Advertisement Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Euroliga: Louis Bullock Wielki

Real Madryt 95:87 Panathinaikos

Starcie najlepszych drużyn grupy C; liderów Ligi ACB i HEBA; zwycięzcy zeszłorocznej edycji Puchary ULEB i zwycięzcy Euroligi. Starcie gigantów.

Mecz z Panathinaikosem był ostatnim w pierwszej fazie europejskich rozgrywek - fazie zakończonej jak najbardziej po myśli koszykarzy Realu Madryt, którzy już od tygodnia pewni są drugiej pozycji w tabeli, dającej oczywiście awans do kolejnego etapu Euroligi. I mimo iż pojedynek z obrońcą tytułu miał charakter jedynie prestiżowy, żadna z drużyn nie myślała o potraktowaniu go ulgowo, a wręcz przeciwnie - zapowiadały się niezwykłe emocje i zażarta walka do samego końca.

Palacio Vistalegre, które w tym sezonie jeszcze nie oglądało porażki miejscowego zespołu, wypełniło się po same brzegi. Kibice nie zawiedli i od początku gorąco zagrzewali swoich zawodników przeróżnymi okrzykami. Choć pierwsze punkty stały się zdobyczą Dimosa Dikoudisa, trafienia Lazarosa Papadopoulosa i Alexa Mumbrú dały Realowi Madryt pierwsze w meczu prowadzenie (4:3). Gospodarze koncentrowali się na ostrzale kosza przeciwników zza obwodu, ale dopiero po trzech minutach celnym rzutem mógł pochwalić się Kerem Tunçeri (7:3). Późniejsze akcje podkoszowe często przerywane były faulami, co pokazywało obustronne zaangażowanie. Dwie skuteczne próby za trzy - Axela Hervelle i Louisa Bullocka - zmusiły Zelmira Obradovicia do poproszenia o „czas" (przy wyniku 19:10).

Joan Plaza dał odpocząć aktywnemu Hervelle'owi, zastępując go Felipe Reyesem. Przypadek czy też nie, ale faktem jest, iż przeciwnicy zdobyli cztery punkty pod rząd, a przy ich rzutach spod kosza nasi środkowi pozostawali bierni w poczynaniach. Kataloński trener zafundował kolejne zmiany, wpuszczając na parkiet Raúla Lópeza i Charlesa Smitha, jednak i oni nie pomogli w zapobieganiu zbliżającemu się remisowi, do którego, po trzypunktowej akcji, doprowadził Vassilis Spanoulis (20:20). Sekundy przed końcem Grek po raz kolejny „wbił się" pod madrycką tablicę, a przy zupełnie odpuszczonej przez Smitha obronie, z łatwością lay-upem wyprowadził swój zespół na prowadzenie (22:24).

Już w pierwszej akcji drugiej odsłony na deskach wylądował Reyes - przewrócił się w strefie podkoszowej i stracił piłkę. Goście także popełnili błąd, który kosztował ich całe trzy punkty, zdobyte przez Raúla, po zasłonie Smitha. Czyżby nasz rozgrywający znów miał przyćmić kolegów? W kolejnej akcji role się odwróciły - Hiszpan zapędził się pod kosz i świetnie odegrał w tempo do Amerykanina, a ten, wykazując się dużym sprytem, podwyższył wynik spotkania (27:23). Mecz miał być bardzo zacięty i taki też był - Panathinaikos znów dość szybko dogonił Królewskich (27:27). Raúl jeszcze raz popisał się kapitalnym podaniem, tym razem do Hervelle, lecz Belg został sfaulowany i trafił jeden z dwóch rzutów wolnych(30:29). Axel od samego początku popadł w konflikt z centrami z Grecji, co chwila dyskutując i nie stroniąc od przewinień. Wspaniałe zrozumienie pokazała wspomniana już nie raz dwójka López-Smith akcją alley-oop (32:30). Pierwsze punkty, dość szczęśliwym rzutem, zdobył wreszcie Reyes, grający ostatnimi czasy bardzo przeciętnie. Ta przeciętność powoli staje się obca Bullockowi, który pojawił się na parkiecie. Tymczasem, po cichutku, Grecy objęli prowadzenie (34:37). Na linii rzutów wolnych stanął Papadopoulos i po raz drugi wykorzystał tylko jeden rzut. „Jak trafić oba osobiste" pokazał mu w kolejnej akcji Sweet Lou (37:37). Kilkanaście sekund później powtórzył tę skuteczność, a grecki center mógł dokładnie podpatrzyć samego mistrza. Minęło niespełna 20 sekund i Lazaros miał okazję pokazać, czego nauczył go niższy kolega z drużyny. Efekty? Lekcja zdana na piątkę, oba rzuty celne (do końca meczu nie spudłował już ani razu, w całym trafiając 10/12 rzutów).

Bohater ostatnich zdań relacji, po świetnym bloku na Efstratiosie Perperoglou, w końcu udał się na odpoczynek, zwalniając miejsce w popularnej „trumnie" Blagocie Sekuliciowi. Real Madryt prowadził okrągłymi 10 punktami i z taką też przewagą schodził do szatni (53:43).

Po zmianie stron górą byli goście, ale nie na długo - za trzy trafił bowiem Hervelle (56:48). Znów zaiskrzyło między Axelem i grupą graczy w zielonych koszulkach: nasz zawodnik został sfaulowany przy próbie rzutu, później odepchnięty, lecz nie wykorzystał ani jednego wolnego (następny, który powinien skorzystać ze szkoły Bullocka). Gra stawała się strasznie brzydka - Panathinaikos co chwila łapał przewinienia, bez pardonu traktując w szczególności Mumbrú. Gospodarze nie pozostali dłużni i także przerywali akcję rywali faulami, jednak dużo łagodniejszymi i dyskretniejszymi. Kibice nie mogli narzekać na brak atrakcji - alley-oop po podaniu Raúla wykończył Mumbrú (64:59). Pod koniec kwarty obudził się Smith i rzutem za trzy przywrócił różnicę 10 punktów. Do ośmiu zniwelował ją, rzutem na taśmę, Nikos Hatzivrettas (71:63).

Real Madryt bardzo lubi trafić przewagę w ostatniej części spotkania, tak więc finałowe 10 minut było bardzo dobrym sprawdzianem dla naszych koszykarzy. Kerem Tunçeri nie radził sobie z rozgrywaniem, więc na pomoc kolegom, przy wyniku 73:70, przybył Raúl. Już w pierwszej akcji swoim podaniem zmusił Smitha do lotu na obręczą, ale tym razem nie zakończyło się wsadem. Hiszpan postanowił więc wziąć sprawy w swoje ręce i trafił zza obwodu (78:72). Żeby aż nadto nie gloryfikować naszego rozgrywającego, należy dodać, iż zaliczył całkiem niepotrzebny faul w ataku, powalając zasłonę przeciwnika. Skorzystał Sarunas Jasikievicius (trójka) i Michael Batiste, lecz w międzyczasie odważnym rzutem za dwa punkty sytuację podratował Bullock. Nie wyglądała ona jednak najlepiej, bo z całej przewagi ostały się ledwie trzy punkty (80:77). Jakby tego było mało, Papadopoulos zaliczył piąte przewinienie osobiste i nie mógł już wpłynąć na wynik spotkania. Jego faul doprowadził jednak do straty kolejnych dwóch „oczek" (80:79).

Punkt różnicy, do końca nieco ponad 90 sekund. Indywidualnej akcji szukał Raúl, ale przeliczył się i chybił z półdystansu. Nie pomylił się Spanoulis i prowadzenie Realu Madryt stało się jedynie historią (80:81).

Ostatnie 60 sekund. Joan Plaza prosi o przerwę na żądanie, Vistalegre pobudza się do dopingu, a za trzy, w tak dramatycznym momencie, trafia nie kto inny, jak specjalista od takich rzutów - Raúl López (83:81). Kolejna przerwa, tym razem na prośbę Obradovicia. Odpowiedź gości - Batiste dobija rzut za trzy Jasikeviciusa - i mamy remis (83:83). Mumbrú decyduje się na wejście pod kosz i zostaje sfaulowany. Staje na linii rzutów osobistych i przed ogromną szansą przechylenia szali zwycięstwa na madrycką stronę. Rzut pierwszy - chybiony. Rzut drugi - chybiony. Do końca niecałe 4 sekundy i teraz to Panathinaikos ma okazję na zakończenie meczu na swoją korzyść jeszcze w regulaminowym czasie. Batiste uwalnia się spod obrony, zaskoczony tą sytuacją rzuca za trzy i... nie trafia!

Kibiców z Vistalegre czekała dogrywka. Real Madryt wyszedł w składzie: Raúl, Tunçeri, Mumbrú, Hervelle i Reyes. Znów czystą pozycję znalazł sobie Raúl i znów trafił za trzy. Koszykarze upodobali sobie rzuty z dystansu - z niepowodzeniem próbował Hervelle, a także Sani Becirović. W dość kontrowersyjnej sytuacji Raúlowi zaliczono piąte przewinienie - długo nie mógł się z tym werdyktem pogodzić, przeklinając co chwila pod nosem. Straciliśmy tak ważnego zawodnika w tak ważnym momencie. Za rozgrywanie wziął się Bullock i godnie zastąpił Lópeza, zdobywając trzy punkty (89:87). Sekundy później, przy akcji Becirovicia świetną „czapę" założył Reyes, a w odpowiedzi kolejną trójkę zaliczył Louis Bullock (92:87)! Do końca spotkania zostało pół minuty. Lou pokusił się o jeszcze jeden rzut i... trafił raz jeszcze (95:87)! Kibice wstali z miejsc, wykrzykując donośnie tylko jedno słowo: „Bullock!", w charakterystyczny sposób dziękując mu za zwycięstwo.

To był magiczny wieczór. Real Madryt pokonał jedną z najmocniejszych koszykarskich ekip w Europie, Louis Bullock pokazał prawdziwą klasę i geniusz, a Vistalegre było świadkiem niezwykle emocjonującego widowiska i nadal pozostaje niezdobyte. Czego chcieć więcej?


95 - Real Madryt (22+31+18+22+12): Tunçeri (7), Bullock (22), Mumbrú (12), Hervelle (12), Papadopulos (11) - Pelekanos (-), Smith (7), López (14), Reyes (10), Sekulić (-);
87 - Panathinaikos (24+19+21+19+4): Diamantidis (5), Becirović (10), Perperoglu (-), Dikudis (5), Zizić (2) - Spanulis (22), Batiste (16), Hatzivretas (11), Jasikevicius (14), Prkacin (2).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!