Advertisement Advertisement
Menu
/ goal.com

Robben, czyli niepotrzebny kaprys Calderona

Zachęcający do dyskusji artykuł o Holendrze na Santiago Bernabeu

Poniższy artykuł ukazał się kilkanaście dni temu na stronie goal.com. Autorem jest Evan Macdonald, który zastanawia się, czy Arjen Robben został zakupiony, ponieważ był potrzebny klubowi, czy też potrzebował go tylko nasz prezydent, Ramon Calderon.

Dlaczego Real Madryt sprowadził Robbena?

A raczej, dlaczego Calderon sprowadził Robbena?

Gdy Ramon Calderon szukał poparcia przed wyborami, złożył obietnicę sprowadzenia trzech cracków - Kaki, Fabregasa i Robbena. Perspektywa zobaczenia w Madrycie tej trójki przysporzyła Calderonowi sporo głosów w ostatecznie wygranej elekcji. Czytając nazwiska piłkarzy można dojść do prostego wniosku - jeden odpadł. Kaka i Cesc to najściślejsza światowa czołówka. A Robben w tym sezonie nie znaczy praktycznie nic.

Oczywiście, jeszcze niedawno Holender był u progu światowej sławy. Jego gra w barwach PSV Eindhoven i pierwsze sezony w Chelsea dostarczyły wielu dowodów na ogromny talent i rzadko spotykaną błyskotliwość, jaką posiada Robben.

Niestety przytrafiła się poważna kontuzja, zawodnik opuszczał wiele meczów drużyny, a gdy wracał do zdrowia, Mourinho stawiał na niego coraz rzadziej. A to się Robbenowi nie podobało i bynajmniej nie robił z tego tajemnicy. Gdy w marcu 2007 roku piłkarz poddał się operacji, wydawało się, że jego dni w Chelsea są raczej policzone.

A jednak okazało się, że nowy sezon Arjen Robben zacznie prawdopodobnie w niebieskiej koszulce Chelsea. Powrót po kontuzji, przebicie się do składu. Taki miał plan. I wtedy pojawił się Real.

Holender nie był ani wybitnie luksusowym dodatkiem do zakupów Realu, ani piłkarzem chcącym koniecznie zmienić klub. A cena była naprawdę wysoka, 36 milionów euro. Jednak przez dwanaście miesięcy po objęciu fotela prezydenta Realu Madryt Ramon Calderon nie sprowadził nikogo z obiecywanej trójki zawodników, więc presja była spora, a suma wydatków Realu w letnim okienku transferowym wyraźnie wzrosła.

W tym samym czasie do Madrytu przybył inny gracz o podobnej charakterystyce i pozycji na boisku - Royston Drenthe. A był już przecież Robinho, na którego od początku stawia Bernd Schuster, był Higuain, ponadto na pozycji tzw. "second striker" był też Saviola. Czemu więc służył ten transfer? Skoro można powiedzieć, że akurat na pozycji Robbena dziury w Realu nie było.

Arjen Robben to dobry zawodnik, a gdy jest zdrowy i w formie, potrafi bezlitośnie wkręcać w ziemię najlepszych obrońców świata i ogrywać ich jak dzieci. Nie znaczy to jednak, że jego transfer był rozsądnym, przemyślanym ruchem ze strony działaczy Realu. I to nie tylko z powodu jego znanych, chronicznych kłopotów z kontuzjami.

Czego Real naprawdę potrzebował, to pozyskania zawodnika mogącego zastąpić van Nistelrooya lub kogoś, kto organizowałby grę w środku pola, jak robią to Xavi, Pirlo, Xabi Alonso czy Fabregas. Oby te luki w składzie nie okazały się decydujące w dalszej części sezonu. A kto zna szyfr do sejfu z pieniędzmi? Calderon, który cały czas pamiętał, że nie zrealizował swej obietnicy przedwyborczej. I gdy pojawiła się szansa pozyskania Robbena, ruszył do ataku z impetem byka atakującego czerwoną płachtę materiału.

Problem w tym, że Robben nie zagrał całego spotkania na dobrym poziomie od ponad pół roku. I przy jego obecnej sytuacji, szybko takowego nie zagra. Nawet gdyby był zdrowy, to kogo zastąpi? Robinho, Raula, Ruuda? I tu pojawia się paradoks. Real w sumie nie powinien narzekać na kontuzje Robbena, chociaż przyznam, że brzmi to okrutnie. Holender to typ zawodnika, który źle reaguje na sadzanie go na ławce. A tam przecież będzie najczęściej. To nie Javier Saviola, nie będzie siedział cicho. Pokazuje to historia jego relacji z Jose Mourinho. A podobnie jak Portugalczyk, Schuster także nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać.

Obecny Real Madryt dysponuje sporym handicapem w postaci właśnie Savioli, Drenthego i Soldado, którzy ambitnie walczą o miejsce w składzie, choćby o kilka minut na boisku w każdym meczu. A zarazem nie psują atmosfery w szatni pretensjami czy użalaniem się nad swą sytuacją. Otrzymujemy coraz więcej sygnałów, że Bernd Schuster może stworzyć z tej ekipy zespół naprawdę wyjątkowy. I ostatnią rzeczą, jakiej Real potrzebuje, to zepsucie tego wszystkiego przez jeden błąd Ramona Calderona. Prezydent spełnił wprawdzie jedną ze swych trzech obietnic przedwyborczych, ale słono za to zapłacił. Na stole zabiegowym w gabinecie lekarskim leży spory wydatek, 36 milionów euro. I paradoksalnie, dla Realu będzie lepiej, jeżeli tam pozostanie.

Oczywiście tylko prezydent Realu Madryt może bezwzględnie osądzić, czy było warto. A może jednak trzeba było postawić na Diego Milito lub Xabiego Alonso? Czy sprowadzanie Robbena i Drenthego w tym samym czasie nie było kompletnie nieprzemyślana decyzją?

Tyle Ewan Macdonald. Reszta należy do Was.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!