Skandalistka Cristina B.
Była sekretarka Realu Madryt ujawnia skandale
Magazyn Interviú to sławne na całą Hiszpanię czasopismo, które zaczęło ukazywać się w 1976 roku po zniesieniu cenzury w czasach dyktatury generała Francisco Franco. Ukazują się w nim najczęściej artykuły na temat skandali politycznych i ekonomicznych oraz zdjęcia półnagich gwiazd showbiznesu oraz innych sławnych osób, zwykle przyłapanych przez paparazzich.
Tym razem jeden z artykułów dotyczy Realu Madryt, a konkretnie jest to wywiad z byłą pracownicą klubu. Madrycka prasa przemilczała publikację tekstu, chętnie zaś podchwycił go kataloński Sport, najróżniejsze media zagraniczne oraz blogi internetowe. Oto pełny zapis wywiadu przeprowadzonego przez Interviú.
Cristina Bermúdez Powell urodziła się 25 lutego 1970 roku w Madrycie. Przez całe życie pracowała bez umowy o pracę dla Realu Madryt. Jej dziadek był skarbnikiem u prezesa Santiago Bernabéu, a ojciec, Alejandro Bermúdez Ruiz, pracownikiem u Ramóna Mendozy. 16 maja 2006 roku dostała posadę sekretarki u Carlosa Martíneza de Albornoza, dyrektora generalnego ds. korporacji, desygnowanego jeszcze za czasów Florentino Péreza. Nic w tym dziwnego, wszak zna ona aż siedem języków obcych. Wcześniej pracowała także z byłymi prezydentami Fernando Martínem i Luisem Montejano.
W czerwcu 2006 roku, po wyborze Ramóna Calderóna na prezesa Królewskich, Cristina otrzymała funkcję sekretarki nowych wiceprezydentów klubu, Juana Mendozy i Juana Ignacio Rivero. Była osobą odpowiedzialną za pisanie kontraktów odkąd Calderón stał się oficjalnie prezesem, aż do 16 grudnia 2006 roku. Tamtego dnia, po rezygnacji swojego przyjaciela Juana Mendozy, zdecydowała się opuścić Real Madryt. Twierdzi, iż dostała za to 30 euro odprawy.
Scenariusz dla Almodóvara
Przez ręce Cristiny przechodziły wszystkie umowy dotyczące nowych transferów, piłkarzy sprzedanych czy wypożyczonych przez Ramóna Calderóna i jego dyrektora sportowego, Predraga Mijatovicia, od czerwca do grudnia 2006 roku.
- Tak, wiem o wszystkim. Działy się tam rzeczy dziwne i podejrzane, tak jak przy tajemniczych negocjacjach kontraktu Van Nistelrooya. Almodóvar napisałby do tego dobry scenariusz, bo tam było wszystko: łzy, śmich i płacz.
Cristina wylicza, że w trakcie transferu prowizja dla reprezentanta Van Nistelrooya zmieniała się z dnia na dzień. - Na polecenie Ramóna Calderóna, który jako nowo wybrany prezydent wciąż nie miał uprawnień do podpisania kontraktu osobiście, kwota wzrosła w skandaliczny sposób o 300.000 euro. Początkowa prowizja, która była ustalona w czwartek wieczorem, wynosiła 1,2 miliona euro. Jednak w piątek, po prezentacji piłkarza, powiedziano nam, że prowizja wzrosła z 1,2 do 1,5 mln. Czyli o okrągłe 300.000 euro.
- Kto tak powiedział?
- Carlos Bucero, asystent Pedji Mijatovicia, nowy dyrektor sportowy klubu. Zakomunikował mi to przez pocztę elektroniczną.
- I co pani zrobiła?
- Zredagowałam nowy kontrakt i przekazałam go mojemu szefowi, Carlosowi Martínezowi de Albornozowi, dyrektorowi generalnemu ds. korporacji, który tamtego dnia opuścił Real Madryt. Po zbadaniu przez niego umowy, spotkałam się z José Ángelem Sánchezem, dyrektorem ds. marketingu i rozmawiałam z Pedją, prawnikiem, piłkarzem... Po krótkiej chwili José Ángel Sánchez i mój szef opuścili biuro i wyszli z klubu, każdy innym wyjściem. I zostawili mnie samą. Co więcej, gdy Carlos Martínez de Albornoz zostawił klucze do swojego samochodu, musiałam wejść do biura i zanieść je na parking. Kiedy mnie opuszczał, don Carlos powiedział mi: "Przetrzymaj deszcz, przez 20 minut bądź posłuszna i rób wszystko, co mówią, byś zrobiła". Kiedy Carlos Bucero dowiedział się, że Martínez de Albornoz nie podpisał kontraktu i opuścił klub, wpadł w szał i zaczął wrzeszczeć.
- Co ci powiedział Carlos Bucero?
- Użył wszelkiego rodzaju obelg i wulgaryzmów. Jest na to wielu świadków: Gaspar Rosety, kelner Realu Madryt, mój inny kolega... Powiedział mi: ĄHija de puta! Niech pojawi się twój szef i podpisze kontrakt!". Wszystko działo się na korytarzu, było coraz głośniej. Straciłam nerwy i zaczęłam płakać. Wtedy Pedja Mijatović wyszedł z biura i uspokoił swojego zbira, nie wiem jak inaczej go nazwać, a mnie przeprosił i powiedział, że to nie moja wina. Czekał aż się uspokoję i poprosił mnie, bym zlokalizowała Carlosa Martíneza de Albornoza. Gdy tak zrobiłam, don Carlos powiedział mi: "Uspokój się. Powiedz, że mnie nie znalazłaś i rób co ci każą".
- I co pani kazali robić?
- Zmienić nagłówek kontraktu. Usunęłam nazwiska Carlosa Martíneza de Albornoza i José Ángela Sáncheza, a dałam Ramóna Calderóna i Juana Mendozy, wiceprezydenta, który tamtego dnia był poza Madrytem. A prowizja zmieniła się z 1.200.000 euro na 1.500.000. Zabraliśmy kontrakt do domu Ramóna Calderóna, który podpisał go około 22:00 w nocy.
- I te 300.000 euro extra były dla kogo?
- Jest więcej ludzi, którzy myślą tak jak ja. Nie wiem czy podzielili się nimi Badini, Bucero, Mijatović albo Calderón. Nie wiem jak to zrobili, jednak to była okrągła suma 300.000 euro. Wszystko to było bardzo dziwne. Jeśli się negocjuje i wychodzi ci to źle, obstajesz przy równej kwocie. Ale jeśli wychodzi ci to dobrze, nigdy nie podnosisz ceny. Wszyscy pracownicy Realu Madryt o tym wiedzą. Oczywiste jest to, że Ramón Calderón wiedział o wszystkim, pozwolił na to, autoryzował to i podpisał nowy kontrakt.
Cannavaro i siedmiu reprezentantów
Cristinę Bermúdez zadziwił również sposób w jaki przeprowadzono transfer Fabia Cannavaro. - Normalnie piłkarz przybywa ze swoim reprezentantem i prawnikiem. Jednakże, razem z Cannavaro pojawiła się cała grupa reprezentantów: siedmiu rano i pięciu wieczorem. Jeden z nich był Jugosłowianinem, co nas bardzo zaskoczyło i wydawało się dziwne.
Cristina wylicza, że negocjacje na temat Cannavaro były wyjątkowo długie. - Jego agenta, Gaetano Fedelego, musiałam szczypać w kark, bo była już 10 w nocy, a ten wciąż wysyłał faksy i nie podpisywał tego pieprzonego kontraktu.
Według byłej sekretarki, Real Madryt zapłacił "od 2 do 2,2 miliona euro" za prowizję dla reprezentanta Canny. - Nie wiem jak to podzielili, jednak siedmiu agentów nie przyszło, by wziąć po 10 euro każdy.
Real Madryt zapytany o te rewelacje stwierdził tylko, że "ignoruje" to, co mówi Cristina Bermúdez, gdyż w tej chwili zajmują ich "ważniejsze sprawy". Chodzi zapewne o kwestię Lassany Diarry i Klaasa-Jana Huntelaara, których nie można razem zarejestrować do Ligi Mistrzów, bo przepisy UEFA pozwalają na dopuszczenie do turnieju tylko jednego nowego gracza, który grał wcześniej w Pucharze UEFA.
Sytuacje podejrzane
Jest więcej co najmniej kuriozalnych spraw, o których pamięta Cristina Bermúdez. - W transferach Mijatovicia widziałam rzeczy we wszystkich kolorach. A przynajmniej dziwnych. Takich jak kupowanie piłkarzy wartych 7 milionów za 20 milionów euro. Gago kosztował 5 milionów euro we wrześniu 2006 roku, a Real Madryt zapłacił za niego 20, o czym pisała Marca. Za to Higuaín kosztował we wrześniu 7, a już w grudniu zapłacono za niego coś około 20.
Była sekretarka Królewskich uważa te przypadki za podejrzane. - Nie mogę rozmawiać w inny sposób, by nie być przez kogoś pytanym. Nie mogę powiedzieć, że nikt nic nie ukradł, ale... - ucina.
Wypożyczenie Jurado do Atlético
Według Cristiny Bermúdez w transferach Pedji Mijatovicia wszystko wygląda inaczej niż zwykle. - Reprezentanta Diarry trzymał trzy dni na Bernabéu bez jedzenia i picia dopóki nie podpisał kontraktu.
Ciekawe były również kulisy wypożyczenia do Atlético Madryt młodego pomocnika, José Manuela Jurado. - We wszystkich możliwych przypadkach Real Madryt zawsze tracił pieniądze. Klubowa prawnik, Pilar Teruel, w sierpniu dyskutowała wiele razy z Carlosem Bucero, ponieważ nie rozumiała jak możemy zredagować kontrakt tak fatalny dla Realu Madryt. Jednak ostatecznie trzeba było wypożyczyć piłkarza, gdyż - tak jak ja - była pracownikiem klubu.
Poszukiwana i złapana
15 grudnia 2008 roku madrycki sąd numer 25 wydał nakaz odnalezienia i zatrzymania Cristiny Bermúdez. Prokuratura zajmuje się sprawą oszustwa w ostatnich wyborach na prezydenta Realu Madryt. W sprawie tej Cristina wysłuchała zarzuty fałszerstwa i zmowy w celu ukrycia przestępstwa. Dwa dni później została zwolniona przez policję.
- Byłam zdziwiona, gdy powiedzieli mi, że nakaz odnalezienia i aresztowania był spowodowany tym, że musiałam wyznaczyć prawnika. Wzięłam obrońcę z urzędu, gdyż nie mogę sobie pozwolić na płacenie innemu. Odkąd jakiś czas temu zapłaciłam kaucję w wysokości 72.000 euro, co jest dorobkiem mojego życia, jestem spłukana. To, co ze mną robią, to prześladowanie.
Cristina jest kluczowym świadkiem w sprawie fałszowania głosów w wyborach z 2006 roku. Od ponad 2,5 roku znajduje się w stanie oskarżenia. Jej zeznania posłużyły do oskarżenia Juana Miguela Villara Mira za masową defraudację. - Oskarża się mnie o fałszowanie, jednak rok temu przeszłam badania kaligraficzne u eksperta, który wyraził się jasno, że spośród 500 głosów, jakie posiada sąd, żaden nie przeszedł przez moje ręce".
- Nie manipulowała pani żadnymi głosami?
- Nie. Wykonywałam tylko polecenia mojego szefa, Carlosa Martíneza de Albornoza, aby wypełnić 3000 kopert. Nikt nam wprost o tym nie mówił, jednak wszyscy wiedzieliśmy, że Villar Mir był kandydatem wybranym do kontynuowania systemu Florentino. Nie dopuściłam się żadnej nieprawidłowości, gdyż byłam sekretarką dyrektora generalnego Realu Madryt i robiłam to, co kazał mi robić szef. Jednak to ja jestem oskarżona, a moi szefowie, Carlos Martínez de Albornoz i Manuel Redondo, nie.
- Oskarżają panią, że wyniosła pani z Bernabéu urny ze sfałszowanymi głosami.
- Mówili o tym inni pracownicy i byli koledzy, jednak to nie jest prawda. Ostatniego dnia lipca 2006 roku nastąpiła przeprowadzka don Carlosa, mojego szefa, i wykonując jego polecenia wyniosłam dwa pudła z jego rzeczami. Jednak w tym pudle nie było 2.500 sfałszowanych głosów. W dodatku, ludzie Calderóna oglądali mnie z góry na dół zanim wyszłam z klubu.
- Kto uknuł intrygę z głosami elektronicznymi?
- Ramón Calderón, ponieważ znajdował się w zarządzie Florentino Péreza i dobrze wiedział jak Florentino sięgnął po prezydenturę. A jeśli nie wiedział co się działo w klubie, to sobie to wyobraził i trafił do celu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze