Liga ACB: Fatalny początek sezonu
Unicaja Málaga 82:65 Real Madryt
Nikt nie mówi, że będzie łatwo. Tym bardziej, że pierwszym przeciwnikiem Realu Madryt w nowym sezonie ACB była Unicaja Málaga - drużyna, która wyeliminowała ekipę Joana Plazy w poprzedniej edycji play-offów.
Królewscy czekali więc na ten mecz pod pretekstem zemsty. Unicaja chciała wygrać, aby poświadczyć o umiejętnościach nowego trenera, Aíta Garcíi Renesesa, oraz o słuszności kontraktów dla takich graczy, jak Thomas Kelati, Joseph Gomis, Omar Cook czy Robert Archibald.
Wszyscy wspomnieni zaczęli swoją przygodę w Máladze od mocnego uderzenia. Wcześniejszy trener, Sergio Scariolo, preferował grę wolniejszą, powoli rozkręcającą się. Aíto, srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, wykreślił jasne wskazówki dla swoich graczy w defensywie. Agresywna, nieustępliwa obrona zaskoczyła madrytczyków.
Prowadzeni od początku przez Carlosa Cabezasa, koszykarze Unicajy zostawili rywali na odległość sześciu punktów. Real Madryt miał sporo problemów - a to z ich rozegraniem w ataku, a to z ich odważną obroną. Po dziewięciu minutach gospodarze posiadali już trzynastopunktową przewagę (24:11). W końcówce, trzydzieści sekund geniuszu pokazał Louis Bullock, zaliczając celny rzut zza obwodu, zbiórkę w obronie i zabójczy kontratak, zakończony celnymi rzutami osobistymi. Reasumując - pięć punktów w kilkanaście sekund (24:16).
Gra Królewskich (nie po raz pierwszy) zależała od dwójki graczy - wspomnianego Bullocka i Felipe Reyesa. Punkty drugiego nieco podniosły gości na duchu i z czasem straty zaczęły się zmniejszać (32:26 w 16. minucie). Było to pierwsze, poważniejsze zagrożenie ze strony madridistas i nie pozostało one bez odpowiedzi. Cabezas, Marcus Haislip i Carlos Jiménez, grający tego wieczoru świetną koszykówkę, wspólnymi siłami choć częściowo przywrócili stan sprzed kilku minut (46:35 w przerwie).
Po rozmowie w szatni, Los Blancos zaliczyli udany powrót do gry. Sześć punktów z rzędu zdobył niezastąpiony Reyes (50:45), a trójka Mumbrú wprawiła kibiców z hali Martina Carpeny w lekkie zaniepokojenie (54:51). Ku ich zadowoleniu, gospodarze jeszcze przed końcem kwarty powiększyli przewagę (60:54).
Ostatni dziesięć minut, nie licząc pierwszych z nich, kiedy Real Madryt walczył jeszcze o zwycięstwo (60:56), pokazały, że Unicaja jest zespołem mierzącym w tytuł. Po trójce Cabezasa różnica wynosiła już dziesięć punktów (67:57), co kompletnie „rozsypało" grę Królewskich. Nowe nabytki klubu z Madrytu były tego wieczoru niewidoczne. Jeremiah Massey zabłysnął kilka razy, podobnie jak Quinton Hosley (na szczególną uwagę zasługuje piękny alley-oop). Dla porównania, wzmocnienia Unicajy bardzo dobrze współpracowały z nowymi kolegami - Gomis, który wspierał Cabezasa w rzutach za trzy (70:57), czy Cook, Kelati i Archibald, pokazujący to, na co ich stać.
Spotkanie zakończyło się trójkami Kelatiego i Haislipa. Real Madryt nie potrafił już zareagować. Zabrakło przede wszystkim czasu i pomysłu na grę, a jeszcze wcześniej - skuteczności. Unicaja wygrała zdecydowanie (82:65). Koszykarze z Málagi zdominowali spotkanie dzięki liderom, takim jak Haislip. W zespole ze stolicy Hiszpanii udany występ zaliczył kapitan, Reyes. Jednym Reyesem jednak ligi nie wygramy.
82 - Unicaja Málaga (24+22+14+22): Cabezas (14), Kelati (8), Jiménez (6) Haislip (16), Archibald (9) - Cook (7), Gomis (12), Gabriel (5), N'Dong (3), Faverani (2).
65 - Real Madryt (16+19+19+11): Llull (8), Bullock (8), Massey (2), Mumbrú (9), Reyes (13) - Sánchez (-), Hosley (8), Papadopoulos (5), Hervelle (7), Tomas (5).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze