Advertisement
Menu
/ Pioti

Prawie bez zarzutu - Barcelona rozbita

4:1!

Przed meczem spekulowano na wszystkie sposoby, czy Barcelona podejdzie do tego meczu poważnie, czy Real Madryt aby nie zlekceważy rywali. No i stawiano pytania, jak będzie wyglądać oklaskiwanie mistrza w wykonaniu Blaugrany (pobierz z: Enetia.pl / Rapidshare.com). Odpowiedzi brzmią: tak, nie, pięknie.

Pierwsza połowa była dla piłkarzy i kibiców Królewskich wymarzona. Niezależnie od tego, w jakiej dyspozycji znajdowała się ostatnio Duma Katalonii, był to mecz dużo łatwiejszy, niż się spodziewano. Zaledwie dwudziestu jeden minut potrzebowali podopieczni Bernda Schustera, by dwukrotnie pokonać Víctora Valdésa - w trzynastej minucie spotkania do siatki pięknym uderzeniem z dystansu trafił Raúl, wykorzystując błąd defensywy gości, a osiem minut później przepięknym strzałem głową na 2:0 podwyższył Arjen Robben. Od pierwszych sekund Królewscy narzucali styl gry, nie pozwalając przyjezdnym z Katalonii na wiele.

Bardzo trudno byłoby wskazać w naszym zespole najsłabsze ogniwo - wszyscy bowiem prezentują się póki co znakomicie, tak w obronie (Leo Messi i Thierry Henry bezbłędnie zneutralizowani), jak i w przednich formacjach (mniej widoczni, ale skuteczni Wesley Sneijder i Mahamadou Diarra). Naszym piłkarzom grało się lekko i przyjemnie, znalazło się nawet miejsce na finezję. Real Madryt po prostu Barcelonę zdominował, a po tym, co zobaczyliśmy w pierwszych czterdziestu pięciu minutach, mieliśmy podstawy sądzić, iż jeszcze zobaczymy bramki w tym meczu.

Po przerwie Duma Katalonii próbowała zacząć odrabiać straty, ale skutkiem tego było przede wszystkim kopnięcie Sergio Ramosa w męskość. Tak właśnie grali podopieczni Franka Rijkaarda w pierwszych minutach drugiej połowy: cynicznie i brutalnie, a i tak bez skutku, gdyż to gospodarze nieustannie naciskali. Brakowało jednak albo celnego strzału, albo nawet ostatniego podania do zawodnika, który strzał mógłby oddać. Do czasu...

Do czasu, gdy na boisku pojawił się Gonzalo Higuaín. Pojawił się i bez zbędnych ceregieli od razu strzelił śliczniutkiego gola. Jak słusznie zauważył Ray Hudson (nie znacie? Obecnie żywa legenda komentatorstwa telewizyjnego), o ilu zawodnikach można powiedzieć, iż w dwóch kolejnych meczach przyłożyli się golami najpierw do mistrzostwa, a następnie do pokonania arcyrywala? O bardzo, bardzo niewielu, dlatego też Pipita już zapewnił sobie trwałe miejsce w sercach madridistas.

Nie był to koniec upokorzeń dla Barcelony. Są takie dni, kiedy nic, ale to nic nie wychodzi tak, jak powinno. Dopiero co na boisku pojawił się Ruud van Nistelrooy, kiedy po dośrodkowaniu Robinho ręką w polu karnym zagrał Carles Puyol. Sytuacja była dyskusyjna, nie tyle samo zagranie ręką, które niewątpliwie miało miejsce, ale jego interpretacja, lecz arbiter podyktował rzut karny. Nie było wątpliwości, że strzelać musi trochę zapomniany w ostatnich tygodniach Ruud. I co? I gol. Proszę państwa, miejmy świadomość, iż dwóch piłkarzy Realu Madryt strzeliło gole przy okazji swoich pierwszych kontaktów z piłką.

Ostatecznie nie udało się osiągnąć mitycznego 5:0, o którym marzyli madridistas, ale nie szkodzi. Gol Thierry'ego Henry'ego był piękny, asysta Messiego również, więc choć nie ma mowy, byśmy się z tej bramki cieszyli, możemy spokojnie przyznać, iż dodała spotkaniu urody. Inna sprawa, że goście ani trochę na bramkę nie zasłużyli, no ale trudno, piłka nożna to właśnie taki sport. Ostatnim godnym odnotowania wydarzeniem była czerwona kartka dla Xaviego.

Obejrzeliśmy mistrzowski popis Bernda Schustera i jego piłkarzy. Przygotowanie pod każdym względem, czy to taktycznym, czy motorycznym, czy psychologicznym, było bez zarzutu, zaprezentowaliśmy Barcelonie wszystko to, co decyduje, że jedna drużyna może być lepsza od drugiej. Nie zawiódł żaden z zawodników formacji ataku i pomocy, a obrońcy popełnili tylko kilka drobnych pomyłek, z których jedna niestety zakończyła się golem dla klubu z Camp Nou; golem, przy którym Iker Casillas nie miał cienia szansy, a wcześniej zaliczył kilka pięknych, typowo casillasowskich interwencji.

Barcelona tego meczu nie zlekceważyła. Było widać, że przynajmniej w pewnych momentach bardzo chcieli uzyskać w miarę korzystny rezultat. Ale nie byli w stanie.

Gole
1:0 Raúl 13' (Pobierz z: Neostrady / Rapidshare.com)
2:0 Robben 21' (Pobierz z: Rapidshare.com / Neostrady)
3:0 Higuaín 63' (Pobierz z: Rapidshare.com / Neostrady)
4:0 van Nistelrooy 77' (karny) (Pobierz z: Rapidshare.com / Neostrady)
4:1 Henry 86' (Pobierz z: Rapidshare.com / Neostrady)

Skrót meczu: Enetia.pl

Składy
Real Madryt:
Casillas; Heinze, Pepe, Sergio Ramos, Marcelo; Sneijder, Diarra, Gago, Raúl (75' Ruud van Nistelrooy), Guti (71' Robinho), Robben (60' Higuaín)
FC Barcelona: Valdés; Puyol, Márquez (45' Sylvinho, 59' Edmilson), Zambrotta, Abidal; Yaya Touré, Xavi, Gudjohnsen (23' Giovani); Bojan, Messi, Henry

Statystyki

Real MadrytFC Barcelona
Strzały (celne)21 (12)15 (5)
Stracone piłki7073
Faule1318
Spalone83
Interwnecje
bramkarzy
815

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!