Królewskie marzenia Aznara

Pomimo że do wakacji 2010 roku, kiedy w konsekwencji głosowania wśród socios poznamy następcę Ramóna Calderóna na fotelu prezesa Realu Madryt, pozostały aż dwa lata, od pewnego czasu sukcesywnie ujawniają się osoby, mające apetyt sterować klubem. Jak dość sensacyjnie informuje kataloński El Periódico, po Florentino Pérezie, nie ukrywającym chęci powrotu, i Juanie Villalondze, który medialne oświadczenie składał kilka dni temu, karierę w oficynach Santiago Bernabéu bierze pod uwagę też José María Aznar, premier Hiszpanii w latach 1996-2004, zadeklarowany madridista i częsty gość w Palco del Honor, loży na stadionie przy Concha Espina, za ery Péreza.

Jednak wszystko wskazuje na to, że ambitne plany Aznar będzie musiał odłożyć w czasie - w statucie Realu Madryt istnieje bowiem zapis, wzbraniający ubiegania się o stanowisko prezesa osób, które status socio posiadają krócej niż dziesięć lat. Hiszpański polityk-konserwatysta dysponuje nim od 2004 roku, co prawdopodobnie powstrzyma go od zgłoszenia kandydatury. Prawdopodobnie, bo debatuje się też, aby ten okres skrócić do lat pięciu. Wtedy przed Aznarem zniknęłaby przeszkoda prawna.

Problem ten nie dotyka Juana Villalongi, który składki członkowskie opłaca od dawna... nie tylko zresztą w Realu Madryt. Biznesmen i prezes firmy Telefónica ma doświadczenie pracy w zarządzie Valencii, gdzie podlegał Juanowi Solerowi. Co ciekawe, Villalonga zna się z Aznarem z okresu, kiedy dzielił z nim szkolną ławkę. Obydwaj panowie są też znajomymi Florentino Péreza, którego model galacticos chcieliby reaktywować. Gdyby cała trójka wystartowała za dwa lata, moglibyśmy być więc świadkami niemal bratobójczego pojedynku.