:64).
Z początku Real Madryt utrzymywał różnicę jednego punktu, lecz z upływem czasu przewagę zaczęła budować drużyna gospodarzy. Oni, w przeciwieństwie do rywali, trzymali nerwy na wodzy i nie atakowali tak chaotycznie. Ponadto, świetnie trzymali ich z dala od kosza, przez co koszykarzom Plazy ledwo starczało czasu na rzut.
Im bliżej końca, tym więcej emocji i szybszej gry. Olympiakos, dzięki bezbłędnej grze Theodorosa Papaloukasa oraz dwóm trójkom Panagiotisa Vasilopoulosa, w minutę osiągnął przewagę rzędu dziewięciu punktów (80:71), zapisując pierwszy pojedynek na swoje konto.
Mimo wyraźnej różnicy w poziomie gry, Real Madryt był bardzo bliski sprawienia niespodzianki. Na nasze nieszczęście, Olympiakos zareagował w porę, nie dając przeciwnikowi żadnych szans.
Kolejne starcie już w czwartek, o godzinie 19:45. Transmisję na żywo przeprowadzi Canal+ Sport.
88 - Olympiakos (28+18+17+25): Pargo (2), Childress (8), Halperin (5), Vujcić (19), Bourousis (5) - Papaloukas (13), Printezis (7), Greer (19), Erceg (2), Vasilopoulos (8), Vougioukas (-).
79 - Real Madryt (18+23+23+15): Raúl López (11), Bullock (15), Hervelle (9), Mumbrú (4), Reyes (14) - Winston (9), Massey (6), Van den Spiegel (9), Sánchez (2), Tomas (-), Llull (-).
- Skrót spotkania (Euroleague.tv, ACB)
- Statystyki
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze