Calderón sfałszował wyniki Walnego Zgromadzenia?
Dziennik <i>Marca</i> oskarża prezesa Realu Madryt
Ramón Calderón z premedytacją manipulował wynikami głosowań na Walnym Zgromadzeniu. Prezes Realu Madryt wpuścił na głosowania liczną grupę delegatów, którzy nie mieli prawa głosu w debatach nad zatwierdzeniem wydatków z poprzedniego roku, budżetu na obecny rok i powołania nowych członków Komisji Wyborczej.
Według dziennika Marca prezesowi pomogli zaufani ludzie, którzy pracowali w sztabie wyborczym Calderóna przed ostatnimi wyborami. Dzięki temu prezes Królewskich mógł wprowadzić na salę nawet zwykłych ludzi w ogóle niezwiązanych z Realem Madryt, którzy mieli tylko głosować według myśli Calderóna zmieniając końcowe wyniki głosowań.
Według źródeł Marki (i zgodnie z relacjami naocznych świadków) fałszywi delegaci nie tylko głosowali za propozycjami Calderóna, ale również byli aktywni, kiedy na sali powstawał nieporządek i wielka kłótnia, stając w obronie obecnego zarządu.
Nikt z tej grupy nie przystąpił do wyborów na delegata na Walne Zgromadzenie, które odbyły się piątego lipca, ponieważ większość z tych ludzi została socio Realu Madryt w ostatnich miesiącach 2007 roku albo w trakcie 2008, więc nie było wymaganego przez Statut Realu Madryt roku bycia socio, co dopiero uprawnia do startu w wyborach na delegata na Walne Zgromadzenie.
Jednak najbardziej szokujące jest to, że duża część tej grupy w ogóle nie była socio Realu Madryt. Według Statutu Realu Madryt ci ludzie nie tylko nie mieli prawa głosu na Walnym Zgromadzeniu, ale nawet nie mogli pojawić się w Palacio de Congresos jako słuchacze.
Ultras tak, socios nie
Trzeba pamiętać, że siódmego grudnia kilkudziesięciu socios Realu Madryt zostało zmuszonych do pozostania pod bramami Palacio de Congresos. Co więcej, na sali pojawili się przedstawiciele Ultras Sur, którzy mieli obrażać i grozić najbardziej krytykującym delegatom.
Ta radykalna grupa kibiców wstawiła się za Ramónem Calderónem, krzycząc "prezes, prezes", a krytyków uciszała okrzykami "antimadridistas, sku*wysyny".
Ci ludzie siedzieli nie tylko w miejscach dla gości. Kilku z nich zajęło miejsca w strefach przeznaczonych tylko dla delegatów. Przez obecność na sali Ultrasów po raz pierwszy w historii wokół budynku, w którym odbywało się Walne Zgromadzenie, zostały rozstawione furgonetki z oddziałami policji. Niektórzy funkcjonariusze znajdowali się nawet w holu wejściowym, by jak najlepiej zabezpieczyć się przed ewentualnymi zamieszkami.
Fałszywi delegaci współpracujący z Calderónem mieli przybyć na salę i zająć miejsca delegatów jeszcze przed otwarciem drzwi Palacio de Congresos. Pierwsi socios, którzy weszli na salę i przebyli potwierdzenie posiadania mandatu delegata, byli zaskoczeni ilością osób, które już zajęły swoje miejsca tuż przy mównicy, z której w późniejszej fazie Walnego Zgromadzenia delegaci mieli zadawać pytania zarządowi.
Oczywiście ta grupa zakłócała przemówienia delegatów, którzy krytykowali obecny zarząd i sposób w jaki Calderón zarządza klubem. Z kolei w czasie głosowań wszyscy fałszywi delegaci zagłosowali za przyjęciem sprawozdania finansowego, bilansu i rachunku zysków i strat z roku budżetowego 2007/08, zatwierdzeniem dochodów i wydatków budżetowych oraz planu działania na rok budżetowy 2008/2009 oraz wybrali nowych członków Komisji Wyborczej.
Jeszcze przed Walnym Zgromadzeniem nie przystano na prośbę ówczesnego trenera, Bernda Schustera, by mecz z Sevillą rozegrać w sobotę szóstego grudnia, dzień przed Zgromadzeniem. - Brakuje tylko tego, żeby w noc poprzedzającą Walne Zgromadzenie Sevilla wygrała na Bernabéu - mieli mówić dyrektorzy, którzy wiedzieli, że głosowania będą ciężką przeprawą.
To nie wszystkie haniebne czyny, których według Marki dopuścił się Calderón. Madrycki dziennik pisze również, że w ostatniej chwili wpisywano na listę delegatów, którzy mieli przemawiać, nowych ludzi. Cała ta grupa była starannie dobrana według wieku (od bardzo młodych do starych) i oczywiście wypowiadała się pozytywnie o ekonomicznej pracy zarządu i Calderóna.
Krytycy musieli więc cierpliwie czekać na swoją szansę. Jednak, kiedy pierwszy z krytykujących delegatów zaczął swoją przemowę, to wyłączono mu mikrofon, argumentując, że ta runda pytań była ograniczona tylko do kwestii gospodarczych.
Kiedy krytykujący delegaci domagali się głosu na mównicę weszli José Luis Hurtado i Luis Barcenas (odpowiedzialni za protokół i sfery socjalne w klubie) w asyście klubowej ochrony, by uciszyć niewygodnych socios.
Bez urn, bez kworum
W całym tym nieporządku kilkunastu delegatów poprosiło, by głosować za pomocą urn, a nie za podniesieniem ręki. Calderón odrzucił tę prośbę, chociaż urny były przygotowane.
Prezes Realu Madryt chciał za wszelką cenę wygrać głosowania. O ile w pierwszym głosowaniu nad zatwierdzeniem sprawozdania finansowego, bilansu i rachunku zysków i strat z roku budżetowego 2007/08 przewaga wyniosła 161 głosów, o tyle w drugim dot. budżetu na nowy rok tylko 47. Wyraźnie widać, że fałszywi delegaci odegrali tu kluczową rolę.
Trochę w cień przeszła sprawa sekretarza Zarządu, José Manuela Serrano, który popełnił błąd unieważniający wyniki Zgromadzenia. Nie ogłosił on przed głosowaniami wymaganego kworum i dlatego wyniki głosowań są z technicznego punktu widzenia nieważne. Po wszystkich manipulacjach, które przedstawiła Marca, wydaje się, że i tak ma to teraz minimalne znaczenie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze