Liga ACB: Puchar Króla nie dla Fuenlabrady
Real Madryt 90:74 Alta Gestión Fuenlabrada
Fuenlabrada jest miastem położonym nieco ponad 20 kilometrów na południe od Madrytu, mającym niecałe 200 tysięcy mieszkańców. Odległość nie jest duża, a biorąc pod uwagę, iż należy ono do wspólnoty autonomicznej Madrytu, o spotkaniach tamtejszej drużyny koszykarskiej z Realem Madryt i MMT Estudiantes mówi się jak o derbach stolicy, tyle że „małych derbach".
Aby twierdzenie, że „to Real Madryt jest najlepszą drużyną w stolicy Hiszpanii" było w pełni rzetelne, koszykarze Joana Plazy, po wcześniejszym zwycięstwie ze Studentami, musieli uporać się jeszcze z gośćmi z Fuenlabrady.
Już w piątej sekundzie wynik 0:2 wsadem ustalił Nikoloz Tskitiszwili. Wynik ten utrzymywał się przez dobre dwie minuty, dopóki nie podwyższył go sam Gruzin. Honor gospodarzy, początkowo grających nieskutecznie i bez pomysłu, uratował nie kto inny, jak Felipe Reyes, rzutem z półdystansu.
W cieniu dobrze grającego Tskitiszwiliego był Brad Oleson, znakomicie kryty przez Louisa Bullocka - Amerykanin nie spuszczał rodaka z oka, chociażby na chwilę, biegając za nim wszędzie. I nie był to wyłącznie kaprys Lou - była to wcześniej obrana taktyka, stosowana przez każdego zawodnika kryjącego Olesona. Taktyka jak najbardziej skuteczna.
Niechże wynik pod koniec kwarty (23:18) nikogo nie zmyli - do samego jej końca pojedynek był bardzo wyrównany, zresztą jak na derby przystało.
Koszykarze Fuenlabrady zaczęli umiejętnie wymieniać podania, gubiąc krycie gospodarzy, w poszukiwaniu wolnych pozycji na rzuty z dystansu i półdystansu. Wolne pozycje były, gorzej z piłką, która nie chciała wpadać do kosza. Dopiero w czwartej minucie kwarty goście w końcu trafili i zrobił to Oleson, za trzy. Przełamał tym samym passę czternastu minut bez punktu, co zawodnikowi takiemu jak on rzadko się zdarza.
Wraz z narastającym zagrożeniem ze strony Realu Madryt i rosnącą przewagą, Alta Gestión Fuenlabrada uporządkowała swoją grę, zaczęła podwajać van den Spiegela pod koszem, poddając go presji, której nie zawsze potrafił sprostać. Wszystko to zaczęło wpływać na niekorzyść Los Blancos. Joan Plaza po raz kolejny zamieszał ustawieniem, przywracając na parkiet graczy z pierwszej piątki, dzięki czemu śmiała seria 8:0 Fuenly dobiegła kresu. Widząc zagęszczoną strefę podkoszową, Królewscy zaczęli korzystać z wolnego obwodu i rzucać za trzy. Trafił Louis Bullock, trafił Raúl López, trafił i Marko Tomas. Przy błędach przeciwników zbudowało to całkiem pokaźną przewagę, której udało się nie stracić (40:28).
Real Madryt z dużą pewnością kontynuował tworzenie kilkunastopunktowej przewagi, po trójce Tomasa sięgającej już dwudziestu (59:39). Taka różnica zazwyczaj powoduje u prowadzących brak szanowania piłki, co objawiło się także w grze Królewskich. Kilka niecelnych rzutów, dwie straty i Alta Gestión Fuenlabrada po raz kolejny w tym meczu zdobyła osiem punktów z rzędu, niwelując straty do dwunastu. To wymusiło w Joanie Plazie reakcję - najpierw w postaci przerwy na żądanie, a następnie przywołania na ławkę rezerwowych Vensona Hamiltona, który po raz kolejny, mówiąc kolokwialnie, „nie dał rady". Kwarta zakończyła się na plus Królewskich, dzięki celnej trójce Louis Bullocka, zdobytej w ostatnich sekundach (22:19, 62:47).
Dość śmieszna sytuacja miała miejsce na początku finałowej części meczu - Ferran López, chcąc podać PJowi Ramosowi na alley-oopa... trafił za trzy. Chwilę później zamknął usta naśmiewającym się komentatorom, trafiając już planowo, również za trzy (64:53). Pamięć po tym pierwszym zagraniu z pewnością szybko nie minie.
Im bliżej końca, tym na więcej pozwalali sobie gracze Realu Madryt. Dużo podań, ładne, zgrane wymiany, dużo zespołowości, ale i to, co najważniejsze - skuteczność. Fuenlabrada jednak nie składała broni, kontynuując pościg za gospodarzami. Ci starali się zniechęcić rywali, co dobitnie zaprezentował van den Spiegel, przygniatając do tablicy rzut Tskitiszwiliego.
Joan Plaza, będąc już chyba przekonanym o wygranej, dużo eksperymentował z ustawieniem zawodników, zwłaszcza pod koszem. Naprzemiennie wypuszczał i zdejmował z parkietu Masseya, Reyesa i van den Spiegela.
W końcówce, tak chwalona na początku obrona nieco zaspała, pozwalając Olesonowi na przekroczenie granicy dziesięciu punktów. Poluzowanie defensywy z obu stron było aż nadto widoczne - pustki na obwodzie skutkowały duża ilością trójek. Fuenlabrada nadal walczyła, lecz popełniała przy tym jeszcze więcej błędów - a to faul na zasłonie, a to błąd kroków...
Koszykarze Joana Plazy mogą teraz śmiało powiedzieć: „W tej rundzie to my jesteśmy najlepszą drużyną w Madrycie". Co ciekawe, mimo przewagi wzrostu i zwyczajowej przewagi Fuenly pod koszem (w poprzednich spotkaniach, mimo porażek, dominowali oni w zbiórkach), tym razem to Real Madryt był górą na tablicach, co przełożyło się w dużym stopniu na końcowy sukces. Sukces, odbierający rywalom szansę na grę w Copa del Rey.
90 - Real Madryt (23+17+22+28): López (5), Bullock (18), Hosley (5), Massey (9), Reyes (19) - Van den Spigel (8), Llull (8), Tomas (13), Hamilton (-), Mumbrú (5).
74 - Alta Gestión Fuenlabrada (18+10+19+27): Valters (6), Sandes (5), Oleson (19), Tskitiszwili (15), Ramos (4) - Bueno (8), Blanco (10), López (7), Radivojević (-), Mainoldi (-).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze